reakcja polskiego jezuity na wybór pierwszego papieża z tego zakonu.
Już wielu moich współbraci podkreślało w mediach wielkie zaskoczenie, jakie wywołały słowa ojca Majewskiego, komentującego transmisję z Watykanu. Jego głos zawisł na chwilę z niedowierzaniem zanim oznajmił, że Papież Franciszek jest z zakonu jezuitów.
Jego życiorys można już przeczytać niemal wszędzie. Nie będę więc rozwodził się nad tym, co cytują wszystkie dzienniki lecz pozwolę sobie na chwilę refleksji nad misją Franciszka I.
Przeczytaj również
Uważa się za wybranego spośród marnych i lichych a tym samym posłanego do nich. Uformowany w duchu świętego Ignacego Loyoli nie będzie moim zdaniem zapraszał wiernych do wypełniania kościołów lecz do wyjścia razem z nim na ulicę. Nie z transparentami, by walczyć przeciw laicyzacji lecz z pokorą, by obmywać stopy utrudzonych i pogubionych.
Łączy w sobie mądrość Ignacego i pokorę Franciszka z Asyżu.
Wbrew niektórym opiniom, nowy Papież nie jest konserwatystą. Nie jest też osobą, która będzie dokonywała zmian w Kościele po to, by przypodobać się jakiemuś środowisku. Został wybrany, by współpracować z Duchem Świętym w zmienianiu oblicza tej ziemi, w przemienianiu Kościoła a nie w jego konserwowaniu.
Przybył z „końca świata”, by docierać tam, gdzie jeszcze papieża nie było. Jako wypróbowany przywódca, elastyczny w działaniu i wrażliwy na los innych, nie raz nas jeszcze zaskoczy.
W jego pierwszych słowach – „Bracia i siostry! Dobry wieczór” – kryje się coś więcej niż tylko odejście od utartych formuł kojarzonych z katolicką obrzędowością. To zapowiedź normalności i ludzkiego oblicza pasterzy Kościoła.
Na jego proste, życzliwe słowa chciałoby się odpowiedzieć:
dobry wieczór Franciszku, bo jest to dobry wieczór,
po którym znów wzejdzie słońce nad naszą marnością. Wszyscy jesteśmy wybrani, by błogosławić. Wszyscy jesteśmy Chrystusami, namiestnikami Syna Bożego na ziemi.