„Proszę o trochę szarego mydła i łyżkę, bo nie mam czym jeść... Proszę o trochę sacharyny… Upiecz mi Mamusiu naleśników 20…” - listy o takiej treści wysyłały do swoich rodziców dzieci z obozu koncetracyjnego w Łodzi. Do tej pory część z tej korespondencji pozostawało częścią prywatnego archiwum.
Gdy ogłoszone zostało powstanie Muzeum Dzieci Polskich (…) zaczęły zgłaszać się do nas osoby, które chcą podzielić się swoją wiedzą o tamtych czasach. Ujawniają nieznane fakty, wskazują miejsca, informują nas o zdjęciach i dokumentach. Nasi historycy przeszukują więc archiwa, także te prywatne. (…) tragiczna historia małych bezbronnych ofiar niemieckich zbrodni była przez lata zapomniana. Teraz odkrywamy prawdę o obozie przy ulicy Przemysłowej w Łodzi. Ujawnimy wszystkie fakty, pokażemy całą prawdę o tym miejscu – podkreślił dyrektor Muzeum Dzieci Polskich Ireneusz Maj,.
Co istotne – treść listów, które wzbogaciły archwium Muzeum i tak nie oddaje tego, co przeżyły dzieci w obozie koncentracyjnym. Nie mówią one o biciu, chorobach. Każdy list bowiem był pisany pod cenzurą strażników.
Kochana Mamusiu…
Oto kilka cytatów listów, które dzieciaki wysyłały swoim najbliższym..
Kochani rodzice, jak będziecie mogli, to wystarajcie się o jakieś wierzchy od skórkowych butów i dajcie obie na 37 numer drewnianych spodów, i przyślijcie mi, bo nie mam w czym chodzić (…) Proszę o trochę szarego mydła i łyżkę, bo nie mam czym jeść – napisała 15 lutego 1944 r. do swoich rodziców Halinka Cubrzyńska (12 lat).
Przeczytaj również
Jaś Spychała (12 lat) 16 października 1944 r. prosi mamę m.in. o „trochę sacharyny”: Upiecz mi Mamusiu naleśników 20 (…). Przyślij ołówek, gumę. I cebulę, i musztardę. I znaczków.
21 sierpnia 1944 r. Marysia informuje rodziców i rodzeństwo, że podrosła: Urosłam też dużo, bo uważam po swoich sukienkach, że są krótsze, sukienkę swoją tylko na niedzielę zakładam, a tak do pracy to chodzę w łagrowej, chciałabym, byście mnie w niej zobaczyli, dobrze w niej wyglądam.
Skany listów można zobaczyć tutaj >>>
Zły wpływ na niemieckie dzieci…
Kiedy Niemcy zajęli Polskę, szybko zauważyli, że na ulicach kręcą się osierocone, bezdomne dzieci. Nie interesowali się jednak oni tym, co dzieje się w sercach tych dzieciaków a tym, że mogą one wywierać zły wplyw na swoich niemieckich rówieśników. Właśnie dlatego powstał pomsył, by stworzyć obóz koncentracyjny dla dzieci…
Zdarzało się także, że dzieci były jakąś cżęścią siatki konspiracyjnej – wykonywały drobne polecenia rodziców walczących w konspiracji, itp. Było wiele przyczyn, które mogły spowodować wysłanie dziecka do obozu.
Prewencyjny Obóz Policji Bezpieczeństwa dla Młodzieży Polskiej w Łodzi
Pierwszych więźniów dziecięcego obozu w Łodzi Niemcy zarejestrowali 11 grudnia 1942 r., choć formalnie rozpoczął on działalność już dziesięć dni wcześniej. Jego oficjalna nazwa brzmiała Prewencyjny Obóz Policji Bezpieczeństwa dla Młodzieży Polskiej w Łodzi.
Tak nazywał się tylko w teorii, bo w praktyce ta instytucja była niczym innym, jak obozem koncentracyjnym dla najmłodszych. Dzieci wykonywały tam prace ponad ich siły i dostawały wzamian głodowe porcje żywności. Nie było żadnej taryfy ulgowej – każde przwinienie było surowo karane. W grę wchodziło bicie, polewanie wodą, stanie na mrozie i inne, bestialskie kary.
Nie zachowała się pełna dokumentacja obozowa, nie wiadomo więc, ile dzieci przeszło przez obóz i ile z nich w nim zginęło. Gdy w styczniu 1945 roku do Łodzi zbliżali się Sowieci, załoga placówki uciekła, zostawiając otwarte bramy. Historycy szacują, że w obozie więziono od 3 do 5 tysięcy dzieci, a jednorazowo przebywało w nim ok. 2 tysięcy więźniów.
kw/Aleteia/muzeumdziecipolskich/Stacja7