Tęsknota, miłość, spotkanie
Oczekiwanie ściśle łączy się ze spotkaniem. Przecież finałem każdego czekania musi być spotkanie. Czekanie związane jest z tęsknotą, z miłością, z Kimś. Owszem, czekamy czasem na coś, choćby na zmianę pogody, na lato, na Boże Narodzenie, na podwyżkę, maturę, nowego iPhone’a, emeryturę albo upragnioną rzecz. Znamy ludzi, którzy czekają na coś z tęsknotą, dążą do spełnienia marzeń. Znamy też takich, którzy czekają na niechciany wyrok losu. A jednak oczekiwanie bez spotkania to zaledwie trwanie do czasu spełnienia zachcianki albo czas trwogi przed zagrożeniem.
Jezus o swoim ponownym przyjściu mówi, że ten dzień zaskoczy jak złodziej nocą z jednej strony, a z drugiej strony powtarza: czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan przyjdzie, kiedy Oblubieniec powróci. To od nas zależy, czy na śmierć, która będzie finałem naszego życia, będziemy czekali z trwogą, jak na złodzieja, który przyjdzie niespodziewanie i wszystko nam zabierze: nasze życie, nasze rzeczy, naszych ludzi wokoło, czy też będziemy oczekiwali z tęsknotą na spotkanie z Tym, który WSZYSTKIM dopiero nas obdarzy. To od nas zależy, czym jest życie jako oczekiwanie: radością czy trwogą. Czy finałem tego oczekiwania będzie coś czy Ktoś, śmierć czy Jezus, po prostu.
Oczekiwanie w Biblii to chyba zawsze oczekiwanie na spotkanie
Adwent Maryi był oczekiwaniem na przyjście, narodzenie Jej Syna. Ale jest coś jeszcze w tym adwencie Maryi, coś, co podpowiada nam fragment o Nawiedzeniu. Maryja, czekając na spotkanie, oczekując Jezusa – sama biegnie na spotkanie z Elżbietą. Czy w drogę przez góry, z Galilei do Judy, popchnęła ją troska o Elżbietę, o której przecież dowiedziała się, że podeszła już w wieku krewna jest w szóstym miesiącu ciąży?
Czy to czysty altruizm, chęć pomocy pomimo własnych trudności, własnej biedy i sytuacji? A może chęć ujrzenia znaku potwierdzającego słowa Archanioła Gabriela (przecież mogła pomyśleć, że to sen albo zjawa): skoro zobaczy Elżbietę w stanie błogosławionym, przekona się, że i jej spotkanie z Gabrielem było prawdziwe. “Wielbi dusza moja Pana” to przecież pierwsze słowa Maryi, jakie Łukasz odnotowuje po Zwiastowaniu.
Droga prowadzi przez człowieka
Te wszystkie powody mogą być prawdziwe, chociaż najbardziej przebija w postawie Maryi chęć oczekiwania razem, bycia razem, przeżywania razem tęsknoty, miłości razem. Pragnienia spotkania.
Przeczytaj również
Niech zilustruje to przypowieść Jezusa o bogatym Samarytaninie. Trzy osoby: kapłan, lewita i samarytanin właśnie, schodzą z góry do miasta. Ta sytuacja to mikro-adwent: jest tu i cel, i wyznaczona droga, i podążanie nią ku celowi. I kapłan, i lewita – wydaje się – realizują adwent poprawnie. Ale czy nie z tego właśnie powodu pominęli potrzebującego pomocy? Czyż nie z powodu błędnego założenia nie zatrzymali się przy człowieku, bo sądzili, że droga prowadzi OBOK niego, a nie PRZEZ niego? Tylko Samarytanin zatrzymał się i otoczył troską człowieka potrzebującego.
To postawa, która w swej istocie zaprzecza jakiemukolwiek egoizmowi. W Adwent wpisane jest bycie z kimś, bycie nie tylko dla siebie. To za mało, że droga Adwentu prowadzi do spotkania. Bo samą drogę Adwentu wyznaczają spotkania.
Spotkanie Jezusa i Jana
Św. Łukasz pokazuje też inny, bardzo istotny dziś szczegół. Nawiedzenie – spotkanie Maryi i Elżbiety – przybiera podwójne znaczenie. To także spotkanie dzieci w łonach swoich matek, pierwsze spotkanie Jezusa i Jana Chrzciciela.
Potwierdza to Elżbieta: “A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Skoro głos Twojego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie”. Trudno nie zauważyć, że św. Łukasz wyjątkowo dobitnie podkreśla spotkanie czterech osób w domu Zachariasza, w tym dwojga nienarodzonych dzieci. A dziś tak łatwo nie zauważyć, pominąć tych nienarodzonych.
***
Jaki jest Twój życiowy Adwent? Czy u jego kresu czeka spotkanie? A jaki jest Twój sposób oczekiwania, w codzienności? Czy czekasz na coś, czy na kogoś? Czy celem jest spotkanie? Jeśli nie – uwierz, prawdopodobnie to oczekiwanie nie ma sensu. Jest zwykłą, choć udekorowaną emocjami, stratą czasu.
I drugie pytanie: w jaki sposób czekasz i dążysz (tak, w biernym “oczekiwaniu” zawsze jest ukryte “dążenie”, postawa przeciwna siedzeniu z założonymi rękoma)? Można w dążeniu do celu, nawet w dążeniu do prawdziwego spotkania, pominąć po drodze człowieka. I tego nienarodzonego, i tego, którego zobaczysz w drodze. Przechodzisz obok czy go spotykasz?
Przeczytaj pozostałe odcinki ↓↓↓