„Miło widzieć, że ludzie wrócili do kościoła. Kolejki do konfesjonałów już są takie jak przed pandemią, a nawet trochę większe. Miejsca zajęte nie tylko siedzące" - piszą księża po zniesieniu dyspensy od uczestnictwa w niedzielnej mszy.

15 długich miesięcy. Tyle czasu obowiązywała dyspensa. Mimo łagodzenia obostrzeń, mniejszej liczby zakażeń i mimo rozpoczęcia akcji szczepionkowej wierni, którzy obawiali się o swoje zdrowie mogli pozostać w domach i niedzielną mszę przeżywać przed ekranami telefonów i komputerów.
Po zniesieniu dyspens wielu księży i wiernych zauważyło, że ludzie zaczęli wracać do kościoła. „Miło widzieć, że ludzie wrócili do kościoła. Kolejki do konfesjonałów już od wielu niedziel takie jak przed pandemią, a nawet trochę większe. Miejsca zajęte nie tylko siedzące. Całkiem inaczej się modli jak słychać śpiew i odpowiedzi nie tylko garstki wiernych. A powtarzane w czasie Komunii kilkadziesiąt razy przez każdego księdza „Ciało Chrystusa” przebija wszystkie refreny najpiękniejszych pieśni. I nawet z tacą chodzi się inaczej” – napisał na Facebooku ks. Wojciech Węgrzyniak, biblista, który posługuje w kolegiacie św. Anny w Krakowie.
Do konfesjonału po dłuższej przerwie
Podobną rzecz zauważają księża, którzy pracują w parafii św. Brata Alberta Chmielowskiego w Krakowie, jednej z największych parafii w mieście. Zauważalny był wzrost liczby osób w kościele i nagły wzrost spowiedzi, zwłaszcza takich po dłuższej przerwie. Nie są to gigantyczne ilości, ale było to widać – mówi jeden z nich.
Zniesienie limitów to także powrót do wspólnego celebrowania eucharystii dla dużych wspólnot i środowisk. Dominikanin o. Roman Bielecki, który w poznańskim klasztorze zakonu odprawia mszę w niedzielę o 21:00, która przyciąga wiele osób z całego miasta zamieścił wpis po jednej z mszy twierdząc, że więcej ludzi wróciło do kościoła. „Gdzie dwóch lub trzech gromadzi się w imię Moje tam jestem pośród nich, mówi Pan Jezus w Ewangelii u Mateusza. Jest nas zdecydowanie więcej, stąd i pewność Jego obecności większa. Tyle mówimy o tym jaki chcielibyśmy, żeby był Kościół i jak powinien wyglądać. Narzekamy i psioczymy. Ja też. Te zdjęcia z niedzielnej Eucharystii w środku wielkiego miasta pokazują, że Kościół jest też inny, że jest żywy, że potrafi przyciągać” – stwierdził.
Przeczytaj również
“Syndrom postpandemiczny” cały czas obecny
Aneta Rayzacher-Majewska, żona i mama zwraca uwagę, że w ostatnich tygodniach więcej osób chodzi do kościoła, ale . Teraz zarówno podczas Mszy niedzielnej jak i nabożeństw widać powrót ludzi. Jasne, został przynajmniej u mnie „syndrom postpandemiczny” wyrażający się niepokojem, gdy ktoś np. usiądzie tuż za mną, sama staram się też rozsądnie wybierać miejsce, by pozostawić sobie i innym przestrzeń. Mam też wrażenie, że coraz więcej osób decyduje się na przyjmowanie Komunii do ust – mówi.
Pocieszające też było powracanie do działania grup i wspólnot. Akurat teraz niektóre mają przerwę wakacyjną, ale spotkania na żywo lepiej oddają ducha wspólnoty – dodaje.
Jan Buczyński, organista z parafii św. Kazimierza w Pruszkowie zauważył, że powrót do normalności przyniosło złagodzenie obostrzeń w czerwcu. Wyraźne odczucie „powrotu do normalności” nastąpiło według mnie wtedy, gdy w naszej parafii zdjęto oznaczenia informujące gdzie można zajmować miejsca w kościele, i ogłoszono, że świątynia jest na tyle duża, że każdy bezpiecznie się w niej zmieści. Wcześniej, gdy stopniowo znoszono limity wiernych, nie było to tak widoczne – mówi.
Dla mnie przełomowym momentem była procesja Bożego Ciała, na której zgromadziło się naprawdę dużo osób, więcej niż niektórzy się spodziewali – to był dobitny znak tęsknoty za wspólnotą i pełnym zgromadzeniem liturgicznym. Wreszcie mogliśmy podczas uroczystej Mszy zaśpiewać z chórem i orkiestrą – wspomina.
Połowa nie wróciła
Jak jednak twierdzą niektórzy duchowni, już po zniesieniu dyspensy mniej ludzi uczestniczy w coniedzielnej mszy, niż przed pandemią. Szacują, że do kościoła regularnie przestała chodzić prawie połowa wiernych. Teraz stopniowo, co niedzielę przybywa wiernych. Dotychczas na wszystkich mszach świętych w naszej parafii w niedzielę było 1100-1300 osób. W ostatnią niedzielę było to ponad 1500. Ale z kolei przed pandemią każdego tygodnia w niedzielę do kościoła chodziło 2,5 tysiąca osób – ocenia wikary z małego miasta w Małopolsce.
To oczywiście szacunkowe liczby, jednak potwierdzają się w rozmowach z wieloma księżmi pracującymi w różnych częściach Polski: po pandemii do kościołów nie wróciło ok. 40 proc. wiernych, którzy regularnie uczestniczyli w niedzielnych nabożeństwach. Wpływ na niższą frekwencję mogą też mieć wakacje.
Na oficjalne dane trzeba będzie poczekać. Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego w ostatnim roczniku podawał, że w 2019 roku, jeszcze przed pandemią, w niedzielnej mszy świętej uczestniczyło 36,9 procent wiernych.
Nie wiadomo, kiedy poznamy dane za 2020 rok. Październikowe liczenie wiernych w parafiach nie odbyło się ze względu na drugą falę epidemii koronawirusa.