Ks. Jan Kaczkowski miał glejaka mózgu. Mimo śmiertelnej choroby intensywnie pracował odwiedzając chorych, potrzebujących i umierających. Jak podkreślał w publikacjach i swoich książkach „żył na pełnej petardzie”. Uważał, że cierpienie da się oswoić. Choć wcale nie jest to łatwe.
W licznych wywiadach zaznaczał, że należy chorym mówić prawdę. Tylko trzeba to robić przede wszystkim z miłością. Tak samo wielokrotnie wskazywał jak ważny jest sakrament namaszczenia chorych. Nie powinno się nim czekać do „ostatniej chwili”.
Sam śmiertelnie chory, nigdy nie zapominał o innych chorych. A czy my – zdrowi i pełni sił potrafimy zauważyć obok tych starszych, chorych, zniedołężniałych? Czy umiemy wygospodarować w swoim planie życia choćby chwilę dla chorego i potrzebującego człowieka?
Papież Franciszek zachęca ciągle do ponownego odkrycia uczynków miłosierdzia. Podkreśla, że „miłosierdzie nie jest postawą na pokaz. Jest sprawdzianem autentyczności naszej postawy jako uczniów Jezusa, naszej wiarygodności jako chrześcijan we współczesnym świecie”.
Przeczytaj również
Zdajmy dobrze ten sprawdzian. Rozejrzyjmy się wkoło siebie. Wygospodarujmy czas. I z prawdziwa miłością odwiedźmy chorych.