Na wstępie o. Adam przyznaje, że wielu ludzi w rozmowach pyta go, skąd brać chęć do życia. Mówią, że są przytłoczeni cierpieniem, codziennością, trudnymi relacjami i nie mają siły z tym wszystkim się zmagać – przyznał dominikanin. Właśnie wtedy zadają pytanie: skąd brać taki chrześcijański entuzjazm?
Zdaniem o. Szustaka odpowiedź jest bardzo prosta. I zawarta już w źródłowym znaczeniu greckiego słowa „entuzjazm”, pochodzącego od słów „en Theos” oraz „ousia”. Dosłownie więc oznacza… istotę zanurzoną w Bogu. To by sugerowało, że prawdziwy entuzjazm może wziąć się tylko z jednego: totalnego, całkowitego zanurzenia serca w Bogu. Człowiek nie jest w stanie żyć entuzjastycznie, jeśli się nie zanurzy w Panu Bogu. (…) Nie możesz wykrzesać z siebie entuzjazmu! To słowo mówi, że ktoś kto jest na trwale zanurzony w Bogu, ten może mieć entuzjazm na stałe jako swoją istotę.
Czy to oznacza, że osoby nie wierzące nie mogą mieć w sobie entuzjazmu? Po ludzku, jesteśmy w stanie wytworzyć jakiś entuzjazm, ale uwaga – on jest strasznie krótkotrwały. Nie chodzi o to, że trwa tylko 5 minut, może nawet trwać pół roku. Takie jest moje doświadczenie. Entuzjazm, który nie wziął się z zanurzenia się w Bogu, nie jest długotrwały.
Albo zanurzysz się w Bogu, czyli będziesz Go szukać, z Nim przebywać, słuchać, zanurzać się w Jego słowie, będziesz trwać Jego sakramentach, szukać Jego łaski, Pan Bóg stanie się treścią twojego życia albo nie będziesz mieć w sobie trwałego entuzjazmu. Tak, pojawią się takie albo inne fale radości, ekscytacji, ale to, że to nie jest trwałe, jest właśnie stąd.