Julia Bujas na ŚDM do Lizbony pojechała z grupą młodych z Trzemeśni, z archidiecezji krakowskiej. Swój pobyt w Portugalii rozpoczęli od wizyty w Fatimie. Najbardziej podobała mi się Bazylika Matki Boskiej Różańcowej, w której znajdują się grobowce Łucji, Hiacynty i Franciszka oraz Kaplica Objawień, w której mieliśmy Mszę. Wrażenie zrobiło na mnie także patrzenie, jak ludzie na klęcząco przemierzają trasę od jednej bazyliki do drugiej. Było w tym coś naprawdę przejmującego – pisze w swoim świadectwie zamieszczonym na stronie internetowej archidiecezji krakowskiej.
„Część mojego serca została w Portugalii”
Julia spędziła Dni w Diecezjach w Felgueiras (Friande), oddalonego o ok. 50 km od Porto. Jak podkreśla mieszkańcy miasta okazali się najbardziej życzliwymi ludźmi, jakich dotąd poznała.
STACJA7 POLECA
Okazało się, że duża część naszej portugalskiej rodziny mieszka w tym samym mieście, co oznaczało, że codziennie na kolacji mieliśmy innych gości: ciocie, wujków, kuzynów, dziadka. Czułyśmy się jak członkowie tej wielkiej familii i wiem, że oni również nas tak traktowali. Inni członkowie naszej grupy tak samo ciepło wypowiadają się o swoich rodzinach. Dlatego, gdy przyszło do pożegnania, tak trudno było się rozstać. Zostałyśmy zapewnione, że od teraz ich dom jest naszym domem i zawsze możemy tam wrócić. Tak więc część mojego serca już na zawsze została w Portugalii.
CZYTAJ: Nastolatka odzyskała wzrok w czasie ŚDM w Lizbonie. „To moje nowe urodziny”
„To była najtrudniejsza decyzja”
W czasie pobytu w Lizbonie przyszły pierwsze trudności, które udało się pokonać. Szybko okazało się, że będzie to dla mnie czas trudnych wyborów, cierpliwości i zaufania. Jako że byłam drugim liderem swojej grupy, już przy rejestracji musieliśmy z księdzem podjąć bardzo trudną decyzję, kogo z naszej grupy umieścić w rodzinach, a komu przypadnie nocleg w szkole. Okazało się bowiem, że nie ma tylu miejsc, żebyśmy wszyscy mogli mieszkać u kogoś. Była to chyba najtrudniejsza decyzja, jaką przyszło mi podjąć podczas całego tego wyjazdu. Gdy to się udało, przyszedł czas, by rozlokować się w szkole.
Przeczytaj również
Wolontariusze, którzy zajmowali się nami podczas naszego pobytu w szkole, byli naprawdę wspaniali. Robili wszystko, by było nam jak najlepiej i może dlatego spanie w szkole okazało się nie takie złe, jak zapowiadało się na początku – dodaje.
ZOBACZ: Wyjątkowy gest wobec papieża wolontariuszki ŚDM z zespołem Downa. Zobacz nagranie!
„To przeżycie, które zapamiętam na długo”
Czas wydarzeń centralnych z udziałem papieża był dla niej pełen różnych emocji. Czwartek był dla mnie chyba wyjątkowym dniem tego wyjazdu. Zaczął się największym kryzysem, który pogłębił się, gdy okazało się, że siedzimy w takim miejscu, z którego nie byłam w stanie zobaczyć nawet telebimu. Był to dla mnie wyjątkowo trudny moment, bo w tamtej chwili wydawało mi się, że nie po to przyjechałam, żeby nawet nie zobaczyć Franciszka. Poleciało dużo łez. I nagle okazało się, że przejeżdża koło naszego sektora. Choć udało mi się dostrzec jedynie rękę i kawałek głowy, to wiedziałam, że tam jest i to było dla mnie takie mocne doświadczenie. Szczególnie, gdy przede mną obracały się osoby z innych krajów, równie wzruszone jak ja i na krótką chwilę padałyśmy sobie w objęcia.
Droga krzyżowa w piątek również była przeżyciem, które zapamiętam na długo. Siedziałam blisko telebimu, dzięki czemu widziałam wszystko, co dzieje się niedaleko. A po niej koncert, na którym ujrzałam po raz pierwszy w takim wymiarze prawdziwą chrześcijańską radość. Było to bardzo umacniające doświadczenie.
CZYTAJ: Franciszek do wolontariuszy ŚDM: „Bądźcie surferami miłości”
„Najważniejsi są… ludzie”
Julia zaznacza, że podróż na czuwanie z papieżem była dla niej czasem trudnego kompromisu. Okazało się, że jest tak wiele osób, że nie uda nam się dojść tam na czas. I wtedy podjęliśmy z częścią grupy decyzję o tym, żeby pójść do pobliskiego parku i tam się przespać, czuwanie zobaczyć na transmisji w telefonie, a następnego dnia rano pójść na Mszę do wszystkich ludzi zgromadzonych w Parku Tagu.
Właśnie wtedy odkryłam, czym tak naprawdę są Światowe Dni Młodzieży. Wiadomo, spotkanie z papieżem jest bardzo ważne i wydawałoby się, że to o to w tym wszystkim chodzi. Ja jednak przekonałam się, że najważniejsi są ludzie. To jak jeden drugiego podnosi, gdy ty nie masz już siły iść dalej podczas czterdziestostopniowego upału, zawiązane przyjaźnie i świadectwa wiary innych. Tym dla mnie są Światowe Dni Młodzieży.
diecezja.pl, zś/Stacja7