Nasze projekty
Reklama

Miłosierna 14. Supermoc #5. Rozumem albo siłą

"Por la razón o la fuerza" – "rozumem albo siłą" mówi chilijska dewiza, smutnie opisując sposób działania świata, który niewątpliwie uległ drastycznej przemianie od czasów starożytności, kiedy to mawiano, że więcej znaczy rozum niż siła. Czy jednak taka jest prawda o człowieku? Czy to może tylko jej cień, w którym nawet to, co dobre, zdaje się być jedynie mroczne?

Wielu obserwatorów naszego świata twierdzi, że żadna taka rewolucja nie nastąpiła i że człowiek aż tak się nie zmienił, że zmieniło się zaledwie środowisko. Mieć trzeba tylko na uwadze fakt, że zwykle, gdy badacze ludzkości mówią „człowiek”, to ujmują go tylko w części. Jego istnienie, działanie, odczuwanie, myślenie, wszystko to, co nazywamy życiem ujmują tylko pod pewnym kątem.

Pełnią prawdy dysponuje Pan Bóg, który podał ją nam przez objawienie. A ono dziś w liturgii słowa ma ciekawy i jak zawsze aktualny rys. Wielu, którzy usłyszeli dzisiejsze czytania, mogło wyjść z kościoła z podniesioną głową. Śpieszę z wyjaśnieniem: w liście św. Jana mowa dziś o sprawiedliwości Abla i nienawiści, jaką żywił do niego jego brat (Kain) z powodu swoich złych uczynków, które zapewne musiał konfrontować z dobrym postepowaniem Abla. Zakładając, że wprowadzenie do Mszy nie było zbyt długie, a człowiek w skupieniu utrzymuje się podobno przez pierwsze 7 minut, można pokusić się o stwierdzenie, że ci mniej wytrwali tylko tyle usłyszeli i odpłynęli do portu własnej fantazji i samozadowolenia, obierając azymut wyznaczony przez samego Jana, że jak was nienawidzą, to pewnie dlatego, że również sprawiedliwi jesteście. Jednak to tylko część liturgii słowa i tylko część prawdy.

Czytamy tam również o zachęcie, którą nam Chrystus podsuwa swoim dziełem. Mowa by sięgnąć po inne środki zbawienia niż usprawiedliwienie własnego postępowania, które przecież nikomu nic nie daje… Mowa by oddawać życie jeden za drugiego. Oczywiście nie zachęcam do uśmiercania się ze słowem „poświęcenie”. Chodzi o coś zupełnie innego.

Reklama

6b

Dostrzegamy w naszym codziennym życiu wielki głód. Była o nim mowa już parę razy. Ma on wiele oblicz. Może przyjmować wiele form. Nim najgłębszy z nich, głód Boga, który jest miłością zostanie uświadomiony, człowiek napotyka wiele innych „głodów” których przedmiotem jest szereg wartości. Jednak jest jeszcze jeden rodzaj głodu. Taki, który widzimy nie u siebie, a u innych. Taki, któremu sami ulegamy, nawet o tym nie wiedząc. To głód szczególnie widoczny. Jesteśmy bowiem głodni dobra. Jeśli głodni, to zarazem odczuwamy brak tegoż dobra. Teraz już chyba mnie rozumiecie.

Reklama

Często bowiem widać u innych pewne braki, których oni sami nie są jeszcze świadomi. Przy założeniu, że jesteśmy altruistami i nie pragniemy kogoś poniżyć z powodu jego braków, jego nieuświadomionych „głodów”, to często mimochodem potrafimy komuś takiemu boleśnie uświadomić jego niedomagania. Czy to rzeczywiście sedno problemu? Czy to jest prawdziwie Chrystusowe myślenie? Czy może to po prostu tylko próba pouczenia kogoś, kto ma mniej umiejętności, sprawności (różnego typu, także arystotelesowskich) od nas?

Trening #5

Gdy przy najbliższym spotkaniu z drugim człowiekiem odczujesz, że komuś brak jakichś pozytywnych cech, gdy ktoś nawet zacznie irytować Cię swoimi brakami, to zamiast uświadamiać mu słownie jego własny głód, nakarm go tym, czego sam najbardziej potrzebuje. Nakarm go tym, czego nie zna. Nie unoś się pychą i nie taplaj w samozadowoleniu, gdy stwierdzisz, że ludzie nie lubią Cię, gdy masz coś, czego oni nie posiadają. Podziel się tym. Sprawa jest prosta – daj to co masz, a czego brak u innych tak bardzo Cię zajmuje!

Reklama

Krzysztof Krzemiński, kleryk IV roku WSD w Pelplinie

Reklama

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Zatrudnij nas - StacjaKreacja