Nasze projekty

Aneta Liberacka o straszeniu kobiet ciążą jako zagrożeniem życia

"Najbardziej smuci to, że każdy tak dramatyczny przypadek, który przecież dla wszystkich nas jest strasznie smutny, zwłaszcza dla rodziny jest wykorzystywany nieuczciwie" - mówiła Aneta Liberacka, redaktor naczelna Stacji7, podczas rozmowy w programie "Wierzę w Boga".

fot. Xavier Mouton Photographie/unsplash.com

W ostatnim czasie coraz częściej nagłaśniane są dramatyczne przypadki kobiet, które zmarły w czasie porodu. Ostatnio było głośno o pani Dorocie z Bochni, trzydziestotrzyletniej matce, która zgłosiła się do szpitala. Okazało się, że dziecko umarło, a lekarze nie podejmowali przez kilka godzin żadnych działań. Kobieta zmarła w wyniku sepsy. Po takich wydarzeniach podnoszą się głosy środowisk feministycznych, środowisk lewicowych, że to wszystko wina prawa aborcyjnego w Polsce, a szczególnie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku, który wprowadził zakaz aborcji eugenicznej, czyli zabijania dzieci nienarodzonych, które są chore lub z wadami genetycznymi. Różne środowiska stawiają tezę, że Polki nie chcą mieć dzieci, że boją się mieć dzieci właśnie dlatego, że mogą umrzeć przy porodzie, bo tak restrykcyjne jest prawo, że lekarze nie podejmują się ratowania ich życia – powiedział na wstępie Bogumił Łoziński, prowadzący magazyn religijny „Wierzę w Boga” w Telewizji wPolsce. Podczas rozmowy prowadzący oraz zaproszeni goście: Aneta Liberacka, redaktor naczelna portalu Stacja7 oraz Mariusz Staniszewski, wicedyrektor Instytutu Pokolenia podjęli właśnie ten temat.

CZYTAJ: Aborcja prawem człowieka”. Komu się udało, kto przegrał i co dalej? – pisze Alina Petrowa

Mnie najbardziej smuci to, że każdy taki dramatyczny przypadek, który przecież dla wszystkich nas jest strasznie smutny, zwłaszcza dla rodziny jest wykorzystywany nieuczciwie. W przypadku pani Doroty, najpierw nastąpiła śmierć dziecka i dopiero potem pojawiły się powikłania u matki, które niestety nie wiemy z jakiego powodu skończyły się śmiercią. Jednak w tej konkretnej sytuacji nie ma to w ogóle nic wspólnego ze zmianą prawa, w ramach której wprowadzono jedynie to, by nie były zabijane dzieci, u których w okresie prenatalnym zostanie zdiagnozowana jakaś wada, choroba czy niepełnosprawność. Mimo to, przypadek pani Doroty został wykorzystany do tego, żaby wmawiać kobietom, że każda ciąża kończy się śmiercią – powiedziała Aneta Liberacka. Redaktor naczelna Stacji7 zwróciła również uwagę na lekarzy, przytaczając apel, który zamieściła na Instagramie młoda lekarka, aby nie traktowano lekarzy jako zabójców „którzy tylko czyhają na to, aby zadać śmierć kobiecie w ciąży”.

Reklama

Rozmówcy następnie zwrócili uwagę na coraz bardziej popularną tezę, że kiedy kobieta zgłasza się do porodu, a dziecko jest chore, to lekarze w skrajnych sytuacjach nie podejmują próby ratowania życia matki, która mogłaby oznaczać śmierć dziecka.

Mariusz Staniszewski, wicedyrektor Instytutu Pokolenia podkreślił, że ze wstępnych badań nad przyczyną bezdzietności w Polsce ta kwestia w ogóle nie pojawia się, co oznacza, że żadna z badanych osób nie podała tej przyczyny jako powód, dla którego nie ma dzieci, nie chce ich mieć.

„Jeżeli mamy tak silny element niepewności, to ludzie wstrzymują się z taką poważną decyzją”

W drugiej części programu goście podjęli temat spadku dzietności w Polsce. Obecnie kobiety w wieku rozrodczym czy w ogóle pokolenie, które powinno mieć najwięcej dzieci, to jest pokolenie niżu demograficznego. W związku z tym tych dzieci będzie mniej po prostu, bo jest mniej ludzi, w tym wieku, w którym najczęściej ludzie mają dzieci. Natomiast wyż demograficzny to ci, którzy osiągnęli wiek emerytalny i wyższy. W związku z tym umierają i to jest naturalny proces – podkreślił Mariusz Staniszewski, dodając, że takie wprost porównywanie liczby urodzonych dzieci rok do roku może być mylące.

Reklama

W ostatnim czasie można było zaobserwować natomiast, że często decyzje młodych ludzi zbiegały się z trudną, niepewną sytuacją na świecie. Decyzja o tym, aby wstrzymać się z planowaniem potomstwa zbiegła się niemal równocześnie z pojawieniem się pandemii. Pandemia spowodowała, że ten wskaźnik załamał się. Zresztą jest to zjawisko, które nastąpiło w wielu krajach. Nic dziwnego, jeżeli mamy tak silny element niepewności, to ludzie wstrzymują się z taką poważną decyzją jaką jest posiadanie dzieci. Kiedy skończyła się pandemia, zaczęła się wojna na Ukrainie i element niepewności znowu pozostał – powiedział wicedyrektor Instytutu Pokolenia, podkreślając, że stan niepewności to jednym z podstawowych rozpoznanych przyczyn wstrzymywania się z decyzją o posiadaniu dzieci.

CZYTAJ TEŻ: Ślepe uliczki, w jakie wpadają chrześcijanie w debacie na temat dzietności

Bardzo ważne dla młodych ludzi jest przede wszystkim stabilna sytuacja. Jeśli podchodzą odpowiedzialnie do rodzicielstwa, to na pewno zwracają na to uwagę, żeby po prostu zapewnić dziecku wszystko, co najlepsze – podkreśliła Aneta Liberacka, zwracając jednocześnie uwagę, że generalnie panuje taka tendencja do odraczania długoterminowych decyzji. Ludzie dzisiaj w ogóle odraczają decyzje długoterminowe na później, te związane z małżeństwem, związane ze stabilizacją życia, co za tym idzie również te dotyczące posiadania dziecka – dodała.

Reklama

Dalej rozmówcy odnieśli się do rozwiązań, które potencjalnie mogłyby wpłynąć na wzrost dzietności w Polsce. Gary Becker, który za analizę ekonomiczną funkcjonalności rodziny dostał Nobla, napisał w kilku książkach, że tak naprawdę najbardziej kluczowa jest nie kwestia finansowa, a kwestia pewnej kultury dzietności. Oczywiście nie znaczy to, że państwo nie powinno wspomagać rodzin, bo powinno powodować, żeby te rodziny czuły się bezpiecznie. Ale tak naprawdę, kluczowe są kwestie kulturowe – powiedział Mariusz Staniszewski.

pa/Stacja7

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę