Ukazał się komiks o ks. Blachnickim! To wyjątkowa opowieść o niezwykłym człowieku
Fabuła komiksu „Fos-Zoe”, wydanego przez Panteon Górnośląski w Katowicach, łączy w sobie opowieść o ks. Franciszku Blachnickim, założycielu Ruchu Światło-Życie i Franku - młodym bohaterze książki.
Tytuł „Fos-Zoe” nawiązuje do nazwy Ruchu Światło-Życie i oddaje intencję ks. Blachnickiego, któremu zależało, by Fos (gr. „światło”) przenikał Zoe (gr. „życie”). Był przekonany, że połączenie Bożej łaski z życiem chroni przez popadnięciem w dewocję i porzuceniem wiary. Za scenariusz odpowiada aktorsko-reżyserskie małżeństwo Angeliki i Mateusza Olszewskich, autorem ilustracji jest grafik i aktor Janusz Komorowski.
Nie potrafię powiedzieć, jak tę historię odbierze współczesna młodzież. Mi osobiście taka propozycja przedstawienia księdza Blachnickiego bardzo odpowiada. Kilka istotnych faktów z jego niezwykłego życia zostało wplecionych w opowieść o duchowej przemianie zbuntowanego nastolatka. Sam pamiętam wiele podobnych sytuacji, kiedy chłopcy lub dziewczęta podążając za swoimi ukochanymi, na oazowych spotkaniach, odnaleźli drogę do Boga – zaznacza ks. Marek Sędek, moderator Generalny Ruchu Światło-Życie.
To ciekawa opowieść o niezwykłym człowieku, który najpierw sam się nawrócił, by później, dzięki odważnej wierze w Chrystusa, wpływać na duchową przemianę wielu ludzi – młodych i dorosłych, nieraz zbuntowanych, ale w głębi serca poszukujących sensu życia w Bożym świetle wiary – rekomenduje komiks bp Adam Wodarczyk, postulator procesu beatyfikacyjnego sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego.
Wyjątkowe i bardzo ciekawe przedstawienie postaci ks. Blachnickiego i Ruchu Światło-Życie. Inne niż dotychczasowe, które znam. Warto się zatrzymać przy tej lekturze – zachęca ks. Waldemar Maciejewski, moderator diecezjalny Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Katowickiej.
O kulisach powstania komiksu opowiadają jego twórcy w obszernym wywiadzie. Poniżej przytaczamy wybrane fragmenty wypowiedzi.
Przeczytaj również
Wydaje mi się, że współczesny widz potrzebuje bohatera, który będzie mu bliski. Wiedząc, jak wielką historię niesie ze sobą postać Franciszka Blachnickiego i widząc, że nie jestem w stanie tutaj, na czterdziestu stronach komiksu opowiedzieć całej historii jego życia, wiedziałam, że musimy się zdecydować na jakiś pomysł, na jakiś sposób, żeby opowiedzieć jego historię, ale przede wszystkim tak, żeby to było ciekawe dla czytelnika i żeby zainspirowało go do dalszych poszukiwań. Wiedziałam, że wszystkiego i tak nie opowiemy i tutaj był wybór postawienia na tego współczesnego młodego chłopaka, który mamy nadzieję, że właśnie będzie bliski młodzieży, ale nie tylko, bo też przecież różnym oazowiczom, którzy mają już swoje lata, a będąc w wieku Franka odkrywali oazę – mówi Angelika Olszewska, współautorka scenariusza.
Ja bym chciała, żeby czytelnik po przeczytaniu tych czterdziestu stron chciał sam sięgnąć do historii Blachnickiego, może nieco bardziej sobie przybliżyć jego życiorys, a przede wszystkim chciałabym, żeby młodzi zobaczyli, że w kościele też jest dla nich miejsce, żeby jakoś się ożywiło myślenie o wierze i też o kościele. Ks. Franciszek Blachnicki starał się stworzyć coś nowego w Kościele, pokazać, że Kościół to jest właśnie miejsce dla młodych, choć nieraz wydaje się takim miejscem nie dla nich, może nawet im się wydaje jakiś skostniały – dodaje.
„Komiks tworzy pomost”
Z kolei Mateusz Olszewski, współautor scenariusza, podkreśla: Myślę, że ten komiks tworzy taki pomost. Ksiądz Franciszek Blachnicki starał się dotrzeć do wielu osób, ale szczególnie upodobał sobie, żeby to młodym pokazywać nową, inną drogę. Mam wrażenie, że to trochę jest coś podobnego, że tym naszym głównym bohaterem właśnie jest Franek, który odkrywa postać księdza Franciszka Blachnickiego i który dzięki temu też może odkryć nową drogę dla siebie.
„To był najdziwniejszy rok w moim życiu”
Aktorstwo i komiks ciężko połączyć, ale ja już wielokrotnie słyszałem, że moje postacie w komiksach lepiej grają dzięki temu, że to aktorstwo mam za sobą i znaleźliśmy ten wspólny język filmowy – dodaje Janusz Komorowski, autor grafik.
Nie znałem postaci Franciszka Blachnickiego aż tak, musiałem się tego wszystkiego dowiedzieć, poznać te wszystkie niuanse, szukać zapomnianych zdjęć, m.in. w Archiwum Głównym Ruchu Światło-Życie w Lublinie – mówi.
Komorowski zaznacza, że w postaci Franka jest wiele z niego samego. To był najdziwniejszy rok w moim życiu. Zacznę od technicznych spraw. Wszystko się działo, żeby wystawić mnie na próbę podczas robienia tego komiksu: miałem nieprzewidziane blackouty w mojej dzielnicy, dysk mi się spalił, musiałem kupić baterie do komputera, 2 tygodnie później ona też się popsuła i musiałem ją naprawiać. Byłem przerażony tym co się dzieje. Miałem ten komiks cały czas przed oczami, pracowałem nad nim w zasadzie nocami, ale przez cały dzień myślałem o nim. Podobnie jak Franek, pożarłem się z rodzicami. Moja babcia wylądowała w szpitalu jak rysowałem sceny z babcią Franka. Nawet jadąc tramwajem myślałem sobie – o, Franek też jest w tramwaju, i zastanawiałem się, co ten Franek chce mi powiedzieć. Czy to ja wpływam na niego, czy on wpływa na mnie? Może ktoś, kto sięgnie po ten komiks, też znajdzie coś dla siebie w tej postaci?
Podkreśla, że praca nad komiksem dała mu bardzo wiele. Po pierwsze nauczyłem się współpracy ze scenarzystą, gdy wybieraliśmy kadry, które odrzucamy. Na początku w scenariuszu było więcej stron i musieliśmy się zastanowić, które wątki zostają, a które nie. To było ciężkie. Historia Franciszka Blachnickiego jest naprawdę napakowana ciekawostkami. Staraliśmy się, żeby na każdej stronie było tego jak najwięcej. Momentami bardzo wiele rzeczy dzieje się przez to naraz, na jednej stronie potrafią minąć lata i trzeba naprawdę nie śpieszyć się, żeby cała ta historia dotarła. Najchętniej bym zrobił kilka tomów komiksu, żeby wszystko wybrzmiało.
„Najdłużej się zastanawiałem nad Frankiem”
Komorowski w pracy nad komiksem o ks. Blachnickim korzystał z pomocy aktora w zakresie mimiki twarzy u postaci. W efekcie jest ona bardzo dopracowana i oddaje emocje.
Najdłużej się zastanawiałem nad Frankiem, no bo prosto się wymyśla postacie, które są definiowane w prosty sposób. Bibliotekarka jest przerażająca – no to wymyślam jakiegoś potwora i potem troszkę okrawam z tej potworności do człowieka. Tak samo było ze złowrogim ubekiem, czy też z bandytą – po prostu pomyślałem sobie o najgorszym możliwym człowieku, jaki może istnieć i zacząłem to rysować. To przychodziło
łatwo. Ale Franek miał być takim pośrednikiem pomiędzy historią Franciszka Blachnickiego a czytelnikiem, kimś takim trochę bezbarwnym, po to, żeby czytelnik mógł się w niego wczuć, a nie czytać czyjąś historię. To jest ciężkie, bo jednocześnie musiał być jakiś i musiał być nie jakiś. Taki nie jakiś konkretny, tylko po prostu ciekawy, fajny. I szukałem w wielu miejscach – na początku próbowałem bazować go na sobie,
ale już nie jestem nastolatkiem, mam już trochę inną motorykę, już inaczej się zachowuję. Ale mam młodego znajomego, który też ma na imię Franek. Jak sobie o nim przypomniałem to było to! Po prostu narysowałem go. Trzymam dla niego jeden egzemplarz autorski i jestem ciekaw, co powie.
Komorowski zaznacza, że komiks nie jest pierwszym medium, które przychodzi mu do głowy, jak myśli o wartościach religijnych. „Fos – Zoe” to nie tylko komiks o wartościach, ale też komiks historyczny. Wymagał wierności epoce, którą przedstawiał.
To jest coś, na co zwracam zawsze uwagę w komiksie. Nie mogę znieść tego, jak oglądam swoje stare rysunki i widzę, że coś się nie zgadza, więc poświęciłem bardzo wiele czasu, żeby dowiedzieć się jak wyglądały choćby walizki z tamtych czasach. Jaki konkretnie w 1957 roku był model radiowozu w użyciu, jakie były mundury i odznaczenia milicjantów? Komiks historyczny rządzi się swoimi prawami i tego się nauczyłem podczas pracy nad „Fos- Zoe”. Szukałem zdjęć z więzienia w Katowicach, na szczęście niewiele się zmieniło i odwzorowałem te cele i korytarze najwierniej jak potrafiłem. W zasadzie tutaj jest schowana największa trudność w pracy nad tym komiksem, pomijając moje osobiste wycieczki do szpitala, pomijając popsuty komputer i pracę po nocach. Najtrudniejsze było, żeby połączyć dynamiczny młodzieżowy komiks z komiksem biograficznym, historycznym, połączyć ten styl fajnej historii dla młodzieży, gdzie dużo rzeczy się dzieje, są kolory, z tym poważnym tematem, jakim jest historia Franciszka Blachnickiego, momentami całkiem mroczna i przerażająca. Jak to przekazać na czterdziestu stronach? Mam nadzieję, że mi się udało. Ja znalazłem w tym komiksie coś dla siebie i nie będę mówił co, nie będę zachęcał jakimiś ogólnikami. Myślę, że każdy znajdzie w nim coś nowego, coś swojego.
Komiks można zamówić przez internet lub nabyć stacjonarnie w w Panteonie Górnośląskim. >>>szczegóły
kh, mat. prasowe/Stacja7