Edyta i Łukasz Golec. „W naszej rodzinie Pan Bóg jest bardzo ważny”
"Dziękuję, że byłeś wtedy i ciągle trwasz do dziś…" - napisała Edyta Golec w mediach społecznościowych w 24. rocznicę ślubu! Przypominamy nasz wywiad, w którym Edyta Golec zdradziła, jak wygląda codzienność jej oraz męża Łukasza.
“W naszej rodzinie Bóg jest Kimś bardzo ważnym, wiara jest bardzo ważna. Nasze dzieciaki wyrosły w tym tak, jak w klimacie muzyki” – mówiła Edyta Golec w rozmowie z Weroniką Kostrzewą na żywo na Instagramie Stacji7 w ramach “Small Talk 7”. Posłuchajcie tej wyjątkowej rozmowy o tym, jak wygląda życie Edyty i Łukasza Golców!
Jak radzić sobie z hejtem?
Weronika Kostrzewa: W jednym z wywiadów powiedziałaś, że hejt spływa po Tobie jak po kaczce. Natomiast tego hejtu swego czasu było bardzo dużo. Płakałaś kiedyś przez hejt?
Edyta Golec: Był taki moment, kiedy zaczęto grozić mojej rodzinie. Wtedy się przestraszyłam. Była we mnie niezgoda, bo jakim prawem ktoś może mi grozić? To był trudny moment. Wszystkie memy i hejt na nasz temat, to było dla nas zupełnie nowe doświadczenie – gdy zaczynaliśmy działalność 25 lat temu, wtedy media wyglądały zupełnie inaczej, nie było social mediów, a były gazety. Nawet gazety plotkarskie nie były tak zdeterminowane do klikalności tak, jak jest teraz, więc było łatwiej. Zderzyliśmy się z tym światem nienawiści, lania kwasem, dla nas to było po prostu trudne. Nie mogliśmy się z tym pogodzić.
W tamtym czasie uspokoiły nas… nasze dzieci – pokolenie, które wyrosło na social mediach. Uspokoili nas i powiedzieli nam: „mamo, nie przejmujcie się tym, nie reagujcie na to, nie macie na to wpływu. Są ludzie, którym się nudzi, albo mają życie tak smutne, że muszą wylewać na kogoś swoje frustracje”. Mnie to wyciszyło, uspokoiło, przeszliśmy to bardziej na luzie, nie walczyliśmy z tym. Potem ten hejt obrócił się nawet na korzyść w naszą stronę do tego stopnia, że młode pokolenie, dla których byliśmy dinozaurami, zaczęło słuchać “Ścierniska”, zaczęli przychodzić na nasze koncerty. Rozpoczął się na nas na nowo wielkie “boom”. Pomyślałam, że tak musiało być i przekuło się to w wielki sukces. Pomógł nam też Bedoes (Borys Piotr Przybylski, polski raper i autor tekstów, założyciel zespołu 2115 – przyp. red.), który w swoich mediach powiedział: “Daję Wam bana na Golców, dajcie im spokój, to są świetni ludzie”. Jakoś to wszystko się uciszyło, ale nie było to dla nas łatwe.
Masz jakiś przepis na radzenie sobie z hejtem?
Przeczytaj również
W naszym zawodzie, w byciu osobą publiczną, jesteśmy na to narażeni. To bagaż, który jest dołączony do przywileju bycia osobą publiczną. Bierze się ten bagaż z całym dobytkiem. Bierzemy to pod uwagę, że osoby publiczne są bardziej narażone na hejt. Owszem, był taki moment, że musiałam przez to przejść, nauczyć się tego, dać sobie przyzwolenie, że ta krytyka – nieprzychylne, wulgarne i obraźliwe komentarze – będą się pojawiać w naszym życiu. Nie mam na to wpływu, ta bezkarność w internecie jest i pewnie będzie, a ja nie zmienię tego, że ktoś musi na mnie wylać swoją żółć. Bardzo mi wtedy pomogła rozmowa z Marcinem Zielińskim. Podczas którejś modlitwy przyszła do mnie taka myśl, że powinnam się za tych ludzi pomodlić. Oni widocznie potrzebują modlitwy, bo są nieszczęśliwi. Prosiłam w modlitwach: Panie Boże, pomóż tym ludziom, daj im szczęście, radość, daj im to, żeby ich życie się zmieniło na tyle, żeby potrafili się dzielić radością, a nie nerwami.
CZYTAJ>>> Golec uOrkiestra: Święta zawsze spędzamy w górach. Tam, gdzie góralska Pasterka
“Taka modlitwa najbardziej mnie karmi!”
Jaka jest Twoja ulubiona forma modlitwy, czyżby śpiew?
Dopiero uczę się muzyki uwielbieniowej, która jest przepiękna! Na początku nie było to dla mnie proste i łatwe. Pochodzę z rodziny katolickiej, gdzie śpiewy były głównie w kościele – to są stare pieśni, czasem nawet średniowieczne. Te treści niektóre są przepiękne, ale nigdy nie były dla mnie formą modlitwy. Po prostu – śpiewało się je w kościele. Muzyka uwielbieniowa pojawiła się w moim życiu niedawno. Wchodzę w nią, ale jest to jedna z form modlitwy, którą się modlę. Bardziej jestem przywiązana do medytacji, modlitwy w ciszy – sama, w swoim pokoju, gdzie mogę się skupić, wyłączyć wszystkie bodźce z zewnątrz. Taka modlitwa najwięcej mi daje i najbardziej mnie karmi.
Zabieraliście dzieci do kościoła? A może dzieci Golców nie krzyczą “nie chcemy do kościoła!”? Bo nasze krzyczą (śmiech)
Dzieci mają swoje prawa. W naszym domu wymienialiśmy się – kiedy dzieci były małe, ja szłam na Mszę, mąż zostawał w domu i na odwrót, a czasami zostawała babcia. Gdy przyszedł moment, że wiedzieliśmy, że dzieci są już na tyle duże, że wytrzymają ten czas, to zabieraliśmy je. Staraliśmy się brać je do kościoła regularnie, by pokazać im, że dla nas Msza jest ważna, że Pan Bóg jest dla nas ważny. Sam kościół to nie jedyna droga pokazania Pana Boga, często też modlimy się razem i od małego nasze dzieci były nauczone wspólnej modlitwy.
Możesz powiedzieć, że udało się Wam przekazać wiarę dzieciom?
Myślę, że udało się przekazać wiarę dzieciom. Nawet dziś z nimi na ten temat rozmawiałam, bo sama byłam ciekawa, jak oni to odbierają. Zapytałam się ich z ciekawości, jak oni to widzą. “Mamo, no co Ty, nie widzisz? Przecież praktykujemy, modlimy się”. Nie tylko my, babcia, dziadek, w naszej rodzinie Bóg jest Kimś bardzo ważnym, wiara jest bardzo ważna. Nasze dzieciaki wyrosły w tym tak, jak w klimacie muzyki. W naszym domu zawsze był fortepian, muzycy, śpiewaliśmy. Nie narzucaliśmy dzieciom form modlitwy, ani przynależności do grup kościelnych.
Praca artysty kontra rodzina
Często Was nie ma. Jak godziłaś pracę z rodziną?
Mieszkamy bardzo blisko moich rodziców. Dzięki ich bliskości, wsparciu, chęci pomagania nam, mamy trójkę dzieci, bo wiedzieliśmy, że możemy sobie na to pozwolić. Gdyby ich nie było, pewnie zrezygnowałabym z pracy. Fajnie, gdy jest kobieta pracująca i może jej ktoś pomóc. Mój mąż bardzo się angażował w taką “wymiankę” – kiedy ja jechałam do studia, on zostawał z dzieciakami. Wymienialiśmy się, ale w tygodniu byliśmy na miejscu, a weekendy były koncertowe. Mamy też to szczęście, że mamy studio nagrań u nas w domu.
To jest na pewno kwestia logistyki, ale my mieliśmy to błogosławieństwo i szczęście, że mieliśmy bliskość moich rodziców, którzy byli na emeryturze, więc mogli nam pomóc. Pomagała nam też moja siostra.
Były takie momenty mojego zawahania, że jestem mamą, może powinnam cały czas z nimi być. Zapytałam się wtedy mojego najstarszego syna, czy nie brakuje nas w codzienności. On odpowiedział: mamo, przecież są rodzice, którzy wyjeżdżają na kilka miesięcy za granicę i ich cały czas nie ma. Więc nie miejcie żadnych skrupułów. Kochacie to, co robicie”. Maksymalnie nas nie było trzy tygodnie w domu, a wtedy zawsze któreś dziecko z nami jechało. Dzięki tej rozmowie, łatwiej było nam pracować. Ja całe życie grałam, cały czas się rozwijałam. Trudno byłoby mi nagle zakończyć to, co kocham, bo muszę się teraz zająć dziećmi. A jednak to jest zawód fizyczny, trzeba być w formie tak, jak sportowiec. Gdybym z tego zrezygnowała, ciężko byłoby mi wrócić na te tory. Zawsze podziwiam mamy, które zostają w domu i opiekują się dziećmi. Rezygnują ze swojego życia i kariery. Bycie mamą w domu to jest wielka przyjemność, ale okupiona dużymi wyrzeczeniami i pracą.
Kiedy było najciężej wyjeżdżać? Miałaś taki moment, w którym wróciłaś, a dziecko przeskoczyło na wyższy poziom rozwoju?
Najtrudniej było, gdy wyjeżdżaliśmy do Stanów Zjednoczonych, bo było to minimum tydzień. To było dla mnie trudne. Staraliśmy się z dziećmi nawiązywać kontakt cały czas. Nie pamiętam sytuacji, w których coś w rozwoju dziecka by mnie ominęło. Zawsze się to tak fajnie układało. Wszystkie ważne momenty zawsze były przy nas.
W naszej rozmowie Twoje dzieci wychodzą na bohaterów – uodpornili rodziców na hejt, pokazali że rodzice są ważni i powinni o siebie zadbać (śmiech). Często się zachwycacie swoimi dziećmi?
Codziennie dziękuję Panu Bogu za nich. Naprawdę. Oni są dla mnie największym darem. Jesteśmy obdarowani bardzo, ale dzieci są dla mnie obietnicą, jaką Pan Bóg mi złożył, że będę miała piękne dzieci. To było podczas pierwszego poronienia i nie zapomnę takich słów, które przyszły, kiedy wracałam ze szpitala i był taki piękny billboard (to było przed Wielkanocą) – Twarzy Pana Jezusa i usłyszałam: nie martw się, będziesz miała jeszcze piękne dzieci. I mam!
Mówisz dzieciom, że gdy będziesz babcią – pomożesz im?
Bardzo bym chciała jeździć z wnukami i zwiedzać świat. Taki mam plan (śmiech). My dużo jeździmy z dziećmi przez nasz zawód. Pomyślałam, że jak będę babcią to chciałabym brać dzieciaki i zwiedzać świat!
CZYTAJ>>> Dariusz Malejonek: nie byłem ochrzczony, myślałem, że muzyka da mi szczęście
Ich pięć minut trwa 25 lat!
Obchodzicie 25-lecie zespołu. Jak to się robi, że macie swoje 5 minut przez 25 lat?
Na przestrzeni 25-lat bywały kryzysy twórcze. Gdy chcesz zrobić coś lepszego niż Ściernisko, Słodycze, Lornetka – nasze największe hity, to wpadasz w taką pułapkę bata zakręconego na siebie samego. Owszem, nie ukrywam, że determinacja i wiara mojego męża Łukasza, to jest mistrzostwo świata. Dzięki niemu ten zespół jest, dzięki jego pasji, oddaniu się, szukaniu nowych inspiracji. Ja oczywiście go we wszystkim wspieram, bo to jest nasza pasja. Gdyby przestało być zainteresowanie nami, może byśmy się zastanowili, że może pora ze sceny zejść. Ale ciągle jest zapotrzebowanie na nasze koncerty, jest bardzo szeroki odbiorca. To nam tak dodaje skrzydeł i pokazuje, że jesteśmy w miejscu, w którym powinniśmy być i powinniśmy dalej piosenki tworzyć. Przychodzą też kryzysy twórcze, chciałoby się coś super zrobić, ale na przykład nie wychodzi, albo wychodzi coś zupełnie innego. Cały czas ta ciekawość muzyki, oddanie się pasji, miłość do tego, co się robi – to napędza nas! Napędzają nas także nasi odbiorcy, którzy faktycznie przychodzą, którzy się świetnie bawią, utożsamiają się z tekstami, z muzyką, to jest dla nas bezcenne. To nam daje siłę do twórczego działania i przeżywania kolejnych jubileuszy.
Jak to jest być wierzącym w show biznesie?
W dzisiejszym show-biznesie słowo Bóg czasem działa na niektórych jak płachta na byka. Nie afiszujemy się z tym zupełnie. Nie chodzimy, nie wynosimy sztandarów “jestem wierząca”. My o swoim stosunku do Pana Boga mówimy w swoich piosenkach. Każdy, kto zna Golec uOrkiestrę, słucha piosenek, może się wyczuć i się domyślić, że Pan Bóg jest dla nas ważny. Gramy kolędy, jesteśmy na ukończeniu wydania psalmów, które powstały na potrzeby Festiwalu Psalmów Dawidowych. Jest to nam bliskie, ale jest w nas też dużo rock and roll’a! Nie jesteśmy tylko zespołem deklarującym wiarę i przez ten pryzmat oceniają nas nasi fani. Nasze piosenki są dla wszystkich, one są uniwersalne – dla wierzących, niewierzących. A sprawa wiary jest naszą prywatną sprawą, o której nieraz mówimy, ale nie po to, aby to manifestować, ale wynika to z naszych czynności, naszych działań. Ale nie ukrywam, w show-biznesie nie jest to modne i pewnie w niektórych kręgach przez to nas nie ma, gdzieś jesteśmy, ale nie mamy na to wpływu.
ZOBACZ>>> Muzyka nie jest dla nich tylko ostrym beatem i pogonią za kasą… jest śpiewem dla duszy!
Małżeństwo w domu i na scenie
Gdy wpiszemy “Edyta Golec” w Google, to wyszukiwarka proponuje hasło “rozwód”! Jest pełno plotek na Wasz temat. Pracujecie razem z mężem, ale ciągłe spędzanie czasu to nie jest relacja. Jak budujecie relację, że Internet czeka na rozwód, a rozwodu nie ma!
Mieliśmy dużą łaskę, że trafiliśmy na siebie, że połączyła nas wspólna pasja, miłość. Mimo tego, że przebywamy ze sobą tyle czasu, pracujemy razem, mieszkamy razem, lubimy się, lubimy ze sobą przebywać, choć czasem się pokłócimy i dochodzi do starć, co jest całkiem naturalne. Mój mąż jest pierwszy, który przychodzi, podaje rękę, ja muszę czasami “przetrawić” troszkę dłużej. Zdajemy sobie sprawę, jak bardzo jesteśmy obdarowani, po prostu dbamy o ten nasz skarb. Więzi budujemy zwykłymi, codziennymi czynnościami – śniadanie przy stole, kolacja, wyjście do kina, na kolację, wspólne celebrowanie czasu z rodziną: wychodzimy na spacery, idziemy w góry, wyjeżdżamy na wspólny urlop. Rodzina Golców jest rodziną mocną powiązaną, dlatego mamy co roku zjazdy rodzinne, gdzie jest prawie 130 osób! To jest duża, kochana rodzina. Mój teść był z rodziny, gdzie było ich czternaścioro, więc Łukasz miał dużo kuzynów. Zawsze jest prezentacja rodziny od początku. Bardzo się lubimy, lubimy te nasze spotkania, lubimy powspominać. To nam też pomaga i czujemy, że w naszej rodzinie jest siła. W naszej rodzinie jest siła, kiedy się kochamy, kiedy się szanujemy, kiedy rozmawiamy. Od tego jest stół, od tego jest ten czas śniadania czy kolacji, aby porozmawiać co tam u Ciebie, jak w szkole, jak u męża. Rozmowa jest tutaj bardzo potrzebna.
7 szybkich pytań do Edyty Golec!
Co najgorszego przynosi sława?
Pychę, próżność, utratę prywatności
Nie piję, bo…?
Bo mam taką intencję. Postanowiłam sobie, że odstawiam alkohol, ale już dawno nad tym się zastanawiałam, bo wiedziałam, że alkohol odcina mnie od połączenia ze Stwórcą.
Chciałabym jeszcze raz to przeżyć – dzień, wydarzenie:
Gdyby poród nie był tak bolesny, chciałabym przeżyć jeszcze raz dzień pojawienia się naszych dzieci. To było przepiękne.
Film, do którego nieustannie wracam:
Nie mam czasu oglądać filmów. Jak byłam dzieckiem nagminnie oglądałam dirty dancing. Wróciłabym do takich filmów jak: Życie jest piękne, Patriota.
Na emeryturze będę:
Zwiedzać świat z wnukami
W social mediach blokuję za:
Wulgaryzmy, seksizm, bezpodstawną krytykę
3 wartości, które chciałabym przekazać swoim dzieciom:
Szacunek do drugiego człowieka, wiarę, bycie uczciwym człowiekiem.
* * *
Materiał pierwotnie opublikowany 27 lutego 2024 r.
Powyższy materiał jest skrótem rozmowy, jaka odbyła się na żywo na Instagramie Stacji7 w ramach projektu “Small Talk 7”. Posłuchaj całej rozmowy: