Nasze projekty
Foto: flikr/episkopat.pl

Wstrząs kadrowy nie nastąpił. Zwyciężył kompromis

Tezy o końcu Kościoła w Polsce są przerysowane i w gruncie rzeczy obrażają tych hierarchów, którzy spokojnie i metodycznie pracują w cieniu

Reklama

Biskupi wybrali nowe władze. Przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski został abp Tadeusz Wojda, metropolita gdański. Jego zastępcą abp Józef Kupny, metropolita wrocławski. Jęki zawodu wybrzmiały w pierwszych komentarzach po tych wyborach. Spora część publicystów – także tych z koloratkami – obwieściła wręcz koniec Kościoła w Polsce. Oczekiwana rewolucja, wstrząs kadrowy nie nastąpił… Duża grupa komentatorów wieszczy zatem, że kadencja obu hierarchów będzie miałka, nijaka, bo obaj są ludźmi, którzy nie mają żadnej wizji, nie są liderami zdolnymi do tego, by ożywić polski Kościół, by porwać wiernych. To bardzo krytyczne opinie, ale czy prawdziwe? Tak naprawdę obaj hierarchowie jak dotąd byli szerzej nieznani. Nie funkcjonowali na pierwszych stronach gazet, wywiadów z nimi jak na lekarstwo. Śmiem postawić tezę, że o istnieniu abp Wojdy duża część opinii publicznej usłyszała właściwie 14 marca 2024 roku, gdy został wybrany przewodniczącym KEP. Czy zatem obawy są uzasadnione?

Prawdą jest, że abp Wojda ma bardzo krótki – lewie siedmioletni staż biskupi. Ale idzie za nim blisko trzydziestoletnie doświadczenie pracy w Watykanie. Znajomość funkcjonowania urzędów Stolicy Apostolskiej jest na stanowisku szefa KEP pożądana – wszak jest on łącznikiem między konferencją, a Watykanem. Ale to nie tylko umiejętność poruszania się po korytarzach w dykasteriach, ale także doświadczenia innych Kościołów, z którymi ludzie pracujący obok papieża spotykają się na co dzień. Jest to pewnego rodzaju zbiór, suma doświadczeń, które można wykorzystać właśnie w KEP.

Arcybiskup Kupny biskupem jest od blisko 20 lat. Można powiedzieć, że podwórko polskiego Kościoła zna doskonale, a z pewnością lepiej aniżeli abp Wojda orientuje się w sytuacji społeczno-politycznej. Kwestie społeczne są mu zresztą dość bliskie – jest bowiem specjalistą w zakresie katolickiej nauki społecznej i to spod jego ręki wyszedł w 2012 r. dokument społeczny KEP: „W trosce o człowieka i dobro wspólne”. Dokument, w którym sporo jest o relacjach państwo-Kościół, udziale katolików w polityce, dialogu, itd. Dokument, który co ciekawe, przed 12-laty był pozytywnie oceniany przez tych, którzy dziś niespecjalnie zadowoleni są z wyboru arcybiskupa na wiceprzewodniczącego…

Reklama

Wybór obu hierarchów jest z całą pewnością rezultatem jakiegoś kompromisu w ramach konferencji biskupów (z nieoficjalnych informacji wynika, że na przewodniczącego głos oddało ok. 63 proc. biskupów obecnych na sali). Próbą godzenia różnych wizji jej funkcjonowania, bo tak naprawdę rolą przewodniczącego i jego zastępcy jest koordynacja wewnętrznych prac KEP. Pełnią co prawda także funkcje reprezentacyjne, ale za to co dzieje się w poszczególnych diecezjach odpowiadają ich ordynariusze. Nawet program obrad KEP nie jest arbitralną decyzją prezydium lecz wypracowywany jest podczas spotkań rady stałej – ciała znacznie bardziej rozbudowanego, w którym reprezentację mają również biskupi pomocniczy. Podczas posiedzeń KEP głos obu hierarchów waży dokładnie tak samo jak głosy innych. 

W lamentach nad decyzjami biskupów, w głosach o nijakości wybranych pobrzmiewa tęsknota za liderem Kościoła. Za kimś na miarę kard. Stefana Wyszyńskiego. Ale tamte czasy, gdy Kościół takiego lidera potrzebował nie wrócą. Nie ma takiej potrzeby. I może moment, w którym na przewodniczącego i zastępcę wybrano biskupów mało znanych jest tym, w którym warto to sobie uświadomić.

Ale. W przedwyborczych dysputach medialnych dało się wyczytać, że jednym z poważniejszych problemów Kościoła, z którym będzie się mierzył nowy przewodniczący jest kwestia skandali seksualnych. Po wyborach także się to podkreśla i wskazuje, że obaj hierarchowie nie dadzą rady. Ale w tej dyskusji umknęła jedna, ważna i niezwykle istotna decyzja personalna. Nie jedna. Dwie Po pierwsze: delegatem KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży na kolejną – drugą kadencję – wybrano abp Wojciecha Polaka. Po drugie: w niemal niezmienionym składzie zatwierdzono na kolejne cztery lata Radę Fundacji Świętego Józefa. Nie odsunięto zatem ludzi, którzy prowadzą realne działania na rzecz pokrzywdzonych, budują system prewencji i ochrony małoletnich. To jest jednak jakiś znak zaufania dla tej ekipy ze strony innych hierarchów, którzy w odbiorze medialnym w tym temacie sami dobrych notowań nie mają.

Reklama

Inna rzecz, że do wspomnianej już rady stałej KEP wybrano abp. Adriana Galbasa, w którym wiele osób widziało kandydata na szefa konferencji. Członkami Komisji Nadzorczej Światowych Dni Młodzieży w miejsce abp. Adama Szala i bp. Edwarda Dajczaka – obu aktywnie zaangażowanych w duszpasterstwo młodzieży, ale jednak starszych wiekiem – wybrano zdecydowanie młodszych biskupów: Roberta Chrząszcza i Adama Baba. Abp Adrian Galbas został też członkiem Komisji Wspólnej Przedstawiciel Rządu RP i KEP. Do gremium tego powołano także bp. Krzysztofa Wętkowskiego, będącego także członkiem Rady Prawnej oraz Kościelnej Komisji Konkordatowej. 

Przewodniczący i wiceprzewodniczący KEP są jej twarzami, ale jednak realna praca toczy się w zespołach problemowych. Od nich wychodzą propozycje przeróżnych rozwiązań, które potem stają na posiedzeniach KEP. Tezy o końcu Kościoła w Polsce są zatem przerysowane i w gruncie rzeczy obrażają tych hierarchów, którzy spokojnie i metodycznie pracują w cieniu. A jak poradzą sobie ze swoimi funkcjami arcybiskupi Wojda i Kupny, czas pokaże.

Reklama
Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę