Nasze projekty
Reklama
Fot. szczecin.jezuici.pl

Boży wojownik – św. Andrzej Bobola. Najbardziej zadziwiający patron Polski

Atleta, mocarz, bohater, terrorysta, ułan – to określenia św. Andrzeja Boboli, drugorzędnego Patrona Polski, który jest chyba najbardziej oryginalnym i niezwykłym spośród wyniesionych na ołtarze rodaków, a może i w Kościele powszechnym.

Joanna i Włodzimierz Operaczowie zobaczyli w nim wojownika i pod takim tytułem wydali książkę o jego nieprawdopodobnym losie za życia – i po śmierci. Na wszystkich, którzy zetknęli się z postacią ewangelizatora Kresów, konkretnie Pińszczyzny, robi wrażenie siła woli i walki tego trudnego we współżyciu jezuity, który był świadom swoich ułomności, gorliwie je zwalczał tak, jak gorliwie głosił Ewangelię własnym współwyznawcom, ale także prawosławnym i ateistom, aż w końcu otrzymał przydomek „Duszochwat”, co przypłacił straszliwym męczeństwem.

Trudny we współżyciu człowiek z sukcesami duszpasterskimi

I oto autorzy napisali książkę, która różni się od poprzednich biografii świętego jezuity tym, że podaje najnowsze fakty i stan badań nad dziełem i oddziaływaniem swojego bohatera. Na początku nic nie zapowiadało niezwykłej drogi Andrzeja Boboli. Szlachcic z Małopolski herbu Leliwa, wstąpił do bardzo popularnego w XVII w. Towarzystwa Jezusowego, czyli jezuitów, przeszedł wszystkie szczeble formacji i edukacji, choć nie zdał ostatniego, najważniejszego egzaminu, posługiwał w wielu miejscach, m.in. w Krakowie, Wilnie, Warszawie, Płocku aż osiadł w Pińsku na dzisiejszej Białorusi.

Trudny we współżyciu człowiek miał jednak duże sukcesy duszpasterskie, gorliwie głosił kazania, łatwo i szybko nawiązywał kontakty z ludźmi wszystkich stanów, organizował misje po wsiach i przysiółkach, nie bał się niewygód i niepewności, dzięki niemu nawracali się letni katolicy, prawosławni przechodzili na katolicyzm, ateiści odkrywali Boga. Autorzy, opisując życie św. Andrzeja (a zachowały się nieliczne dokumenty), wyjaśniają również, że twierdzenie, że był autorem Ślubów Lwowskich króla Jana Kazimierza to tylko miejska legenda, jak również i to, że był królewskim kaznodzieją. Ostatecznie stał się ofiarą wznieconej nienawiści z powodów wyznania i narodowości – pochwycony przez prawosławnych Kozaków został umęczony, a na końcu zabity 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim.

Reklama

CZYTAJ: Jak Maryja i Andrzej Bobola pomogli nam w Bitwie

Zapomniany dramat jezuity

Los nierzadki na Kresach – w tym czasie gwałty, mordy, grabieże i straszliwe tortury były częste, w makabryczny sposób ginęli świeccy i księża, choć w dokumentach, przygotowujących beatyfikację odnotowano, że tortury, zadane o. Andrzejowi – obdzieranie ze skóry, obcinanie członków, uciskanie głowy dębowym wieńcem – są bez precedensu, Rzym takich potworności w swych kronikach nie odnotował.

Ciało zamęczonego zakonnika spoczęło w kościelnej krypcie… i dramat jezuity został zapomniany. I tu zaczyna się niezwykła pośmiertna historia, starannie odtworzona przez Autorów. Otóż św. Andrzej, męczennik jedności, był świętym, który pojawiał się i znikał. Zniknął na blisko pół wieku po śmierci, ale później sam się przypomniał… Objawił się współbratu z Pińska i polecił mu, żeby jego ciało zostało wydobyte z kościelnej krypty, po czym sypnął takimi łaskami, uzdrowieniami, nawróceniami, wskrzeszeniami z martwych, że zaczęto zbierać materiały do procesu informacyjnego.

Reklama

Gdy beatyfikacja utknęła w miejscu znów się przypomniał, pojawił się z kolei pewnemu dominikaninowi i zapowiedział odrodzenie państwowości (równo sto lat później Polacy rzeczywiście odzyskali niepodległość) oraz prorokował, że zostanie patronem Polski. W końcu już w bliskich nam czasach, bo w latach 80. ubiegłego wieku, zakłócał sen młodego wikarego w Strachocinie, by w końcu zażądać, by był w tym miejscu czczony. Powstało sanktuarium i wszystko wskazuje, że to strony rodzinne Męczennika, choć nie ma dokumentów, które niezbicie ten fakt potwierdzają. Jak to w Polsce.

Przenoszony z miejsca na miejsce

Równie niezwykłe są dzieje jego relikwii – ciało, które nie uległo rozkładowi, było wożone do Połocka, w końcu zostało przewiezione do Moskwy na wystawę dla ateistów, powędrowało do Rzymu, by po kanonizacji w 1938 znalazło się wreszcie w Polsce. Ale tu też nie spoczął w komforcie, bo rok po powrocie do Ojczyzny wybuchła wojna, więc ojcowie jezuici chronili trumnę, przenosili ją z miejsca na miejsce. Tak samo było z beatyfikacją św. Andrzeja – proces przerywały zawieruchy dziejowe i liczne trudności, a za czasów PRL święty jezuita został uznany za postać szczególnie niebezpieczną, bo godzącą w sojusze polsko-radzieckie…

Książka Joanny i Włodzimierza Operaczów zawiera wiele niezwykłych historii – św. Andrzej Bobola „załatwiał” i przyspieszał liczne sprawy, rozsupływał wiele węzłów w sposób, który przystoi atlecie, mocarzowi, ułanowi. Sypie przy tym hojnie licznymi łaskami i tak jak prorokował, w 2002 został ogłoszony drugorzędnym Patronem Polski. Dla Jana Pawła II był znakiem nadziei na pojednanie chrześcijaństwa Wschodu i Zachodu.

Reklama

Zaletą książki jest również nakreślenie szerokiego historycznego tła opisywanych wydarzeń, dzięki czemu motywacje i decyzje bohaterów stają się bardziej zrozumiałe dla odbiorcy.

ZOBACZ: Akt zawierzenia rodziny św. Andrzejowi Boboli

Być może zadanie bardziej aktualne dziś, niż w przeszłości…

Ostatecznie czytelnik, który zapoznaje się z wprost nieprawdopodobnymi dziejami Męczennika z Kresów, Patrona Jedności, może zadać sobie pytanie o ukryty sens jego życia i znaków po śmierci. Czy znalazł wreszcie pokój i nadal będzie spoczywał w trumnie z kryształowym wiekiem w sanktuarium ojców jezuitów na warszawskim Mokotowie, otoczony swoimi czcicielami ze Stowarzyszenia Krzewienia Kultu pod jego patronatem? Obecnie za wschodnią granicą wojna i zamęt, ale w kraju też niepewna przyszłość. Powstaje też pytania, co robić wobec narastającej laicyzacji, jak żyć i odczytywać znaki czasu?

 – Odpowiedź można znaleźć w encyklice Piusa XII z 1956 (w 300-lecie męczeństwa) „Invicti athletae Christi”, jedynemu w dziejach Kościoła dokumentowi tej rangi, poświęconemu świętemu (Matka Boża i św. Józef to odrębna kategoria). Co przekazał Ojciec Święty w tym tekście? – Pisał, że wiarę katolicką należy wszelkimi siłami bronić, wykładać i szerzyć. Apelował, żeby życie św. Andrzeja było przykładem dla jego rodaków, niech naśladują niezachwianą wiarę przodków, a gdy tak się stanie „to osiągną, żeby Polska zawsze wierna, była nadal ‘przedmurzem chrześcijaństwa’”. Gdyż historia, jako świadek czasów, światło prawdy i nauczycielka życia wskazuje, że Bóg tę właśnie rolę narodowi polskiemu przeznaczył

Przedmurze chrześcijaństwa naszym przeznaczeniem… Być może zadanie bardziej aktualne dziś, niż w przeszłości… I święty męczennik Andrzej Bobola… Być może znów komuś się objawi, zakłóci czyjś sen, bo będzie miał do przekazania bardzo ważny komunikat?

Joanna Operacz, Włodzimierz Operacz, Boży Wojownik. Opowieść o św. Andrzeju Boboli, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2022     

Reklama

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Zatrudnij nas - StacjaKreacja