
Przepiękne ikony wykonane przez bezdomnych
Bezdomni, z życiorysami podartymi na strzępy, odarci z nadziei i dobrych wspomnień, pewnego dnia usiedli przed stoliczkami z przyborami do malowania, by spotkać się twarzą w twarz z Chrystusem. To były ich pierwsze ikony w życiu.
Zaczęło się od rekolekcji. Dość nietypowych, ponieważ były to rekolekcje z… pisania ikon. Prowadził je Roman Zięba – ikonopisarz, pielgrzym, który sam nie do końca wierzył na co się porywa. Jednak stało się… bezdomni, z życiorysami podartymi na strzępy, odarci z nadziei i dobrych wspomnień, pewnego dnia usiedli przed stoliczkami z przyborami do malowania, by spotkać się twarzą w twarz z Chrystusem. To były ich pierwsze ikony w życiu. Dla wielu z nich (jeśli nie dla wszystkich) to było także pierwsze spotkanie z Chrystusem, który pozwolił się namalować drżącą dłonią mieszkańca wielkomiejskich kanałów – zaznacza Grzegorz Kiciński, dyrektor Fundacji Aniołów Miłosierdzia.
Tak. Uczestnikami rekolekcji byli bezdomni, którzy nigdy wcześniej nie tworzyli ikon. Co więcej prawdopodobnie nigdy wcześniej nie spotkali Chrystusa. Rekolekcje był dla nich czymś zupełnie nowym. Było ich ośmiu. W klasztorze sióstr “kalkutanek” w Szczecinie, przez tydzień tworzyli swoje niezwykłe dzieła.
PRZECZYTAJ>>> Twoja Biblia. Ubóstwo to skarb
Wyzwanie, którego skutków nikt nie mógł przewidzieć
Samo przedsięwzięcie od samego początku budziło sporo wątpliwości – zaproszenie osób z ulicy, które często mają problem alkoholowy do wzięcia udziału w czymś co wymaga ogromnej dyscypliny, skupienia, ale przede wszystkim duchowego zaangażowania było wyzwaniem, którego skutków nikt nie był w stanie przewidzieć.
Nie chodzi tutaj o talent czy zdolności plastyczne, gdyż w czasie pisania ikon korzysta się z szablonów, ale przede wszystkim o samodyscyplinę, staranność i dokładność. W tym momencie pojawia się pytanie, czy nie jest to ponad siły tych osób?
Przeczytaj również
„Z ikony spojrzały na nich oczy Chrystusa”
Siostry jednak uwierzyły, że takie rekolekcje mają sens i zaprosiły ósemkę podopiecznych, którzy przychodzą do nich na ciepły posiłek. Wyjaśniły im o co chodzi i przygotowały miejsce, gdzie będą mogli nocować. I tak przez osiem dni codziennie uczestniczyli we Mszy św., godzinnej adoracji, a przez sześć godzin tworzyli swoje dzieła w pracowni.
Pokazywałem im na czym ta modlitwa pędzlem polega. Nie wierzyli, że może im się udać, że są w stanie stworzyć tak trudne i skomplikowane obrazy. Jednak zaufali moim zapewnieniom, że to nie kwestia talentu czy zdolności, tylko posłuszeństwa i wiernego podążania za wzorcem. Rozumiecie? Nie rozumieli, ale poszli tą drogą. Trochę jakby mechanicznie, wbrew sobie. Weszli w ciemność. I trzeciego dnia ich czynności na desce zaczęły pokazywać owoce. Z ikony spojrzały na nich oczy Chrystusa. Byli wstrząśnięci – opowiada Roman Zięba, który prowadził zajęcia.
Odtąd przykładali się jeszcze bardziej. Wręcz dopieszczali swoje ikony. Poczuli że naprawdę są prowadzeni. Okazywali wielką wdzięczność, że ktoś zaprosił ich do tej drogi, że ktoś w nich uwierzył. W pracy i na posiłkach towarzyszyła nam cisza. Z początku myślałem, że nie wytrzymają. Codzienna msza święta, osiem godzin w pracowni, potem jeszcze godzinna adoracja… Jednak wytrwali. I ta droga ich odmieniła. I jeszcze te ich spowiedzi… jedna po 30 latach, druga po 25… – dodaje Roman Zięba.
ZOBACZ TEŻ>>> Bezdomność zaczyna się od samotności
Portret Boga, sporządzony dłońmi biedaka
Pan Roman, który prowadził warsztaty zapytał każdego z nich, czy zgodzą się oddać swoje ikony na aukcję, z której dochód zostanie przekazany na jedyne hospicjum dla dzieci na Litwie. Zgodzili się, przepełnieni wzruszeniem, że to co robią ma dla kogoś jakąkolwiek wartość.
Ikony choć nie sporządzone dłońmi malarza, niosą ze sobą wielką wartość. Deska z portretem Boga, sporządzonego dłońmi biedaka. Choć widać, że te dłonie nie są dłońmi malarza, choć widać, że czasem drżą, ta ikona jest cenniejsza niż najdawniejsze egipskie hieroglify na ścianach wszystkich pustynnych grobowców faraonów, choćby dlatego, że… jest prawdą – podsumowuje Grzegorz Kiciński.
Większość ikon została przekazana na licytację na rzecz hospicjum dla dzieci w Wilnie a jedna z nich trafiła na Perełki dla Michaeli – bazarek charytatywny – Most do Nieba.
pa, Grzegorz Kiciński/Stacja7