Nasze projekty

Marcin Makowski: Co Polska może wnieść do współczesnej Europy? Te wybory dały odpowiedź

Polska zawsze była w Europie inna. Inaczej rozumiała kwestie wiary i państwowości. Dzisiaj właśnie ta odmienność może być naszą siłą i wartością, którą wniesiemy do Unii Europejskiej.

Reklama

Wiele osób słysząc dzisiaj słowo”polityka”, instynktownie wypełnia je treścią zaczerpniętą z popkultury. Brutalność w dążeniu do władzy niczym w „Grze o Tron”, cynizm i pragmatyzm jak w „House of Cards”. Gdzie w tym wszystkim miejsce na wartości? Czy debatę wokół nich nieodwracalnie sprowadzono do roli jednego z mechanizmów marketingu politycznego, mającego mobilizować elektorat? A może nie doceniając ich znaczenia dla przeciętnego wyborcy, partie, które aksjologię wykorzystują w sposób cyniczny, długodystansowo skazują się na porażkę?

Papierowa ofensywa

Warto zadać sobie te pytania w kontekście wyborów europarlamentarnych, zarówno w odniesieniu do całego kontynentu oraz naszego, polskiego podwórka. W końcu nie jest tajemnicą, że debata wokół wartości zdominowała ostatnie tygodnie kampanii. Temat rozdziału Kościoła od państwa, w epoce po „Klerze” i dokumencie braci Sekielskich, stawał się nie tylko główną osią dyskusji przy rodzinnych stołach, ale również na szczytach polityki. Barbara Nowacka z Koalicji Europejskiej przedstawiła projekt referendum zakładającym usunięcie lekcji religii ze szkół i wprowadzenie jakiegokolwiek uprzywilejowania finansowego Kościoła ze strony państwa. Robert Biedroń nie ukrywał, że jednym z filarów jego nowej partii, oprócz promocji związków partnerskich, liberalizacji prawa aborcyjnego i dekarbonizacji kraju, będzie postulat „odcięcia kościelnej pępowiny”. Przemówienie Leszka Jażdżewskiego na Uniwersytecie Warszawskim przed wykładem Donalda Tuska odbijało się echem w mediach długo po majówce. Antyklerykalizm oraz zapowiedź „utraty przez Kościół transcendencji”, miała podziałać mobilizująco na elektorat opozycji, natomiast skandale pedofilskie wśród duchownych, demobilizująco na elektorat rządowy.

? PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Popfiction S01E16: Czarnobyl. Katastrofa propagandy

Reklama

Widzimy już, że ten scenariusz się nie sprawdził, a polskie społeczeństwo wyszło poza ramy, w które chcieliby je ubrać niektórzy publicyści, socjolodzy i politycy. Nawet na tle laicyzującej się Europy, Polacy okazali się bardziej konserwatywni i przywiązani do tradycji, niż skłonni bylibyśmy o sobie samych pomyśleć. O tym, jak bardzo nie doceniła tego klasa polityczna niech świadczy fakt, że gdy na odbywającym się 11 maja w Gdańsku Marszu Równości doszło do inscenizacji profanującej Eucharystię, prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz nie reagowała. Mało tego, we wpisie na Twitterze pod zdjęciem ukazującym to wydarzenie (a sama była uczestniczką Marszu), stwierdziła, że nie obraża ona katolików. Gdy okazało się, że wydarzenie z dnia na dzień spotykało się z większą krytyką, a wyborcy nie skręcili gwałtownie na lewo, niespełna cztery dni później wystosowała list do organizatorów, pisząc o swoim oburzeniu i „przemocy symbolicznej”, która wymierzona była w osoby wierzące. Podobnie, również po fakcie, uczynił prezydent Sopotu, „Bardzo mi przykro i ubolewam, że V Trójmiejski Marsz Równości stał się dla części uczestników okazją do obrażania uczuć religijnych wielu Polaków. Moim skromnym zdaniem, jak ktoś chce walczyć o równość i tolerancję, to nie powinien obrażać innych” – stwierdził Jacek Karnowski.

Uroczystość ku czci św. Stanisława – Kraków, 11 V 2019 r. Foto: episkopat.pl

Przywiązani do wiary

Być może, aby zrozumieć przyczyny mobilizacji konserwatywnego elektoratu, trzeba sięgnąć głębiej do polskich tradycji? Czym wyróżniamy się na tle Unii, że podobne „wiatry zmian” jak w Irlandii czy we Francji, u nas słabną? Moim zdaniem jednym z powodów jest głębokie i unikatowe zakorzenienia religii w świadomości społecznej Polaków. W momencie tworzenia się oświeceniowych modeli świeckiego państwa, w Rzeczpospolitej pozbawionej państwowości, katolicyzm stanowił element tożsamości narodowej. Wygłaszane po polsku kazania odróżniały nas od protestanckich Prusów czy prawosławnych Rosjan. Nie bez powodu, jeśli nasi rodacy mogli się cieszyć podczas zaborów choćby cieniem swobód i niezależności, odbywało się to na terenie Galicji, czyli zaboru austriackiego pod auspicjami monarchii katolickich Habsburgów.

? PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Święci założyciele zjednoczonej Europy

Reklama

Choćby z tego powodu, utożsamienia wiary z państwowością, w Polsce nigdy nie przyjął się model świeckości, wykuwany podczas dwóch rewolucji końca XVIII w.: amerykańskiej i francuskiej. W modelu amerykańskim świeckość definiowała niezależność przestrzeni państwa od klerykalizacji i wpływu na nią konkretnej religii. Z kolei francuskie „laïcité” zakładało, że sfera religijna nie ma prawa obywatelstwa w płaszczyźnie życia publiczno-państwowego. W odróżnieniu od tak – momentami radykalnych – postaw, konstytucja RP zakłada tylko, albo aż „bezstronność” państwa. „Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę wyrażania ich w życiu publicznym” – czytamy w art. 25 ust. 2.

Przedmurze 2.0

Zarówno podczas wyborów Europejskich jak i w szerszej perspektywie trwania naszej państwowości widać, że Polska ma coś unikatowego do przekazania i powiedzenia na przestrzeni wartości reszcie kontynentów. Nie bez powodu od XV w. zarówno polska dyplomacja, jak i wielcy myśliciele (Kallimach, Niccolo Machiavelli, Erazm z Rotterdamu czy Sebastian Brant), nazywali Rzeczpospolitą Obojga Narodów „przedmurzem chrześcijaństwa”. Antemurale christianitatis, choć wtedy oznaczało obronę granic przez najazdami Tatarów i Turków, również dzisiaj, w sensie obrony pewnego kanonu wartości, może być naszym pozytywnym wyróżnikiem. Polskie społeczeństwo jest bowiem na tyle dojrzałe, że pomimo krytyki hierarchii Kościoła katolickiego w kwestii tuszowania przestępstw pedofilii, nadal widzi w samej wierze i chrześcijaństwie rezerwuar wartości, których nie da się wykorzenić tak łatwo, jak niektórzy skłonni byliby sądzić.

? PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Rozmowy z Janem Pawłem II. Europa

Reklama

Różnimy się tą tendencją i zwrotem wyraźnie od reszty Unii, w której w wyborach do Parlamentu Europejskich – choć wygrała frakcja Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci), większość głosów zagospodarowały siły socjalistów, liberałów i zielonych. Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy – frakcja do której należy PiS – zdobyła jedynie 8,4 pp. głosów w skali Unii. Jako społeczeństwo idziemy zatem w pewnym sensie pod prąd trendom politycznym kontynentu. Tyle, że nie powinno nas to dziwić, bo właściwie zawsze było inaczej. Być może ten fakt i sposób, w który się różnimy, może być dzisiaj największym ubogaceniem całej wspólnoty. Polska może stać na straży wartości, o ile nie będzie ich traktować instrumentalnie i znajdzie w chrześcijaństwie elementy uniwersalne dla całego społeczeństwa. Już raz, w wielonarodowej Rzeczpospolitej Jagiellonów, taki model przyczynił się do największego sukcesu polskiej państwowości w jej dziejach.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę