Trudno oprzeć się wrażeniu, że pieniądze i dobra materialne, to w pewien sposób ulubione pole działania Złego, który w ten sposób kusił nawet Pana (Łk 4,5-7). Czy zatem bycie bogatym i szczęśliwym na ziemi wyklucza szczęście w niebie? W jaki sposób nie wpaść w pułapkę przywiązania do rzeczy materialnych?
W kilkunastu wersetach Jezus zamyka historię dwóch ludzi, którzy w diametralnie różny sposób wykorzystali swój czas na ziemi. Sposób w jaki po mistrzowsku opowiada ich losy mówi sporo o tym, po czyjej stronie stoi w tej historii Bóg.
Bogacz – człowiek bez imienia
Przeczytaj również
Był pewien człowiek (anthropos tis), którego jedynym zajęciem na ziemi było ubierać się kosztownie i dobrze się bawić. Bogacz z naszej przypowieści nosi purpurę i bisior symbol godności, szaty królewskie. Radość, której doświadcza (gr. eufaino), w Biblii często pojawia się w kontekście uczty, wspólnoty i bycia blisko Boga. Bogacz to człowiek prawdziwie obdarowany przez Pana. Jego życiu nie brakowało niczego, aby być szczęśliwym i uszczęśliwić innych. A jednak zmarnował on Boże dary. Wymowny jest brak imienia naszego bohatera. Od początku zapowiada on dramat osoby, której życie zmierza ku nicości, nic po sobie nie pozostawi.
Łazarz – porzucony skarb
U bram pałacu bogacza leżał żebrak. Właściwie greckie słowo ebebleto, które się tu pojawia, lepiej przetłumaczyć „był porzucony” lub „został zdeponowany”, jak w przypowieści o minach z Mt 25,27. Łazarz jest największym skarbem bogacza, który ten lekkomyślnie porzucił przed bramą swego pałacu. Pan złożył żebraka w ręce bogatego, jak składa się cenny depozyt z nadzieją, że tamten coś z nim zrobi. To prawdziwa szansa dla bogacza i jego bilet do nieba. Biedak nie jest w tej historii postacią drugorzędną. Poznajemy jego imię – „Łazarz”. Co za ironia. To imię pochodzi od hebrajskiego Eleazar – Bóg pomógł. W jaki sposób Bóg pomógł temu nieszczęśnikowi, który dzień w dzień czekał na odpadki ze stołu bogacza, a i tych, jak wskazuje na to historia, mu odmówiono? Poczekajmy, w tej opowieści wszystko ma swój głębszy sens, który odsłania się powoli. Tymczasem zatrzymajmy się na scenie, w której przed bramą pałacu bogacza leży porzucony skarb – Łazarz.
Właściwa historia zaczyna się po śmierci
Tu jak w klasycznym dramacie następuje obrót sceny, dekoracje się zmieniają i znajdujemy się w zaświatach. Okazuje się, że pierwszy wers to tylko wstęp do prawdziwej historii, która toczy się dalej w świecie po śmierci. Życie ziemskie jest cudowne ale to tylko wstęp do właściwej opowieści o niebie. Mogliśmy to przeczuć. Brama pałacu bogacza (pylon) była aluzją do bramy śmierci, przez którą przechodzą obaj bohaterowie. To także aluzja do bram królestwa, które otwierają się przed nami już za naszego ziemskiego życia (Ap 21,12; 22,14). Umarł Łazarz i aniołowie na rękach zanieśli go na łono Abrahama. Jakiż kontrast wyczuwa się w opisie śmierci bogacza – umarł bezimienny i został… pogrzebany, dosłownie wrzucony do dołu. Bóg zatroszczył się o swojego Łazarza, podczas gdy bogacz obsuwa się w nicość. A więc dla niego nie ma już nadziei?
Piekło bogacza
Bogacz trafia do otchłani, dosłownie do Hadesu, który, podobnie jak w greckich mitach i dziełach filozofów, określa miejsce, do którego trafiają po śmierci wszystkie dusze. Tutaj jednak Hades okazuje się już być miejscem ostatecznego rozwodu, rozdziału pomiędzy złymi i dobrymi. Bogacz jedynie z daleka dostrzega szczęśliwego Łazarza, spoczywającego u boku Abrahama, podczas gdy on cierpi straszliwe psychiczne i fizyczne męki. Być może powodem cierpienia jest to, że widzi szczęście, które utracił na wieki, a może są nim żywe wciąż, a niemożliwe do zaspokojenia ludzkie pragnienia? Dante, opisując Inferno, piekło w którym przebywają potępione dusze, pisał, że powodem ich największego cierpienia jest fakt, że nie mogą umrzeć i zakończyć w ten sposób swej męki. To idea bliska Łukaszowi, który opisuje stan bogacza jako nieustanną agonię, stan psychicznego niepokoju, trawiący ogień (odynaomai).
Bóg kochający i sprawiedliwy
Bogacz prosi Abrahama, by ulitował się i posłał Łazarza, aby ochłodził nieco jego udręczone ciało. Abraham odpowiada czule – teknon – dziecko, Bóg wciąż kocha i z żalem patrzy na cierpiącego bogacza. Potem jednak jego słowa brzmią już jak nieubłagany wyrok. Wspomnij, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę. Twój obecny stan jest więc, konkluduje, efektem życiowej sprawiedliwości. Tu powraca nasze początkowe pytanie. Czyżby sam fakt posiadania bogactw i łatwego życia miał automatycznie prowadzić do potępienia po śmierci? Znaczy to, że kto nie zaznał goryczy na ziemi, jak powiada Wieszcz, nie przekroczy progów nieba?
Absolutnie, nie. Bóg nie ustalił tak nielogicznych reguł i to nie On jest odpowiedzialny za stan, w którym znalazł się bogacz. Podkreśla to współczująca odpowiedź Abrahama, dziecko, i całe wprowadzenie do pozaświatowego dramatu. Jezus mówi wyraźnie że Łazarz leżał porzucony, przez kogóż jeśli nie przez bogacza, pod bramą jego pałacu, i że psy liżące mu rany miały więcej współczucia dla jego biedy, niż człowiek który mieszkał obok. Grzechem bogacza nie było ani bogactwo ani radosne życie, był nim brak serca, z jakim nie potrafił dzielić się tym, co miał, z potrzebującymi.
Morał
Czas śmierci to czas rozwodu ostatecznego. Po tamtej stronie między niebem i piekłem zionie chasma, przepaść nie do przebycia, jednak podział dokonuje się już tu, na ziemi. Bramy Królestwa to bramy mojego domu, szkoły, pracy, biura, uczelni. To bramy mojego serca, przed którymi Pan deponuje skarby osób, relacji, doświadczeń. Czy nie przechodzę obok nich obojętnie zapatrzony w swoje życie? Wykorzystujmy dobrze czas, który został nam dany, słuchajmy Słowa Pana nie czekając na głosy z zaświatów. Nikt z nas przecież nie wie, ile przyjdzie mu czekać na jego osobisty rozwód ostateczny.
Z cyklu „Przypowieści – Jezusowy styl” polecamy również:
Faryzeusz i celnik (Łk 18,9-14)