Syndrom JPII. Dlaczego Mazurek i Terlikowski skreślają abp. Wojdę?
Być może bardziej potrzebujemy dziś pokornych, benedyktyńskich ojców, którzy będą pracować i się modlić, a nie roić o zbawiennym wpływie wielkich rewolucji.
Tydzień temu Arcybiskup Tadeusz Wojda został wybrany na przewodniczącego KEP. To duże wydarzenie odbiło się sporym echem w debacie publicznej. Zwróciłem uwagę na dwie głośne opinie, które wiele mówią nie tyle o nowym przewodniczącym, co o samych komentujących. Mam na myśli komentarz Roberta Mazurka i Tomasza Terlikowskiego.
Nie zamierzam ani bronić abp. Wojdy przed zarzutami, ani udawać, że wiem wszystko na jego temat. Już sporo takich „eksperckich” głosów ostatnio usłyszeliśmy. Skupię się tylko na oczekiwaniach, które zdaniem Mazurka i Terlikowskiego powinien spełniać ich wymarzony szef KEP. Zdradzają one bowiem pewien syndrom, który sprawia, że zanim jeszcze świeżo wybrany przewodniczący zdążył wypowiedzieć choć słowo w nowej roli, to już został uznany przez obu panów za człowieka „bez znaczenia” i „bez właściwości”.
CZYTAJ>>> Wstrząs kadrowy nie nastąpił. Zwyciężył kompromis
Robert Mazurek na Kanale Zero powiedział, że od przewodniczącego Episkopatu wymaga się charyzmy, przebojowości, odwagi, twardego liderstwa i wielkiej wizji. Nowy szef KEP to zdaniem redaktora antyteza tych cnót. Porównał abp. Wojdę do premiera Pawlaka, naczelnego nudziarza III RP oraz do człowieka bez właściwości z książki Roberta Musila.
Tego samego porównania użył Tomasz Terlikowski, który napisał na Facebooku: „wybór arcybiskupa Tadeusza Wojdy – to wybór człowieka bez właściwości, bez poglądów, bez znaczenia. Nikt o nim nie słyszał, bo nie miał nic ciekawego do powiedzenia. I nic nie wskazuje na to, żeby to się miało zmienić”.
Przeczytaj również
Dołożył oliwy do ognia, dodając w artykule opublikowanym na WP, że „tacy ludzie (mowa również o abp. Kupnym, nowym wiceprzewodniczącym) mogą być liderami, obliczami instytucji, gdy nic się nie dzieje, a nie gdy walczy ona o swoją przyszłość, a spowolnienie zjawisk, które zdecydowanie go osłabiają, a mogą nawet doprowadzić Kościół do kompletnej utraty znaczenia, jak to miało miejsce w Irlandii”.
Jaki obraz idealnego lidera na czasy kryzysu wyłania się z obu tych krytycznych komentarzy? Otóż obaj panowie oczekują charyzmatycznego przywódcy religijnego na pierwszej linii frontu, który jednocześnie rozprawi się do końca z problemem pedofilii, a także wpadnie na cudowny sposób, jak dotrzeć do młodych ludzi, którzy masowo odchodzą z Kościoła.
ZOBACZ>>> Abp Wojda: czasy Kościoła masowego się skończyły
Słowem oczekują wielkiego biskupa, który odnowi oblicze tej ziemi. Prawdziwego męża opatrznościowego, nieomal gwiazdę popkultury, powszechnie szanowany autorytet. Zastanawiam się, czy rzeczywiście jest to dobra droga. W poprzednim wieku polski Kościół doczekał się dwóch takich osób – Jana Pawła II oraz Stefana Wyszyńskiego. To właśnie przez ich pryzmat nadal patrzymy na dzisiejszych przywódców polskiego Kościoła.
Pomyślałem jednak, wsłuchując się w te przedwczesne krytyki pod adresem abp. Wojdy, że może właśnie paradoksalnie nie potrzebujemy kogoś, kto aspirowałby swoim liderstwem do legendy tych wielkich kapłanów. Może powinniśmy wyleczyć się z syndromu JPII? Wizja i owszem jest potrzebna, ale być może bardziej potrzebujemy dziś pokornych, benedyktyńskich ojców, którzy będą pracować i się modlić, a nie roić o zbawiennym wpływie wielkich rewolucji?
Potrzebujemy dużych zmian, ale czy przypadkiem Tomasz Terlikowski i Robert Mazurek nie mylą perspektyw? Wbrew wrażliwości publicystów, których można zaliczyć do pokolenia JPII (choć nie lubię tego określenia), żywię nadzieję, że abp. Wojda taką benedyktyńską pokorą będzie się odznaczał.
Jakkolwiek by nie było, nie ulegajmy pokusie medialnej młócki. Po czynach go poznamy.
OPINIE STACJI7 to wartościowe komentarze do aktualnych wydarzeń, przygotowane przez grono doświadczonych publicystów.
W stałym dwutygodniowym rytmie piszą dla nas:
w poniedziałki – Tomasz Krzyżak,
we wtorki – Agata Puścikowska,
w środy – Marcin Makowski,
w czwartki – Konstanty Pilawa,
w piątki – Aneta Liberacka.
Zapraszamy!