Przedziwny jest Bóg w Świętych swoich! (…) Dziś, w Kalwaryjny piątek, mamy złożyć do wiernej służebnicy Boga- ziemi, służebnicę Krzyża Chrystusowego, pierwszą franciszkankę, oddana dziełu uszczęśliwiania doli niewidomych. W tej chwili moim jest obowiązkiem stanąć przy tym obfitym źródle wody żywej i z pomocą nieudolnej dłoni słów, pochwycić przynajmniej odrobinę ożywczych wspomnień z bogatego życia Matki naszej.
Patrzymy na Matkę… Inaczej jej tutaj nie nazywaliśmy. Nie tylko siostry zakonne i rodzina niewidomych, ale i my, kapłani, którym dane było w różnych okresach rozwoju Dzieła przejść przez Laski! W krótszym lub dłuższym kontakcie służąc niewidomym, czerpaliśmy z bogatego ducha naszej Matki i z duchowości tego ubłogosławionego przez Boga miejsca.
Najtrudniej jest patrzeć w życie ludzkie. Można być najbardziej niesprawiedliwym, gdy się o nim mówi. Czy będziemy mówili w superlatywach, czy też obiektywnie, sprawiedliwie, istnieje zawsze, w życiu każdego człowieka, tajemnica z Bogiem ukrytym, z Tym, który Sam się zowie — Deus absconditus. A on działa w ciszy, w głębi duszy. Nigdy nie jest bezczynny, nieustannie pracuje. To On kształtuje, dobiera ludzi i pomoce. To On posyła, otacza tymi, których trzeba żywić, i tymi, którzy mogą pożywić. To On dobiera narzędzia współpracy i współdziałania. Każdy człowiek Boży nigdy nie jest samotny, bo już Bóg sprawia, że znajdą się przy nim inni, jak pszczoły przy matce w ulu. I Matka była otoczona, chociaż tak miłowała samotność i tak za nią tęskniła!
Zawsze umiała znaleźć chwilę na obcowanie z Bogiem
Gdy przeglądamy notatki, które pracowicie, na polecenie naszego Ojca, własnoręcznie na maszynce zestawiała, wyczuwamy z nich głębokie pragnienie samotności z Bogiem. Ale nieraz to pragnienie musi wystarczyć, zwłaszcza gdy Bóg ustawi człowieka w tak kluczowej pozycji, wśród tysięcznych spraw i kłopotów codziennego życia, jak było to w życiu Matki. A jednak, pomimo ogromu spraw, wielkich i małych, Matka zawsze umiała znaleźć dla siebie chwilę na osobiste obcowanie ze swym Bogiem ukrytym. To był człowiek, który nieustannie stał w obliczu swego Najlepszego Boga; człowiek, który wiedział że Bóg jest Miłością, przede wszystkim- …Miłością! Człowiek, który wytrwale czerpał z niezgłębionego źródła Bożej miłości!
Obdzielić i pożywić Miłością
Dlatego zdołała tylu ludzi wokół siebie obdzielić i pożywić Miłością. Podobno w psychice ludzkiej, w obliczu człowieka, najbardziej wymowne są oczy. Przez nie patrzy dusza z całym swym bogactwem. Nie dane nam było oglądać duchowości Matki przez jej oczy, ale jej twarz wyręczała oczy, jej twarz mówiła… To była wymowna twarz! Odsłaniała i zdradzała tajemnicę Służebnicy dobrej i wiernej. Byłem jeszcze młodym studentem uniwersytetu, gdy kiedyś tu, w pobliżu nieistniejącego jeszcze wtedy kościółka, zastałem Matkę czytającą, a raczej słuchającą czytanej jej książki Ruysbroecka. Jednocześnie wybitna rzeźbiarka, o obecności której Matka nie wiedziała, starała się uchwycić wydobyte z głębi duszy jej rysy duchowe. Widok ten mnie oburzył. Dałem wyraz swemu niezadowoleniu: po co to czynicie, po co te sztuczne środki, wystarczy patrzeć na Matkę bez pomocy lektury, bo ona się zdradza cała swą duchowością i postawą!
Przeczytaj również
Uśmiech zatopiony w przedziwnej powadze i pogodzie
Jej twarz miała zawsze jakiś uśmiech, zatopiony w przedziwnej powadze i pogodzie. Ten uśmiech wiązał ją nieustannie z Bogiem i z Jego dziećmi na ziemi. Uważna wewnętrznie na Boga ukrytego, nie traciła kontaktu z otoczeniem, z ludźmi którym służyła. To było przedziwne w jej życiu. Było to życie niezwykle wrażliwe na głos Kościoła świętego. Jakże była delikatna w swym posłuszeństwie wobec Stolicy św., wobec swego arcybiskupa i kapłanów! Dobry Bóg kształtując jej duszę postawił przy jej boku dwa przedziwnie męskie i Boże charaktery. Był to nasz Ojciec i… drugi człowiek, który może nie życzy sobie, bym go nazwał po imieniu… Gdy wczoraj przeglądałem notatki – zapiski maszynowe pozostaje po Matce, uderzyło mnie to, że najczęściej była tam wzmianka: „Ojciec! Ojciec powiedział…” i inna, dotycząca tego drugiego człowieka: „On to zrobi, on to wykona…” To było jakby prawe i lewe ramię, dane przez Opatrzność Bożą naszej Matce. Dzięki nim Matka stąpała pewnie i po niwie uprawy swej duszy i Zgromadzenia a także po ogromnym polu kierownictwa Dziełem. Jakże była wrażliwa na ich głos i rady, jakże bardzo była im posłuszna, jakże bardzo widziała w ich obecności i towarzystwie najlepszy dar Boga dla siebie!
Miała zawsze mnóstwo pytań
Ale nie myślmy, że Matka, będąc posłuszna, przyjmowała wszystko łatwo. Miała szczególny dar rozumnej służby Bożej. Starała się wszystko dobrze i starannie zrozumieć. Gdy czegoś nie rozumiała, pytała. Pytań miała zawsze mnóstwo. Ciągle się uczyła, ciągle czytała. Przedziwny był ten wysiłek, który prowadziła, chcąc poznać wiedzę katolicką, filozofie tomistyczną i teologię Kościoła. Dzięki tej pasji wiedzy Bożej wiele dała swemu Zgromadzeniu, Dziełu i swoim współpracownikom, którzy ją otaczali: bliższym i dalszym. Ale szczególnie wrażliwa była na ducha Kościoła świętego. Dlatego Dzieło zapromieniowało życiem liturgicznym. Była bardzo wrażliwa na to, aby we wszystkim dostosować się do wskazań Kościoła św. w organizacji modlitwy i życia liturgicznego w Laskach. Toteż i Zgromadzenie i Dzieło zasłynęło szczególnym zrozumieniem życia liturgicznego. Sam byłem tym przedziwnie ujęty, gdy czasu wojny przez kilka lat odprawiałem tu Mszę św. otoczony rodziną niewidomych. Wystarczyło powiedzieć jedno słowo introitu, ażeby z ust naszej dziatwy laskowskiej potoczyły się słowa modlitwy Kościoła Powszechnego. Był to wynik wielkiej pracy naszej Matki. W ten sposób kształtowała siebie i swoją rodzinę: Zgromadzenie i Niewidomych.
Jakże wiele można by tu mówić! To jest źródło! A gdy stoimy przy źródle, nieudolne są wyrazy i dłonie, którymi chcemy uchwycić rwący potok.. Ileż spłynie w ziemię! Niewiele zaledwie weźmiemy, by donieść do ust. Niech płynie dalej… Muszę być zwięzły i muszę być skromny w tym wglądaniu w duszę człowieka i w jego bogactwo. Nie słowa nam o tym mówią, ale raczej serce i uczucia, które nas przepełniają, bo wszyscy z pełności jej braliśmy obficie. To jest Matka! Na pewno macie wspanialszy i jaśniejszy obraz tego życia, aniżeli ten, który szkicowo tu zakreśliłem, czarnym węglem nieudolnych słów. (…)
„Nie wszystka umarła, tak wiele z niej pozostało”
A teraz testament! Odwaga moja będzie tutaj chyba największa. Patrzę na to truchło spowite kwiatami. Gdy wróciłem wczoraj wieczorem z Gniezna, miałem jeszcze możność tu przyjechać i spojrzeć w oblicze Matki zmarłej. Na kilkanaście godzin przed jej śmiercią, w niedzielę, widziałem jej oblicze żywe; wolałem pozostać z tym obrazem żywego oblicza Matki. Nie tylko dlatego, że wierzę w żywot wieczny, ale i dlatego, że obraz żywego oblicza Matki cierpiącej musi pozostać w oczach moich i w oczach waszych, Rodzino Laskowska: Towarzystwo i Zgromadzenie! Służebnica Krzyża ma być oglądana nawet w tej swojej perspektywie przyszłości jako człowiek cierpiący i idący ze swoim krzyżem ku radości Ojca… Okryliśmy naszą Zmarłą Matkę wieńcami kwiatów, które podnoszą kielichy ku niebu, jakby wychylone z jej zgasłego życia i z jej wyniszczonego cierpieniem ciała. Tak widzę tę grudkę ziemi, którą oddamy służebnicy Bożej – matce ziemi, aby czasu Zmartwychwstania wiernie, co Bożego – Bogu oddała. Co porosło kwiatami, już dzisiaj owocuje. Jest to początek dalszego życia: nie wszystka umarła, tak wiele z niej pozostało! Te wieńce przedziwnie się jakoś połączyły – jak gdyby ostatni głos Matki, że macie tak trwać w połączeniu przez miłość: Dzieło, Zgromadzenie, Rodzina Niewidomych, przyjaciele i pomocnicy, wszyscy bliscy myślom i pragnieniom Matki. Pytacie o testament?
Testamentem Matki jest jej życie
Miała ona dwoje rąk, nie miała oczu, miała serce jedno. Tym jednym sercem i dwojgiem rąk wiązała Dzieło i Zgromadzenie. Dziełu potrzeba serca i rozumu wiarą oświeconego. Obok roztropności, mądrości tego świata, umiejętności i wiedzy potrzeba wiele serca! Dzieło rozwijać się będzie nadal z pomocą serca i przez serce. To mówiła do was Matka – i niech wam to pozostanie jako gwarancja całości Dzieła przez Matkę stworzonego. Patrzyłem w niedzielę ubiegłą na ręce Matki i myślałem, czy Matka wie o naszej obecności. Ostatni obraz – ślad jej życia, to różaniec w jej dłoni. Przesuwała ziarnka różańca do ostatnich chwil, a gdy różaniec wysunął się z dłoni, szukała go niespokojnie, aż go jej podano. Ten różaniec był wieńcem serc waszych, ale i jej ufności do swojej rodziny, z której powstało Dzieło. Jej życie było niełatwe, jak i wasze jest niełatwe. Niech obraz waszej Matki wiąże was różańcem, przesuwanym w słabnących jej dłoniach. Tyle, Najdroższe Dzieci, mogę powiedzieć w tej chwili. O, jak wiele można by powiedzieć! Ale Matka nie lubiła, gdy mówiono o niej i o jej Dziele. Chciała, by wszystko było w Duchu Bożym, a Duch Boży każe, by zamilkły usta, a mówiły tylko serca…
Całość mowy można przeczytać TUTAJ.