Nasze projekty
Pixabay.com/RJA1988

Polka z Tel Awiwu o konflikcie izraelsko-palestyńskim: To nowa i przerażająca sytuacja

Od 9 dni trwa wymiana ognia między Izraelem, a Strefą Gazy. Do tej pory po izraelskiej stronie zginęło 10 osób, a w Strefie Gazy 212. O sytuacji w stolicy Izraela opowiada Karolina Przewrocka-Aderet, dziennikarka, współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” na co dzień mieszkająca w Tel Awiwie. „Pierwszą noc ostrzału spędziłam na klatce schodowej i to było dość przerażające, ponieważ trzęsły się drzwi i ściany” – mówi w rozmowie ze Stacją7.pl.

Reklama

Jak opisuje dziennikarka, konflikt rozpoczął się od zamieszek w Jerozolimie. Bezpośrednim przyczynkiem stały się dwie rzeczy: to była planowana data decyzji w sprawie wysiedlenia kilku palestyńskich rodzin ze wschodniej Jerozolimy z osiedla Sheikh Jarrah (…). W tym samym czasie zamieszki wybuchały też w Jerozolimie na Starym Mieście, na Wzgórzu Świątynnym, przy meczecie Al-Aksa. Wzięło się to bezpośrednio z decyzji o zamknięciu placu przed Bramą Damasceńską przez izraelskie wojsko. Ten plac to jest takie miejsce, gdzie gromadzili się młodzi Palestyńczycy i to też doprowadziło do wściekłości ze strony palestyńskiej. Doszło do zamieszek. W zeszły poniedziałek miała się też odbyć demonstracja nacjonalistów żydowskich, mieli przejść przez wschodnią Jerozolimę, przez dzielnicę arabską, policja w ostatniej chwili ten marsz odwołała, ale do zamieszek doszło. Policja weszła też szturmem na Wzgórze Świątynne, doszło do zamieszek i to właściwie zaczęło cały konflikt. Wieczorem w poniedziałek Hamas uderzył w Izrael – ­mówi.

Są miejsca, gdzie cały czas spadają rakiety

Jak mówi, najgorsza sytuacja jest w pobliżu granicy ze Strefą Gazy. W telefonach mamy zainstalowaną aplikacje, która pokazuje, gdzie rakiety lecą w danym momencie i ta aplikacja praktycznie przez cały czas „wyje”, te rakiety lecą na południe Izraela przez cały czas, ludzie siedzą w schronach non stop. Oczywiście jest to dla nich traumatyczne i przerażające wydarzenie. Izrael jest chroniony przez Żelazną Kopułę, przez system, który wyłapuje te rakiety i je rozbija. Niestety kawałki tych rakiet spadają i mogą wyrządzić dużą krzywdę – opisuje.

Hamas wysyłając rakiety na terytorium Izraela celuje w cele cywilne, miasta, szkoły, przedszkola, synagogi i to jest sytuacja w której Izrael odpowiada. Pojawia się też poważne pytanie etyczne, na ile ta odpowiedź Izraela powinna być aż tak potężna i niezależna od tego, że giną cywile. Hamas jest organizacją, która działa w sposób partyzancki i umieszcza wyrzutnie rakietowe pomiędzy cywilami – dodaje.

Reklama

Wspomina, że obecny konflikt nigdy nie był tak mocno odczuwalny w stolicy. Ja naliczyłam około 20 alarmów, w których schodziliśmy do schronów w ostatnim tygodniu w samym Tel Awiwie. Tego jeszcze tutaj nie było. Kiedy przyjechałam tutaj w 2014 roku, kiedy była wojna w Gazie, to schodziliśmy do schronu może kilka razy, ale to nie było tak przerażające jak teraz, kiedy spędzamy w schronach bardzo dużo czasu i dla mieszkańców Tel Awiwu jest to sytuacja nowa i przerażająca.

„Musisz się do tego przyzwyczaić”

W tym momencie od dwóch dni jest cisza, mimo tego, że Hamas zapowiadał, że pojawią się kolejne rakiety. Czekamy. Mieszkańcy dopiero dzisiaj odważyli się wyjść na ulice, poszli też częściowo do pracy, kto może, to pracuje z domu. Każdy raczej przez cały czas obraca się w takim miejscu, gdzie obok jest jakiś schron. Sytuacja nie jest absolutnie normalna, ludzie się boją – mówi Przewrocka-Aderet.

Opisuje też pierwszą noc ostrzału, którą spędziła na klatce schodowej. Są dostępne publiczne schrony, a kto nie ma takiego w zasięgu, to musi zejść na klatkę schodową swojego domu. Ja ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że sytuacja bycia w schronie jest sytuacją, w której tego lęku jest znacznie mniej, ponieważ same syreny i sam wybuch nie jest tak słyszalny. Pierwszą noc ostrzału spędziłam na klatce schodowej i to było dość przerażające, ponieważ trzęsły się drzwi i ściany. Wybuchy było słychać bezpośrednio nad nami. Te rakiety były ewidentnie skierowane w domy w naszej dzielnicy, także byliśmy bardzo przerażeni. Kolejne noce spędziliśmy już u rodziny w schronie i tu strach już był mniejszy, natomiast pozostaje trauma, bo to nie jest przeżycie, które jest normalne.

Reklama

Zwraca uwagę, że mieszkańcy Izraela przyzwyczaili się do ciągłego niepokoju .Izraelczycy podchodzą do tego w ten sposób, że ta wojna już jest, ona wraca raz na kilka lat. Dopóki nie osiągniemy trwałego pokoju, będziemy żyć w takiej sytuacji. Zawsze pada takie zdanie: musisz do tego przywyknąć, przyzwyczaisz się. Wydaje mi się to szokujące, bo potrzeba osoby z zewnątrz, która potrafi im powiedzieć, że to nie jest normalne. Ludzie tutaj tego nie widzą i to jest jedna z najbardziej szokujących rzeczy, że utrata nadziei na pokój istnieje po obu stronach – mówi.

„Niechęć i strach idą w parze”

Konflikt spowodował też napięcia między Żydami, a Arabami mieszkającymi w Izraelu. Jak zauważa Przewrocka-Aderet, arabska mniejszość stanowi jednak ważną część społeczeństwa. Niechęć i strach tutaj idą bardzo w parze. Arabowie stanowią 20 procent społeczeństwa Izraela i są grupą, która jest bardzo widoczna i dobrze reprezentowana i mająca swój głos. Zarówno na poziomie Knesetu, ale są też reprezentowani w izraelskiej armii – wspomina.

Izraelscy Arabowie są też bardzo dobrze wykształceni i zajmują kluczowe stanowiska dla życia społecznego. Są lekarzami, pielęgniarzami, pracują w aptekach, w  czasie pandemii koronawirusa to oni byli przedstawiani jako ci, którzy ratowali życie mieszkańców Izraela. W widoczny sposób ta społeczność jest tutaj obecna w izraelskim życiu. Oczywiście są wioski na północy, czy na południu, gdzie oni żyją w odrębnym rytmem, ale są też miejsca mieszane, np. Lot, czy Hajfa, gdzie współżycie żydowsko-arabskie przebiegało do tej pory w pokojowy sposób. Raz na jakiś czas oczywiście wybuchają jakieś zamieszki, ale były one niewielkie i szybko wygaszane.(…) Bardzo wielu Żydów ma przyjaciół Arabów – to nie jest tak, że oni nie są ze sobą w kontakcie. Nie mówię też, że ta asymilacja jest całkowita, ale jest jednak bardzo widoczna. (…) Na ulice wyszedł ekstremizm – to trzeba podkreślić. To nie jest nasza codzienność, to nie jest to, co się tutaj dzieje na co dzień­ – zaznacza.

Reklama

„Dramat humanitarny jest nie do zaakceptowania”

Dziennikarka przewiduje, że w najbliższych dniach może dojść do zawieszenia broni. Są prowadzone zakulisowe negocjacje też ze stroną egipską i stroną amerykańską, żeby jak najszybciej to przerwać. Chodzi przede wszystkim o życie cywilów w Gazie. Ten dramat humanitarny, który tam jest, jest absolutnie nie do zaakceptowania i Izraelczycy są tego świadomi. Myślę, że to jest kwestia kilku dni, ale trzeba pamiętać, że ten konflikt powróci. Bez stałego i trwałego rozwiązania ten konflikt się tak łatwo nie zakończy – mówi.

Przekonuje też, że konflikt jest na rękę premierowi Izraela Beniaminowi Netanjahu, ale także palestyńskiemu Hamasowi. Ten konflikt jest w jakiś sposób utrwalany zarówno przez premiera Netanjahu, jak i przez Hamas. Hamas i prawica izraelska, to są zdecydowani zwycięzcy w tej wojnie, a cierpią cywile. Nie znam Izraelczyków, którzy mówiliby, że chcą tak żyć. Nikt nie chce żyć w takiej sytuacji, każdy chce pokoju i chce zacząć żyć normalnie. (…) Ekstremizm wygrywa, a cierpią cywile – zwraca uwagę.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę