Śpiewnik „stary jak świat”
Ma ponad sto lat, 512 stron i mocno wyblakłą okładkę. I piękną historię u boku Jana Pawła II. Kantyczki z nutami. Pójdźmy wszyscy do stajenki – taki tytuł nosi śpiewnik, który towarzyszył Karolowi Wojtyle w Krakowie, a potem Janowi Pawłowi w Watykanie. Podróżował razem z siostrami, które dbały także i o to, żeby każdy, kto kolędował z ich Biskupem, a potem Papieżem, miał pod ręką niezwykłą pomoc dydaktyczną. Miały podobno piętnaście sztuk. Żeby dla nikogo nie zabrakło.
„To zaczynamy kolędy”
W domu i w Castel Gandolfo kolędowaliśmy od Wigilii codziennie do 6 stycznia. Zaczynaliśmy po kolacji. Ojciec Święty mówił: “To zaczynamy kolędy”. Ksiądz Styczeń zaczynał, bo był muzykiem. I świetnie śpiewał. Potem zaraz siostry dołączały i goście. I tak śpiewaliśmy do 21. Między kolędami były jakieś rozmowy. Wspomnienia, bieżące tematy. To były takie kameralne spotkania. Zwykle do 10 osób.
STACJA7 POLECA
Lubił śpiewać. Śpiewał głośno. Z radością, która płynęła z serca. Przyjaciele ze Środowiska wspominają, że miał świetny głos. Choć nie zawsze śpiewał czysto. Najbardziej go kusiło, żeby śpiewać drugim głosem, i nie zawsze to dobrze wypadało – opowiadała z uśmiechem w wywiadzie dla Centrum Myśli Jana Pawła II, Zofia Cierniakówna. Pięknie Ojciec Święty śpiewał – mówi abp Mokrzycki – Miał głos aktora. Wyćwiczony, mocny. Nawet wtedy, kiedy on sam był już coraz słabszy, w tym jego głosie była jakaś siła.
Od podłogi w małym pokoju do apartamentów papieskich
Kolędowanie z przyjaciółmi ze Środowiska zaczęło się 6 stycznia 1952 roku. Jak pisał Jacek Fedorowicz, na podłodze małego pokoju, przy świeczkach. Było około 10 osób. Wujek Karol wraz z “rodzinką” krakowskich studentów kolędował w ich domach, kiedyś nawet w… pralni sióstr nazaretanek.
A potem były już opłatki na Franciszkańskiej – wspomina abp Mokrzycki – Te, które potem Ojciec Święty zabrał ze sobą do Rzymu. Na Franciszkańską zapraszał podobno do stołu zastawionego bigosem albo flaczkami.
Przeczytaj również
Lubił wymyślać nowe zwrotki do kolędy “Oj maluśki, maluśki”
W czasie wspólnych spotkań śpiewaliśmy nawet do sześćdziesięciu kolęd, każda po kilka zwrotek – wspomina Ewa Wisłocka ze Środowiska – Było przy tym dużo radości. Na koniec Wujek śpiewał nam swoją ulubioną kolędę “Oj maluśki, maluśki” i a każdym razem tworzył nowe zwrotki. Zwrotki tworzone na poczekaniu były zawsze o tych, którzy siedzieli przy stole. Celne i dowcipne.
Ludzie, którzy Jana Pawła II znali najlepiej, nie mają wątpliwości, że kolędy były dla niego inspiracją. Dlatego tak pielęgnował tę tradycję. Ojciec Święty śpiewał raz mocniej raz słabiej, ale to co się w nim czuło, to wielka mobilizacja do śpiewania, po to, żeby uczcić Dzieciątko – mówi ks. Janusz Lewandowicz. Po to, żebyśmy się nauczyli, że polskie tradycje bożonarodzeniowe są głębokie i ważne. Że są odbiciem Ewangelii i prawdy o Chrystusie. Że są ważne nie tylko dla nas, ale dla ludzi na całym świecie, bo zbliżają człowieka do Boga.
Kolędować ze wszystkimi
Papież kolędować chciał ze wszystkimi. Niektórzy mogą być zaskoczeni, kiedy zobaczą, jak Jan Paweł II kolęduje z piłkarzami i kibicami krakowskiego klubu Cracovia. To było ich ostatnie spotkanie. Styczeń 2005 roku. Sto osób i Jan Paweł II po środku. Mówił już słabym głosem, poruszał się na wózku. Ale kolędę “Wśród nocnej ciszy” z nimi zaśpiewał – wspomina abp Mokrzycki. Choć do historii przeszła nie ta kolęda, ale to, co Jan Paweł II powiedział, zanim zaczęli śpiewać. “Cracovia pany!” – powiedział im po cichu, kiedy ustawiali się do zdjęcia. Piłkarze zareagowali śmiechem i oklaskami.
Na drugi dzień, już w Auli Pawła VI, podczas audiencji generalnej – trzymając w dłoniach wysoko uniesione klubowe szaliki – śpiewali jego ulubioną pastorałkę, dodając na koniec coś od siebie: Śpiewajcie i grajcie Mu, Cracovio kochana… Arcybiskup śmieje się, że poszli w ślady Ojca Świętego, który tak lubił nowe zwrotki tej pastorałki wymyślać…
Fragmenty książki “Miejsce dla każdego. Opowieść o świętości Jana Pawła II” Brygidy Grysiak i abp Mieczysława Mokrzyckiego