Maryja. Intryguje do bliższego poznania
Bardziej przyjrzyj się Maryi, przyjrzyj i zastanów nad niezwykłością tej Kobiety
A zaczęło się od cytatu, który jako pierwszy zaszczepił we mnie tą myśl:
Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. (Łk 2,15-19)
To jedno zdanie dało mi bardzo uspokajający obraz Kobiety. Jest bliska, ale jednocześnie wskazuje drogę. Czy gdyby wszystko było dla niej jasne jak słońce, to musiałaby to „rozważać”? Dało mi to ulgę, że i ja nie muszę już teraz rozumieć wszystkiego, co dzieje się w moim życiu. Maryja równocześnie wskazuje drogę, co z tym wszystkim zrobić. Uczy spokoju w miejsce gorączkowego panikowania.
Później przyszła kolej na książkę „…palce Boga, stopy Miriam… Sekret nawiedzenia Elżbiety”, której autorzy Adam Czuszel OSPPE i Debora Sianożęcka wskazują na jej wielką rolę i znaczenie dla Kościoła. Odsłaniają ją.
Co takiego więc intryguje mnie do bliższego jej poznania? Czego chciałabym, by mnie nauczyła? Co najzwyczajniej zdumiewa i zadziwia mnie w tej Kobiecie, a jednocześnie Matce Boga?
Przeczytaj również
I. Pokory. Świadoma swojej roli i wartości. Nie starała się nic pokazać czy udowadniać. Poznała sens swojego istnienia i za nim z prostotą podążała.
II. Towarzyszenia. Bycia z drugim człowiekiem, kiedy wydawać by się mogło, że to Ona potrzebuje pomocy. Będąc w ciąży, udała się w daleką podróż, aby pomóc swojej krewnej Elżbiecie! Nie stwierdziła: „hmm…zostaję w domu wypoczywać”, tylko dostrzegła drugiego człowieka i wyruszyła w drogę. Nie była to sąsiedzka wizyta – ponad 150 kilometrów wędrowania w stanie błogosławionym.
III. Otwartości. Na przyjmowanie życia takiego ,jakim okazuje się w rzeczywistości i tego, co przynosi. Przyjmowania innych ludzi takimi, jakimi są. Nie wypominała Bogu, ani nie miała do niego roszczeń, że nie tak planowała sobie życie. Po prostu otworzyła się na to, co jej zaproponował.
IV. Przejrzystości. Nie w sensie „bezbarwności”, bo kobietą pozbawioną charakteru Maryja z pewnością nie była. Wręcz przeciwnie, wykazywała się wielką siłą. Pomimo tego nie skupiała się na sobie. Nie stawiała się na pierwszym miejscu, nie przed, tylko za Bogiem. I nic jej to nie ujęło, wręcz przeciwnie.
Miriam. Maryja. Tajemnicza to kobieta. Zadziwiająca. Zwłaszcza, gdy nie myślę o Niej jako tej „królowej z obrazów”. Lecz o żywej, kobiecie z krwi i kości. Na dodatek tak młodziutkiej. Intryguje mnie jej zasób cech. Ciekawe, jak odnalazłaby się w naszej współczesności?