Nasze projekty
Fot. Cathy Mü/Unsplash

Dlaczego należy przebaczać nie 7, a 77 razy?

W małżeństwie każdego dnia mamy wiele okazji, żeby powiedzieć żonie czy mężowi „kocham", wiele okazji, żeby powiedzieć „dziękuję" i nie mniej sposobności, żeby przeprosić i prosić o wybaczenie. To nie muszą być wielkie, spektakularne „dramaty", ale codzienne zranienia poprzez słowo, czy postawę, którą sprawiamy ból swojemu współmałżonkowi.

Reklama

To nie jest łatwe zadanie, ale bez niego nasza jedność małżeńska może bardzo ucierpieć.

„Doskonałe” rozwiązanie

W Biblii znajdziemy wiele odpowiedzi na pytanie jak postąpić, kiedy ktoś nas zrani, kiedy doświadczymy cierpienia ze strony współmałżonka, czy brata. Najbardziej znany jest chyba fragment, który mówi o tym, żeby wybaczać nie 7, ale 77 razy:

Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: »Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?«. Jezus mu odrzekł: »Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy«”
(Mt 18,21-22)

Reklama

W starożytności, we wszystkich kulturach liczba 7 miała wyjątkowe znaczenie, była traktowana jako liczba święta. W Starym Testamencie pojęcie „siedem” i „pełnia” traktowane są zamiennie. Pełnia to coś doskonałego, zatem wybaczyć 7 razy to wybaczyć doskonale, całkowicie i nie oglądać się za siebie. Można powiedzieć, że w tym znaczeniu należy wybaczać ciągle, codziennie, nieustannie i w taki sposób, żeby nie wracać do tych krzywd i nie rozpamiętywać zranień. W teorii brzmi to pięknie i właśnie doskonale, ale z praktyką bywa różnie. Przyjrzyjmy się zatem co regularne przebaczanie wnosi do naszej małżeńskiej relacji…

Czytaj także >>> Wilfredo Leon: Byłem wymodlonym dzieckiem

Tlen dla relacji

Kiedy nie gromadzimy w sobie urazów przeciwko ukochanej osobie, możemy oddychać spokojnie i głęboko w tej relacji. Jeśli jednak nosimy żal, ciągle rozpamiętujemy winy ukochanego, zakrada się nieszczerość i zaczynamy „dusić się” w tej relacji… Może pojawić się podejrzliwość i patrzenie na kogoś, kto jest nam najbliższy, jak na wroga zakładając jego złe intencje nawet, jeśli takich nie ma. Znam takie małżeństwo, które nie jednało się na bieżąco i dziś jak rozmawiam z którymś z nich czuję, że z perspektywy czasu do końca sami nie wiedzą o co chodzi, a jednocześnie są w stanie jak z rękawa sypać przykłady podejrzanego zachowania swojego współmałżonka. Z jednej strony widać ten żal, a z drugiej pragnienie miłości, bo ostatecznie wszyscy pragniemy miłości, ale czasem szukamy jej tam, gdzie wydaje nam się, że ją znajdziemy, a nie tam, gdzie ona faktycznie jest. A miłość naprawdę jest mocno związana z miłosierdziem. Kiedy idziemy do spowiedzi, to czujemy pewien dyskomfort, przyznajemy się do swoich słabości i grzechów, ale wychodzimy z przekonaniem bezwarunkowej miłości Boga, który przebacza, zatem kocha… Kiedy zaś współmałżonek przychodzi prosić o przebaczenie, ciężko nam czasem wybaczyć z serca, ale musimy pamiętać o tym, że nie robiąc tego pozbawiamy naszą relację „tlenu” i zaczynamy się w niej dusić.

Reklama

Źródło radości

Trudno się prawdziwie radować, kiedy żyjemy z kimś w niezgodzie. Małżeństwo, które przebacza sobie urazy jest wolne – ta wolność przekuwa się na poziom szczęścia w relacji. Pamiętam wiele takich sytuacji, kiedy dochodziliśmy szybko do porozumienia z mężem na skutek wcześniejszego pojednania. Niestety pamiętam też takie, gdzie jedno z nas (najczęściej ja) uparcie próbowało postawić na swoim, zamykając drogę pojednania. Jak trudno było wtedy cieszyć się ze wspólnego czasu, z obecności małżonka i jak łatwo pielęgnować wtedy falę osądów, która zalewa relację. Nie można być wtedy prawdziwie szczęśliwym.

Gniewajcie się, ale…

W Liście do Efezjan czytamy: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce” (4, 26).
Przekładając to na relacje małżeńskie trudno mi podać choć jeden przykład takiej pary, która nie doświadczyła zranienia czy kłótni w swojej małżeńskiej relacji. Jest to coś naturalnego, ponieważ nasza natura jest grzeszna i oczywiście pożądane jest, żeby dążyć do tego, aby możliwie jak najmniej ranić siebie nawzajem, ale z racji na grzech pierworodny, który nosimy w sobie często ulegamy pokusom, które sprawiają przykrość żonie, czy mężowi.

Jaki więc jest sens tego czytania? Myślę, że Bóg zna naszą naturę i wie, że w naszych relacjach będą trudności, grzech, gniew… dlatego też podaje nam gotową receptę i wskazówkę jak sobie z tym radzić – godzić się przed zachodem słońca. Zawsze starać się kłaść pojednanym. To piękne móc kłaść się i budzić spokojnie obok ukochanej osoby. Bez urazy w sercu.

Reklama

My osobiście staramy się tego pilnować, ale zdarzyło się kilka razy nie pojednać przed snem… Najtrudniejsze noce i poranki w życiu… nie polecam.

Czytaj także >>> Ballady i Romanse: JESIEŃ

Diabeł tkwi w szczegółach

Tak się mówi potocznie. Jednak coś w tym jest… Czasem wydaje się, że pojednanie i przebaczenie jest konieczne kiedy doświadczamy poważnych i namacalnych trudności w relacji – w przypadku zdrad, kłamstw, uzależnienia… Jednak to właśnie te małe codzienne zranienia, które są codzienna lekcja przebaczenia pomagają nam przechodzić poważne kryzysy.

Sami doświadczyliśmy dużego kryzysu w małżeństwie i dzięki temu, że na bieżąco prosiliśmy się o przebaczenie i nie odkładaliśmy tego w czasie, już od narzeczeństwa, kiedy przyszedł większy kryzys, wiedzieliśmy, że jest to pierwszy krok do uzdrowienia naszej relacji… Pojednanie i przebaczenie. Nie 7, ale 77 razy.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę