Nasze projekty
Fot. Jakub Szymczuk / Wydawnictwo Esprit

Gdy życie przemyka przez palce… Przepis Pawła Grabowskiego na życie w pełni

Czujesz, że życie przemyka ci przez palce? Masz poczucie, że nieustannie zajmujesz się rzeczami, które ostatecznie okazują się mało ważne? Zastanawiasz się co robisz nie tak, że nie potrafisz żyć w pełni? Poznaj wskazówki, którymi na co dzień kieruje się dr Paweł Grabowski, specjalista medycyny paliatywnej, bioetyk, założyciel i prezes Fundacji Hospicjum Proroka Eliasza w Makówce na Podlasiu.

Reklama

Zapraszamy na spotkanie autorskie z Agatą Puścikowską i dr Pawłem Grabowskim wokół ich najnowszej książki „Nie przyszedł do mnie anioł”, które odbędzie się 28 października o 11:00 w ramach Targów Książki w EXPO KRAKÓW, ul. Galicyjska 9 | SALA SEMINARYJNA S04. Spotkanie poprowadzi Elżbieta Wiater.

Wstęp na teren Targów Kraków jest płatny. Bilety znajdziesz TUTAJ: https://ksiazka.krakow.pl/udzial…/dla-zwiedzajacych/bilety.

Fragmenty książki „Nie przyszedł do mnie Anioł” Pawła Grabowskiego i Agaty Puścikowskiej

Reklama

Bądź świadkiem miłości

W mojej pracy lekarza ciągle jestem świadkiem miłości. Ile naoglądałem się cudownych, kochających się małżeństw – staruszków dbających o siebie. Każda rodzina – to też nieco inna historia, różne doświadczenia, sposoby funkcjonowania, relacje. To zawsze są wyjątkowe spotkania. Nowi ludzie to zawsze nowe realia.

Przyzwyczaiłem się, że gdy przekraczam próg kolejnego domu, poznaję ludzi od nowa. Nie ma rutyny, nie ma podobnych historii, chociaż pewnie wiele schematów się jakoś tam powtarza. Rodziny zaskakują mnie, jak i w ogóle ekipę, zazwyczaj bardzo pozytywnie. I w większości mam w pamięci przepięknych ludzi, kochające się (choć nie idealne) małżeństwa, oddane rodzicom dzieci. Bo co można więcej opowiedzieć o takiej sytuacji: syn siedemdziesięciopięcioletni od wielu lat opiekuje się matką, która ma dziewięćdziesiąt pięć lat. Mama jest pampersowana, karmiona łyżeczką, oklepywana i smarowana maściami – by nie było odleżyn. Syn to prosty facet. Gdy go pochwalić, że pięknie się matką zajmuje, wzrusza ramionami i potrafi warknąć: „Nie róbcie ze mnie bohatera od zmieniania pieluch”.

Albo jedno z moich ulubionych małżeństw: pani Nina i pan Walenty. Przez kilkanaście lat mąż w podeszłym wieku opiekował się starą żoną. Robił to tak doskonale i z taką miłością, że kobieta nawet jednej odleżyny nie miała. Gdy umarła, bardzo cierpiał. Jest z nami w stałym kontakcie. Zaprasza do siebie w odwiedziny, a my zaprosiliśmy go na pierwszą prawosławną wigilię w hospicjum stacjonarnym.

Reklama
Paweł Grabowski
Fot. Jakub Szymczuk / Wydawnictwo Esprit

Uwierz w Boga, który daje znaki

Wierzę w Boga, który czasem daje znaki. I rzeczy trudno wytłumaczalne dzieją się niekiedy również w moim życiu. Myślę zresztą, że każdy człowiek doświadcza sytuacji, które jakoś wpływają na jego życie, sporo zmieniają, w pewien sposób prowadzą, stają się drogowskazami. Czy to jest naturalne, czy nadnaturalne, to już nie mnie oceniać. Czuję, że w jakiś sposób jestem prowadzony. Ale nie potrafię chyba tego do końca nazwać, a przynajmniej – nazwać głośno i publicznie.

Mogę natomiast szczerze stwierdzić, że aby to wszystko, co robię, było możliwe, potrzeba ogromu wsparcia duchowego. Na każdym kroku tutaj, na Podlasiu, w mojej codzienności i pracy, toczy się walka duchowa. Na każdym kroku, przy każdym oddechu. Czuję to i widzę, doświadczam niemal namacalnie. Gdybym nie starał się żyć sakramentami i modlitwą, dawno bym już nie żył. Myślę również, że sprawy niezwykłe, znaki – dzieją się zawsze. Jeśli się otworzy oczy i zechce słuchać, by je zauważyć i się nimi kierować. Dzieją się przez ludzi, których spotykamy. Ale nie wszystkie, i nie zawsze są „publiczne”. Bywają tak ważne i intymne, że przeznaczone są wyłącznie dla duszy.

Rób rzeczy, które mają sens

Mam to szczęście, że mam poczucie, że robię rzeczy, które mają sens. To jest duży sukces.

Reklama

Podstawą jest oczywiście to, byśmy wszyscy – niezależnie od stanowiska – zadawali sobie podstawowe pytanie właśnie: o sens. W moim przypadku i mojego zespołu to pytanie o sens naszej pracy lekarskiej, pielęgniarskiej, pracy opiekunki medycznej, psychologa, terapeuty, et cetera. A cel i skutek jest zawsze ten sam: my tu naprawdę pomagamy narodzić się dla nieba. Jednak nawet wiara i głębokie przekonanie o celowości naszej pracy nie zawsze wystarczają. Bo po prostu jesteśmy ludźmi. I gdy umiera drugi człowiek, to zawsze boli.

Paweł Grabowski
Fot. Jakub Szymczuk / Wydawnictwo Esprit

Odkryj pasję

Myślę, że każdy będzie miał inną pasję. Czyli coś, co przynosi radość, ale też jest sposobem na oderwanie myśli od jednego, jedynego tematu, miejsca, środowiska. By umieć przewietrzyć głowę, nie fiksować się na jednym temacie. Tu chodzi o pewną higienę codziennego życia. To może pasja, hobby, inny zaangażuje się w działalność wolontariacką czy w sto innych rzeczy. W moim przypadku są to pszczoły, pisanie ikon, pisanie (jeśli mam akurat formę i czas), słuchanie audiobooków czy muzyki.

Pisanie ikon dla mnie nie jest sztuką, lecz przede wszystkim rzemiosłem. Chociaż oczywiście każde rzemiosło można podnieść do rangi sztuki. Moją przygodę rozpocząłem od warsztatów pisania ikon w Warszawie, u jezuitów na Rakowieckiej. Pisałem ikonę świętego Oblicza – mandylion. Powoli mi to jednak szło, nie dokończyłem jej. Pierwszą ikonę w końcu kończyłem – po latach od rozpoczęcia – na warsztatach ikonopisarskich.

Mam też cztery ule i miód z nich pozyskiwany, nie pozwalają mi zarobić ani chyba nawet zwrócić poniesionych kosztów. Może jeszcze gdybym miód sprzedawał, to koszta, by się zwróciły. Ale ten miód służy do własnej konsumpcji i na prezenty dla przyjaciół. Jeden słoik dam mamie. Drugi zawiozę pacjentowi. I wszystko się rozejdzie. A ja mam nadal ogromną radość, satysfakcję. To relaks, pasja i odpoczynek.  A może kiedyś wrócę jeszcze do podróżowania w dalekie kraje. Kiedyś bardzo to lubiłem i zwiedziłem kawał świata.

Paweł Grabowski
Fot. Jakub Szymczuk / Wydawnictwo Esprit

Pomagaj innym – zostań wolontariuszem

Wolontariat to ważna rzecz, ale musisz pamiętać, że ma być bardziej dla pacjenta niż dla Ciebie samego. Innymi słowy, nie może być sposobem na polepszenie sobie nastroju, na udowodnienie sobie samemu, jaki to jestem dzielny i wspaniały. Nie powinien być zamiennikiem terapii czy środkiem wychowawczym, jak to czasem sądzą rodzice: wyślę dorastające dziecko do hospicjum, to rozwiążą się wszelkie problemy. Takie działanie i powołanie trzeba rozeznać. Przemyśleć, przemodlić, zweryfikować.

Niestety, wolontariat hospicyjny przyciąga też ludzi, którzy widzą w tym jakiś mistycyzm i myślą, że jeśli będą tu pracowali, to od razu pójdą do nieba. Mistycyzmu w hospicjum na co dzień jednak nie ma. Jest żmudna praca, trudne sytuacje. I piękni ludzie. Ale wcale nie jest łatwo do nich się przebić, rozmawiać z nimi et cetera. Praca wymaga umiejętności myślenia, właściwych reakcji, przebywania w ciszy, subtelności, pokory. Na siłę nie da się ani podać pacjentowi wody, ani podjąć z nim dialogu. Czasem też zdarza się, że ktoś bardzo chce „ponawracać” pacjentów przed śmiercią, toczyć rozmowy o Panu Bogu i przemijaniu.

Wolontariat hospicyjny nie oznacza wyłącznie siedzenia przy pacjencie czy – jak się czasem ludziom wydaje – przewijania pacjentów. W hospicjum mamy kilka rodzajów wolontariatu. Pierwszy to wolontariat akcyjny. Wolontariusz włącza się w naszą działalność poprzez organizację sporadycznych akcji, wydarzeń wokół hospicjum et cetera. To może być praca przy organizowaniu biegu charytatywnego czy rozgrywek piłki nożnej, pomoc przy kiermaszu ciast albo zbiórce pieniędzy podczas koncertu. Takie osoby zgłaszają się do nas, kiedy mogą i kiedy jest potrzeba, lecz nie działają regularnie. Wolontariusze kompetencyjni to z kolei osoby, które ofiarowują swoje umiejętności, kompetencje, doświadczenie zawodowe. Takim wolontariuszem jest więc pani prawnik, znajomy psychiatra, który konsultuje pacjentów, pani fryzjerka przyjeżdżająca czasem do hospicjum.


Agata Puścikowska
Paweł Grabowski
Nie przyszedł do mnie anioł

Jest człowiekiem, który nie boi się podejmować rzeczy niemożliwych. To, że zostanie doktorem medycyny, miał przepowiedzieć mu pewien cysters podczas chrztu. Słowa się spełniły, bo Paweł Grabowski o byciu lekarzem marzył od najmłodszych lat.
W przejmującej rozmowie opowiada Agacie Puścikowskiej o swoim lekarskim powołaniu, walce o pacjentów oraz o momentach, które sprawiły, że zmienił swoje życie i przeniósł się z Warszawy na Podlasie. Założył tam pierwsze w Polsce wiejskie hospicjum domowe, a następnie hospicjum stacjonarne w maleńkiej Makówce. W książce dzieli się podlaską codziennością, opisuje blaski i cienie systemu opieki zdrowotnej w kraju. Z humorem, ale przede wszystkim poruszająco opowiada o cudach i znakach Pana Boga oraz daje nam lekcje, jak być prawdziwym świadkiem miłości i nadziei we współczesnym świecie. Warto poznać tego lekarza, poetę, ikonopisarza i pszczelarza w jednym.
KUP KSIĄŻKĘ>>>

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę