Nasze projekty
Fot. The Chosen/Facebook

Aktorzy „The Chosen”: Otrzymujemy wiadomości od ateistów

“Statystyki filmu pokazują dynamicznie wzrastającą publiczność serialu. Również liczba nie-chrześcijan, którzy stają się fanami serialu i oglądają go chętnie” - mówią aktorzy serialu “The Chosen”, Jonathan Roumie (Jezus) i Elizabeth Tabish (Maria Magdalena).

Reklama

Dawid Gospodarek: Opowiedzcie proszę, jak przygotowywaliście się do swoich ról?

Elizabeth Tabish: Zależy do którego sezonu, wszystkie się różnią scenariuszami. W pierwszym sezonie mogłam się bardziej wczuć w rolę Marii Magdaleny, zwłaszcza że sama wówczas przeżywałam podobne ciemne, trudne chwile. To pomogło mi dość prosto wyczuć jej sytuację i się wcielić. Maria Magdalena się zmieniała, i to wpłynęło też na mnie. Przekonałam się, że mogę uczestniczyć w procesie przemiany i pozwoliłam sobie na to. Mocno odczuwałam, co się działo w jej życiu. I widziałam, że jej proces przemiany jest bezpośrednio związany z tym, w jaki sposób odpowiedziała na zaproszenie Jezusa.

To mocne poczucie bliskości z Marią Magdaleną pozwoliło mi już skoncentrować się raczej na technicznych aspektach roli przed wejściem na plan i współdziałanie z pozostałymi aktorami, zwłaszcza gdy padnie okrzyk „akcja”.

CZYTAJ>>> Dominik Dubiel SJ o „The Chosen”: Pokazuje Jezusa, który wchodzi w życie człowieka i rozświetla je nadzieją

Reklama

Czy praca nad serialem zmieniła wasze podejście do Biblii, do Ewangelii?

Jonathan Roumie: Nie sądzę, że to w jakiś sposób wpłynęło na zmianę sposobu interpretacji czy też czytania Biblii. Natomiast na pewno przybliżyło mnie to znacząco do samej postaci Jezusa, czyli Osoby, w którą się wcielam w filmie. Takie specyficzne spędzanie sporo czasu z Osobą Jezusa spowodowało, że moja wiara pogłębiła się i przybliżyłem się do samego Jezusa.

A czy przez kolejne sezony pracy nad serialem zmieniało się Wasze podejście do ról, które gracie? Czy widzicie u siebie zmiany?

Elizabeth: Tak, zdecydowanie, z sezonu na sezon trwa pewien proces przemiany. Postacie zmieniają się dramatycznie, przemiana jest widoczna. Maria Magdalena staje się bardzo głęboko wierzącą naśladowczynią, uczennicą Chrystusa. Ta przemiana jest bardzo widoczna na ekranie. Przyznam, że po prostu nie da się nie ulec wpływowi tej przemiany.

Jonathan: Ja oczywiście widzę to szczególnie w postaci samego Jezusa, kiedy On jest coraz bardziej zaangażowany w życie swoich uczniów. Widzimy taką zmianę i głębię zaangażowania w ich życie, też w życie emocjonalne swoich uczniów. Kiedy ta emocjonalność uczniów Jezusa ulega pewnej komplikacji lub sytuacje stają się bardziej złożone, tak samo staje się bardziej złożona reakcja i odpowiedź Jezusa na te zmieniające się okoliczności życia uczniów.

Reklama

ZOBACZ>>> Filmowy portret Jezusa. Jak kino pokazuje Ewangelie

W postaci Jezusa w serialu mocno widać, że jest bardzo ludzka. To też całkiem wyjątkowe przedstawienie, nawet gdy spojrzy się wiele prób zaprezentowania Ewangelii na ekranie. Widzimy chociażby poczucie humoru, emocje. A co z boską naturą Jezusa, który przecież jest Synem Bożym?

Jonathan: Wydaje mi się, że to jest raczej pytanie dla publiczności, czy dostrzega tam przejawy tej boskiej natury. Ja wiem, że ona tam jest. Ta cecha boska Jezusa dla mnie jest odczuwalna, nawet kiedy odgrywam tę rolę.

Nawet kiedy Jezus czyni cuda, staram się odnaleźć pewną równowagę pomiędzy tą sferą boskości Jezusa a Jego człowieczeństwem. Wydaje mi się, że obie je można dostrzec, zresztą jak w Ewangelii. Zdradzę, że wymowna tu będzie szczególnie pewna jedna bardzo istotna kwestia, którą będziemy mogli zobaczyć właśnie w sezonie czwartym. Wiedziałem, że mogę się tego spodziewać, bo pewien przedsmak tego był w już sezonie drugim. Nie zdradzę teraz więcej, żeby nie zabierać przyjemności widzom. W każdym razie w czwartym sezonie mogłem odegrać kontynuację pewnej historii z drugiego. Oglądając to nawiązanie do tej sytuacji w czwartym sezonie, można ulec takiemu wrażeniu: „Wow, czyli Jezus wiedział o tym już wcześniej”. To jest to wyraźnie wyraźnie podkreślone.

Reklama

W serialu widzimy kobiety idące za Jezusem, które są zaangażowane we wspólnocie uczniów, są tam też traktowane bardzo podmiotowo, partnersko. Ten obraz nie kojarzy się z tym, jak wyobrażamy sobie rolę kobiet w starożytnej w Palestynie…

Elizabeth: Tak, to prawda, to wyjątkowe.

Co Jezus zmienił w podejściu do kobiet?

Elizabeth: Jezus po prostu przyszedł, żeby wszystko zmienić. Ukazać, że kobiety i mężczyźni są ludźmi, mają taką samą godność. Widzi ludzi jako ludzi. On po prostu przechodzi ponad tą kulturową barierą i pewną kotarą, jaką stanowi płeć mężczyzny czy kobiety. Jezus dostrzega od razu serce człowieka. Widzi serce, wnętrze, charakter. Przełamał pewne zasady, tabu kulturowe dotyczące społecznych czy kulturowych reguł i ról. Widzimy to wyraźnie w Ewangeliach.

Na planie są zaangażowani ludzie z różnych denominacji chrześcijańskich. Jest dość ekumenicznie. Czy to jakoś wpływa na realizację tego projektu?

Jonathan: Pracujemy razem. Po prostu. Nie mamy tu jakiegoś kodeksu reguł, prawideł, którymi się kierujemy, czy według których funkcjonujemy. Nie ma nawet przestrzeni, żeby szczególnie uwypuklać nasze przekonania, czy te różnice denominacyjne. Wydaje mi się, że jeżeli jesteś dobry w tym, co robisz, jesteś profesjonalistą oraz kochasz to, że jesteś zaangażowany, że po prostu jesteś częścią tego zespołu, po prostu w pełni dajesz wszystko, co masz najlepsze, tworzysz coś wartościowego. Mamy w końcu jeden cel. I to spowodowało, że stworzyliśmy naprawdę wspaniałą, taką dynamicznie funkcjonującą rodzinę, która wywodzi się z różnych, naprawdę różnych środowisk, ścieżek życiowych. Jest więc bardzo ekumenicznie, bo razem budujemy jedno.

CZYTAJ>>> Gwiazdy serialu „The Chosen” przyjechały do Krakowa. Na spotkaniu z aktorami pojawiły się tłumy

Jest naturalne, że serial o Jezusie oglądają chrześcijanie różnych wyznań. A czy znajdą w nim coś dla siebie osoby niewierzące albo spoza kręgu chrześcijańskiego?

Elizabeth: Przede wszystkim uważam, że jakość tego serialu przemawia sama za siebie. Każdy kolejny sezon jest naprawdę coraz lepszy. Sama linia opowieści, tej narracji, tej starożytnej historii, staje się bardziej interesująca. Scenariusz, zdjęcia, muzyka filmowa – to wszystko naprawdę jest na bardzo wysokim poziomie.

Jonathan: To również jest odzwierciedlone poprzez statystyki filmu, pokazujące bardzo dynamicznie wzrastającą publiczność serialu. Również ilość nie-chrześcijan, którzy stają się fanami serialu i oglądają go chętnie. I ta liczba też znacząco i dynamicznie rośnie.

Elizabeth: To, czy jesteś wierzący czy nie, tak naprawdę nie ma aż takiego znaczenia, bo serial opowiada o jednej z najbardziej znamienitych, znaczących historii w dziejach ludzkości. Opowiada o poświęceniu dla całej ludzkości. A więc jest to niesamowita, ponadczasowa opowieść.

Jonathan: My otrzymujemy wiadomości od ateistów, którzy kochają ten serial.

Wiemy, że już wśród widzów miały miejsce nawrócenia. Ludzie pod wpływem filmu dostrzegają sens, nadzieję. Czy czujecie w związku z tym jakąś odpowiedzialność?

Jonathan: Na szczęście ta odpowiedzialność nie jest po naszej stronie. To nie jest moje brzemię, to nie jest moja odpowiedzialność. Dzięki Bogu.


Sezon 4. „The Chosen” od 2 lutego tylko w kinach!


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę