Nasze projekty
fot. Muzeum Powstania Warszawskiego/YouTube.com

„Jeśli zginę, to pamiętajcie, żadnych łez”. Szymon Majewski wspomina dziadka walczącego w Powstaniu Warszawskim

„Najdroższa i dzielna Cesiu, chroń Marysię i chłopców. Całuję Was serdecznie. Jeśli zginę, to pamiętajcie, żadnych łez” - tymi słowami pożegnał się ze swoją rodziną Ignacy Łyskanowski “Skiba” 7 września 1944 r., kiedy Powstanie Warszawskie miało się ku upadkowi. Ignacy przeżył, a dziś jego wnuk - Szymon Majewski podzielił się wspomnieniami o dziadku i jego pamiątkach z czasów niemieckiej okupacji.

Reklama


Szymon Majewski – polski dziennikarz, osobowość medialna, prezenter radiowy i telewizyjny, satyryk, aktor i wnuk Ignacego Łyskanowskiego ps. „Skiba”. który walczył w Powstaniu Warszawskim. Seria wywiadów z potomkami powstańców jest zrealizowana przez Muzeum Powstania Warszawskiego. 

“Szymeś” 

Różnice pokoleniowe bywają nie do przeskoczenia. Relacje dziadkowie-wnukowie naznaczone są wzlotami i upadkami. W tym przypadku było inaczej. Pomimo rozbieżności, dogadywali się doskonale: Szymon zwany przez dziadka pieszczotliwie “Szymeś”  i dziadek Ignacy. 

Byłem oczkiem w głowie dziadka. Kimś, kto może w przyszłości zadbać o los mamy, która wychowywała mnie samotnie. Dziadek za każdym razem mi powtarzał, kiedy miałem 15 lat, że jestem kapitanem i muszę zapanować nad tą łajbą. 

Reklama

“Z tej mąki będzie chleb” 

Szymon nie należał do dzieci spokojnych ułożonych. Raczej cechował się zdrową nadpobudliwością. Stwarzało to różnego rodzaju problemy w szkole, czy drobne „draki”, które nie obeszły się bez komentarzy zatroskanej mamy, która martwiła się o los niegrzecznego syna. Szymon wspomina, że wtedy dziadek brał jego stronę, mówiąc wierszyk, który szczególnie zapadł mu w pamięci. 

Miałem ADHD, byłem rozlatany, a dziadek uwielbiał wierszyki. Ten, który najbardziej zapadł mi w pamięci brzmiał następująco:  <<Szymon nie jest kiep, To z tej mąki będzie chleb.>>” 

“Jeszcze niejedna burza…” 

Szymon jako młody chłopiec bał się burzy. To normalne, gdy u dziecka pojawia się lęk w sytuacji, gdy grzmi, a na niebie pojawiają się pioruny. Kiedy jedna z burz właśnie dawała swój popis, Szymon usłyszał od dziadka wyjątkowe słowa: “Słuchaj Szymku, jeszcze niejedna burza przejdzie nad Twoją głową”.

Reklama

Nie rozumiałem tego. Ale w trudnych momentach sobie to przypomniałem.. Myślałem wtedy, że tyle burz przeszło nad głową mojego dziadka – on naprawdę miał prawo tak powiedzieć. 

Dużo do stracenia 

Nad głową Ignacego Łyskanowskiego przeszła niejedna burza. Miał 11 lat, kiedy rozpoczęła się I wojna światowa.Po dwudziestoletnim okresie międzywojennego wytchnienia, przyszedł czas niemieckiej okupacji. Ignacy miał wtedy 36 lat. W czasie trwania II wojny światowej był pracownikiem banku rolnego, gdzie konspirował i przygotowywał się do powstania, które miało nadejść, ale nikt nie wiedział kiedy…Nadeszło, a wtedy Ignacy chwycił za broń jako dowódca 32 Kompani WSOP, batalionu “Bełt”. 

Jak powstanie wybuchło, miał 41 lat. To była zupełnie inna perspektywa. W zapisach dziadka powtarza się, że jak zaczęło się powstanie już trójka jego dzieci miała po 2 lata, 9 lat i 6 sześć lat. Nie powiem, że inni nie, ale on miał strasznie dużo do stracenia. Toczysz normalne życie, masz rodzinę do obronienia, a jednocześnie wiesz, że zaraz nastąpi wielka destabilizacja, nie wiesz, czy wrócisz, czy nie.

Reklama

Łapanka 

W swoich opowieściach z wojny, Ignacy szczególnie wspominał dwa wydarzenia, kiedy to znalazł się w poważnych tarapatach. Po raz pierwszy, kiedy do banku rolnego przyszli Niemcy i zaczęli szukać dowodów na wywożenie żywności do obozów, a także po raz drugi, kiedy idąc drogą szedł do dowódców z dokumentami o planowanym powstaniu….

Dziadek znał niemiecki i przez to było mu łatwiej. Niemiecki wiele razy go uratował w czasie okupacji. Tak było właśnie wtedy, kiedy przechadzał się ulicami Warszawy, a w rękach miał plany powstańcze. Wtedy nagle Niemcy zamknęli ulice i rozpoczęła się Łapanka. Złapali także Ignacego, który wyszedł z szeregu i odezwał się do Niemców po Niemiecku, że jest z banku rolnego. Puścili go wolno. 

Spryciarz, paliwoda, raptus 

Ignacy po doświadczeniach wojennych miał nosa i potrafił odnaleźć się w wielu sytuacjach. Szymon określiłby dziadka w trzech słowach: paliwoda, raptus i niesamowity spryciarz. 

Pamiętam go jako niesamowitego spryciarza. Pamiętam taką historię. To były lata 70. Dziadek zawsze miał taki wojskowy sznyt i potem przez lata ubierał się tak, że mógł wyglądać na wojskowego. Byliśmy gdzieś nad morzem z mamą. Ja miałem plastikowy pistolet, który bardzo przypominał prawdziwy. Jakichś trzech typów zaczęło krążyć wokół nas. Może zobaczyli rowery, chcieli ukraść, a my byliśmy sami w tym lesie. Ja się bawiłem pistoletem, a dziadek wyglądał jak wojskowy w spoczynku. Podchodzili coraz bliżej. Była moja mama, ja mały, może wiedzieli, że jest też starszy facet. Dziadek z odległości dwóch metrów mówi: «Szymku, uważaj, nie repetuj, bo jest nabity». Oni się zmyli w sekundę

To nie była gra terenowa, to była walka o życie 

Jak podkreśla Szymon, w życiu jego dziadka powstanie, czasy okupacji powracały niejednokrotnie. Przewijały się w codziennych rozmowach, przemyśleniach. Doświadczenia wojny nie da się ot tak wymazać z pamięci. 

To nie była przygoda. To było coś, co tak wypełniło życie dziadka i zawsze było jakimś punktem odniesienia. Jednak dziadek nie przedstawiał tego, jako swego rodzaju gry terenowej. Nie był skłonny do opowiadania i nie lubił spotkań z byłymi żołnierzami. Wtedy ich żyło wiele i się spotykali. Dziadek tam chadzał, ale nie chodził często, bo ich nie lubił. Zawsze zastanawiałem się dlaczego. Spytałem go. A on mi odpowiedział:
niektórzy z nich konfabulują. Wiem, że to wyglądało trochę inaczej, a oni to wszystko podkręcają, żeby było atrakcyjnie. A to była walka o życie. 

“Co wyście najlepszego zrobili” 

Powstanie Warszawskie – jak wiadomo – było wyrazem absolutnego bohaterstwa polskich żołnierzy, którzy często bez bronili walczyli o wolną Warszawę. Jednakże w grze AK kontra armia niemiecka był jeszcze trzeci element – cywile, których Powstanie dotknęło szczególnie.

Bardzo często wspominał o ludności cywilnej, która bardzo ucierpiała. Żołnierz szedł z pełną świadomością i decyzją podjęcia walki. A to, co działo się z cywilami, w większości działało się bez ich zgody. Dziadek mówił, że kiedyś podczas akcji złapała go zrozpaczona kobieta i powiedziała: <<Co wyście najlepszego zrobili>>. 

A zabiłeś jakiegoś Niemca? ” 

Szymon, jako młody chłopak świadomy udziału dziadka w Powstaniu, niejednokrotnie wypytywał o powstańcze historie. Jednak, najbardziej chłopca intrygował jeden aspekt…

Dla mnie najważniejsze było to, czy zabił Niemca. A on mówił: «Szymku, to tak nie działało. Ja byłem dowódcą» «Ale czy zabiłeś Niemca?» «Tak, chyba jednego. Reszta to była wymiana na odległość. Widziałem, że ktoś się wywraca. Ale jednego chyba naprawdę tak». To była dla mnie najważniejsza informacja, żeby się w szkole pochwalić. (…) Opowiadał, że biegł przez jakąś klatkę schodową i nagle na półpiętrze spotkał Niemca. Niemiec stroi z gotowym do strzału karabinem. Dziadek mówił, że był pewien że zginie, więc oparł się o framugę. Dziadek miał szary drelich, to była szara osmolona klatka schodowa. Mówił, że Niemiec cały magazynek wywalił we framugę ze 20 cm od dziadka. «Wyjąłem pistolet i strzeliłem. Wiedziałem, jak się stoczył przez schody i poleciał» 

“Diabełek”

Rodzina Szymona w swoich zbiorach ma wiele pamiątek po bohaterskim dziadku. Tajemnicza piwnica skrywała skarby pamiętające powstańcze czasy. Część z tych pamiątek rodzina przekazała Muzeum Powstania Warszawskiego. Między innymi wśród eksponatów znalazły się: papierośnica z symbolem Armii Krajowej, a także…powstańczy mundur Ignacego. Przez lata leżał on w Izbie Pamięci Technikum Kolejowego, a następnie w domu Majewskich. Mundur został odrestaurowany przez pracowników muzeum. Znajduje się na nim biało-czerwona opaska, a także odnaleziono na nim ślady krwi, a także pewien wyjątkowy symbol, o którym rodzina nie miała pojęcia….

Pod kołnierzem, czerwoną nitką prawdopodobnie był wyszyty diabełek. Jaki jest tego powód? Wydaje nam się, że dziadek pochodził z Gieczna, niedaleko Łęczycy. “Boruta” – nasz diabełek “Łęczycki”. Nasz dziadek był przez swoją nauczycielkę nazywany właśnie “Boruta”, ponieważ był niegrzeczny”. Mam wrażenie, że dziadek w ten sposób chciał oznaczyć swój mundur, albo to był jakiś znak. Mieliśmy też taki trop, że babcia Cesia wyszyła mu tego diabełka jako swego rodzaju talizman. Najbardziej prawdopodobną wersją było jednak, że dziadek chciał w ten sposób się wyróżnić, na wypadek gdyby zginął i na przykład pochowano by go w zbiorowej mogile. Wtedy byłoby wiadomo, że ten mundur należy do niego. 

Szymon Majewski przedstawiający mundur dziadka z czasów Powstania Warszawskiego/ fot. Muzeum Powstania Warszawskieg/ YouTube.com

Jeśli zginę, to pamiętajcie, żadnych łez

Ignacy w każdej chwili miał świadomość, że jego życie może zakończyć się w każdej chwili. Powstanie zmierzało ku upadkowi, ostrzały były coraz częstsze, a Warszawa zamieniła się w stertę gruzu. 7 września 1944 r. o godz. 12:30 postanowił pożegnać się ze swoją żoną, ze swoją rodziną. Ignacy wysłał list, który miał być ostatnim listem…

Moi najdrożsi, 
Moi najdrożsi, spełniam obowiązek dla ojczyzny nadal. Może Bóg da, że się zobaczymy. Najdroższa i dzielna Cesiu, chroń Marysię i chłopców. Całuję Was serdecznie. Za jakieś czyny jestem przedstawiony do rangi kapitana i Krzyża Walecznych. Jeśli zginę, to pamiętajcie, żadnych łez. Kochani Marcinku i Janku, po mnie w przyszłości na Was kolej. Chłopcy, do góry uszy. Moja fotografia, jak mówiłem, na prawo obok Krzyża Walecznych, a obok na lewo dwa miejsca dla Was, chłopcy. Niech żyje ojczyzna! Niech Was Bóg zachowa.

Aleje Jerozolimskie, Warszawa 1944

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę