Nasze projekty
Fot. Archiwum Zgromadzenia FSK / AFSK

„Przedziwny jest Bóg w Świętych swoich!” Jak kard. Wyszyński żegnał Matkę Czacką

Kard. Stefan Wyszyński darzył Matkę Czacką wielkim szacunkiem, miłością i przywiązaniem. Mowa, jaką wygłosił 19 maja 1961 r. na laskowskim cmentarzu nad trumną Matki Elżbiety Czackiej, to swoisty hymn o życiu, cierpieniu i świętości.

Reklama

Przedziwny jest Bóg w Świętych swoich! (…) Dziś, w Kalwaryjny piątek, mamy złożyć do wiernej służebnicy Boga- ziemi, służebnicę Krzyża Chrystusowego, pierwszą franciszkankę, oddana dziełu uszczęśliwiania doli niewidomych. W tej chwili moim jest obowiązkiem stanąć przy tym obfitym źródle wody żywej i z pomocą nieudolnej dłoni słów, pochwycić przynajmniej odrobinę ożywczych wspomnień z bogatego życia Matki naszej.

Patrzymy na Matkę… Inaczej jej tutaj nie nazywaliśmy. Nie tylko siostry zakonne i rodzina niewidomych, ale i my, kapłani, którym dane było w różnych okresach rozwoju Dzieła przejść przez Laski! W krótszym lub dłuższym kontakcie służąc niewidomym, czerpaliśmy z bogatego ducha naszej Matki i z duchowości tego ubłogosławionego przez Boga miejsca.

Najtrudniej jest patrzeć w życie ludzkie. Można być najbardziej niesprawiedliwym, gdy się o nim mówi. Czy będziemy mówili w superlatywach, czy też obiektywnie,  sprawiedliwie, istnieje zawsze, w życiu każdego człowieka, tajemnica z Bogiem ukrytym, z Tym, który Sam się zowie — Deus absconditus. A on działa w ciszy, w głębi duszy. Nigdy nie jest bezczynny, nieustannie pracuje. To On kształtuje, dobiera ludzi i pomoce. To On posyła, otacza  tymi, których trzeba żywić, i tymi, którzy mogą pożywić. To On dobiera narzędzia współpracy i współdziałania. Każdy człowiek Boży nigdy nie jest samotny, bo już Bóg sprawia, że znajdą się przy nim inni, jak pszczoły przy matce w ulu. I Matka była otoczona, chociaż tak miłowała samotność i tak za nią tęskniła!

Reklama

Zawsze umiała znaleźć chwilę na obcowanie z Bogiem

Gdy przeglądamy notatki, które pracowicie, na polecenie naszego Ojca, własnoręcznie na maszynce zestawiała, wyczuwamy z nich głębokie pragnienie samotności z Bogiem. Ale nieraz to pragnienie musi wystarczyć, zwłaszcza gdy Bóg ustawi człowieka w tak kluczowej pozycji, wśród tysięcznych spraw i kłopotów codziennego życia, jak było to w życiu Matki. A jednak, pomimo ogromu spraw, wielkich  i małych,  Matka zawsze umiała znaleźć dla siebie chwilę na osobiste obcowanie ze swym Bogiem ukrytym. To był człowiek, który nieustannie stał w obliczu swego Najlepszego Boga; człowiek, który wiedział że Bóg jest Miłością, przede wszystkim- …Miłością! Człowiek, który wytrwale czerpał z niezgłębionego źródła Bożej miłości! 

Obdzielić i pożywić Miłością

Dlatego zdołała tylu ludzi wokół siebie obdzielić i pożywić Miłością. Podobno w psychice ludzkiej, w obliczu człowieka, najbardziej wymowne są oczy. Przez nie patrzy dusza z całym swym bogactwem. Nie dane nam było oglądać duchowości Matki przez jej oczy, ale jej twarz wyręczała oczy, jej twarz mówiła… To była wymowna twarz! Odsłaniała i zdradzała tajemnicę Służebnicy dobrej i wiernej. Byłem jeszcze młodym studentem uniwersytetu, gdy kiedyś tu, w pobliżu nieistniejącego jeszcze wtedy kościółka, zastałem Matkę czytającą, a raczej słuchającą czytanej jej książki Ruysbroecka. Jednocześnie wybitna rzeźbiarka, o obecności której Matka nie wiedziała, starała się uchwycić wydobyte z głębi duszy jej rysy duchowe. Widok ten mnie oburzył. Dałem wyraz swemu niezadowoleniu: po co to czynicie, po co te sztuczne środki, wystarczy patrzeć na Matkę bez pomocy lektury, bo ona się zdradza cała swą duchowością i postawą!

Matka Czacka podczas ostatniej choroby | fot. Archiwum Zgromadzenia FSK / AFSK

Uśmiech zatopiony w przedziwnej powadze i pogodzie

Jej twarz miała zawsze jakiś uśmiech, zatopiony w przedziwnej powadze i pogodzie. Ten uśmiech wiązał ją nieustannie z Bogiem i z Jego dziećmi na ziemi. Uważna wewnętrznie na Boga ukrytego, nie traciła kontaktu z otoczeniem, z ludźmi którym służyła. To było przedziwne w jej życiu. Było to życie niezwykle wrażliwe na głos Kościoła świętego. Jakże była delikatna w swym posłuszeństwie wobec Stolicy św., wobec swego arcybiskupa i kapłanów! Dobry Bóg kształtując jej duszę postawił przy jej boku dwa przedziwnie męskie i Boże charaktery. Był to nasz Ojciec i… drugi człowiek, który może nie życzy sobie, bym go nazwał po imieniu…  Gdy wczoraj przeglądałem notatki – zapiski maszynowe pozostaje po Matce, uderzyło mnie to, że najczęściej była tam wzmianka: „Ojciec! Ojciec powiedział…” i inna, dotycząca tego drugiego człowieka: „On to zrobi, on to wykona…” To było jakby prawe i lewe ramię, dane przez Opatrzność Bożą naszej Matce. Dzięki nim Matka stąpała pewnie i po niwie uprawy swej duszy i Zgromadzenia a także po ogromnym polu kierownictwa Dziełem. Jakże była wrażliwa na ich głos i rady, jakże bardzo była im posłuszna, jakże bardzo widziała w ich obecności i towarzystwie najlepszy dar Boga dla siebie!

Reklama

Miała zawsze mnóstwo pytań

Ale nie myślmy, że Matka, będąc posłuszna, przyjmowała wszystko łatwo. Miała szczególny dar rozumnej służby Bożej. Starała się wszystko dobrze i starannie zrozumieć. Gdy czegoś nie rozumiała, pytała. Pytań miała zawsze mnóstwo. Ciągle się uczyła, ciągle czytała. Przedziwny był ten wysiłek, który prowadziła, chcąc poznać wiedzę katolicką, filozofie tomistyczną i teologię Kościoła. Dzięki tej pasji wiedzy Bożej wiele dała swemu Zgromadzeniu, Dziełu i swoim współpracownikom, którzy ją otaczali: bliższym i dalszym. Ale szczególnie wrażliwa była na ducha Kościoła świętego. Dlatego Dzieło zapromie­niowało życiem liturgicznym. Była bardzo wrażliwa na to, aby we wszystkim dostosować się do wskazań Kościoła św. w organizacji modlitwy i życia liturgicznego w Laskach. Toteż i Zgromadzenie i Dzieło zasłynęło szczególnym zrozumieniem życia liturgicznego. Sam byłem tym przedziwnie ujęty, gdy czasu wojny przez kilka lat odprawiałem tu Mszę św. otoczony rodziną   niewidomych. Wystarczyło powiedzieć jedno słowo introitu, ażeby z ust naszej dziatwy laskowskiej potoczyły się słowa modlitwy Kościoła Powszechnego. Był to wynik wielkiej pracy naszej Matki. W ten sposób kształtowała siebie i swoją rodzinę:  Zgromadzenie i Niewidomych.

Jakże wiele można by tu mówić! To jest źródło! A gdy stoimy przy źródle, nieudolne są wyrazy i dłonie, którymi chcemy uchwycić rwący potok.. Ileż spłynie w ziemię!  Niewiele zaledwie weźmiemy, by donieść do ust. Niech płynie dalej… Muszę być zwięzły i muszę być skromny w tym wglądaniu w duszę człowieka i w jego bogactwo. Nie słowa nam o tym mówią, ale raczej serce i uczucia, które nas przepełniają, bo wszyscy z pełności jej braliśmy obficie. To jest Matka! Na pewno macie wspanialszy i jaśniejszy obraz tego życia, aniżeli ten, który szkicowo tu zakreśliłem, czarnym węglem nieudolnych słów. (…)

Pogrzeb Matki Czackiej | fot. Archiwum Zgromadzenia FSK / AFSK

„Nie wszystka umarła, tak wiele z niej pozostało”

A teraz testament! Odwaga moja będzie tutaj chyba największa. Patrzę na to truchło spowite kwiatami. Gdy wróciłem wczoraj wieczorem z Gniezna, miałem jeszcze możność tu przyjechać i spojrzeć w oblicze Matki zmarłej. Na kilkanaście godzin przed jej śmiercią, w niedzielę, widziałem jej oblicze żywe; wolałem pozostać z tym obrazem żywego oblicza Matki. Nie tylko dlatego, że wierzę w żywot wieczny, ale i dlatego, że obraz żywego oblicza Matki cierpiącej musi pozostać w oczach moich i w oczach waszych, Rodzino Laskowska: Towarzystwo i Zgromadzenie! Służebnica Krzyża ma być oglądana nawet w tej swojej perspektywie przyszłości jako człowiek cierpiący i idący ze swoim krzyżem ku radości Ojca… Okryliśmy naszą Zmarłą Matkę wieńcami kwiatów, które podnoszą kielichy ku niebu, jakby wychylone z jej zgasłego życia i z jej wyniszczonego cierpieniem ciała. Tak widzę tę grudkę ziemi, którą oddamy służebnicy Bożej – matce ziemi, aby czasu Zmartwychwstania wiernie, co Bożego – Bogu oddała. Co porosło kwiatami, już dzisiaj owocuje. Jest to początek dalszego życia: nie wszystka umarła, tak wiele z niej pozostało! Te wieńce przedziwnie się jakoś połączyły – jak gdyby ostatni głos Matki, że macie tak trwać w połączeniu przez miłość: Dzieło, Zgromadzenie, Rodzina Niewidomych, przyjaciele i pomocnicy, wszyscy bliscy myślom i pragnieniom Matki. Pytacie o testament?

Reklama

Testamentem Matki jest jej życie

Miała ona dwoje rąk, nie miała oczu, miała serce jedno. Tym jednym sercem i dwojgiem rąk wiązała Dzieło i Zgromadzenie. Dziełu potrzeba serca i rozumu wiarą oświeconego. Obok roztropności, mądrości tego świata, umiejętności i wiedzy potrzeba wiele serca! Dzieło rozwijać się będzie nadal z pomocą serca i przez serce. To mówiła do was Matka – i niech wam to pozostanie jako gwarancja całości Dzieła przez Matkę stworzonego. Patrzyłem w niedzielę ubiegłą na ręce Matki i myślałem, czy Matka wie o naszej obecności. Ostatni obraz – ślad jej życia, to różaniec w jej dłoni. Przesuwała ziarnka różańca do ostatnich chwil, a gdy różaniec wysunął się z dłoni, szukała go niespokojnie, aż go jej podano. Ten różaniec był wieńcem serc waszych, ale i jej ufności do swojej rodziny, z której powstało Dzieło. Jej życie było niełatwe, jak i wasze jest niełatwe. Niech obraz waszej Matki wiąże was różańcem, przesuwanym w słabnących jej dłoniach. Tyle, Najdroższe Dzieci, mogę powiedzieć w tej chwili. O, jak wiele można by powiedzieć! Ale Matka nie lubiła, gdy mówiono o niej i o jej Dziele. Chciała, by wszystko było w Duchu Bożym, a Duch Boży każe, by zamilkły usta, a mówiły tylko serca…

Całość mowy można przeczytać TUTAJ.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę