Od „Czasu Ognia” po ogień miłości. Niezwykła historia małżeństwa Zuzi i Michała Bukowskich
Ona - energiczna kobieta, która jasno mówi o swoich potrzebach i marzeniach. On - żartobliwy facet, dla którego odpowiedzialność stała się kluczem do odnajdywania swojej męskości. Razem? Duet idealny! Poznajcie Zuzię i Michała Bukowskich - wyjątkowe małżeństwo, które swoim humorem i radością zaraża innych.
Katarzyna Wysocka: Jak zaczęła się wasza wspólna, miłosna przygoda? Gdzie się poznaliście i w którym momencie przyszła myśl, że Zuzia to jest „ta jedyna”, a Michał „ten jedyny”?
Michał: Opowiedzże tę historię Zuzia, ja już ją tyle razy opowiadałem…
Zuzia: No dobrze, w takim razie… Ta historia ma dwie strony, a ja opowiem ją ze swojej perspektywy. Wyjechałam na studia do Krakowa, ale już wcześniej często bywałam w tym mieście. Mój tata jest liderem uwielbienia i co jakiś czas był tam zapraszany do prowadzenia takiego uwielbienia, które nazywa się „Czas Ognia”.
Michał: Zresztą nawet do mojej wspólnoty…
Zuzia: No właśnie, to była wspólnota Michała, ale jakimś dziwnym trafem Michał nigdy nie był obecny na tym wydarzeniu.
Przeczytaj również
Michał: Bo wtedy miałem inną dziewczynę i wolałem siedzieć z nią.
Zuzia: Dokładnie, więc ja się wtedy modliłam na uwielbieniu „Czas Ognia”, a Michał miał ogień gdzie indziej (śmiech). Któregoś pięknego razu, gdy przeprowadziłam się do Krakowa, dalej pojawiałam się na spotkaniach tej wspólnoty, ale odbywały się one w dwóch różnych miejscach: Michał był w jednym, ja byłam w drugim – nie mieliśmy szans się spotkać. W końcu pewnego dnia, trwały przygotowania do 18-lecia „Grupki” i wtedy pierwszy raz spotkałam Michała, ale w ogóle go nie zapamiętałam, bo Michał mnie wtedy perfidnie olał! Ja się mu przedstawiłam, zadałam mu pytanie, a on zaczął się nad czymś zastanawiać, po czym nie odpowiedział mi na moje pytanie i rozmawiał z kolegą obok. Dlatego go nie zapamiętałam. Nasze następne spotkanie miało miejsce już na samym osiemnastoleciu, kiedy Michał podszedł do mnie, zaczął coś gadać, po czym ja w pewnym momencie wyskoczyłam z… „a w ogóle to Zuzia jestem!”. Na co Michał odpowiedział „yyy, ale my się poznaliśmy!”. Wtedy zaliczyłam pierwszego „fail’a”, a żeby było jeszcze śmieszniej, to 18-lecie wspólnoty miało miejsce w salkach przy kościele, gdzie Michał dwa tygodnie wcześniej był na Mszy świętej o dobrą żonę.
Michał: Ja się z tym wszystkim zgodzę, ale dodam że, wcale nie olałem Zuzi! (śmiech) A Zuzia tak w ogóle to zaliczyła nie jeden, ale dwa “fail’e”. Pierwszy to ten, o którym wspomniała, a drugi był wtedy, kiedy zapytałem ją „Na jakim jesteś poziomie edukacji?”. Moja obecna żona zamiast odpowiedzieć co studiuje (czego spodziewałem się po tym pytaniu), odpowiedziała: „a tak w ogóle to jestem protestantką”. A ja wtedy nie rozumiałem protestantów, bo nikt mnie nie uczył kim oni są. I tak się poznaliśmy. Potem poszliśmy na kawę, opowiedzieliśmy sobie świadectwa swojego życia. Modliliśmy się nieustannie przez około tydzień, by Pan Bóg powiedział nam, czy to jest ta droga, którą powinniśmy iść. Odpowiedział, że to jest dokładnie to, idźcie, radujcie się!
Zuzia: Tak! Ogólnie u nas bardzo szybko poszło. Ja któregoś pięknego dnia będąc na imprezie, zadzwoniłam do Michała. Wtedy powiedziałam mu, że ja nie lubię takiego gadania, że żeby z kimś być, trzeba się najpierw kilka lat przyjaźnić, ja chcę konkretów! On powiedział „tak, tak, zgadzam się z tym”. A ja się już wtedy wkurzyłam i zapytałam: „No to kiedy mnie pocałujesz?!”. I tak to u nas wyglądało.
Wspomnieliście, że już na początku pojawiły się u was pierwsze różnice poglądów. Zuzia – protestantka, Michał – katolik. I od razu udało wam się przepracować te rozbieżności. To sprawiło, że ominęliście wiele kłótni już na starcie, ale czy później pojawiały się u was jakieś konflikty właśnie na tle światopoglądowym, czy takich zwykłych różnic?
Zuzia: Polecamy wszystkim przegadanie takich różnic już na początku.
Dlaczego?
Zuzia: Przede wszystkim dlatego, że gdybyśmy się spotykali w takim „slow motion”, czyli pomalutku się spotykali, przyjaźnili, chodzili na kawy – przywiązalibyśmy się do siebie. A gdyby już na etapie związku okazałoby się, że są jakieś różnice nie do przeskoczenia między nami, to bardzo byśmy się poranili.
Michał: Nasi znajomi, którzy prowadzą kursy przedmałżeńskie opowiadali nam, że nie raz prowadzili pary, które po 2-3 zajęciach się rozstawały, zawieszali ślub. Bo wtedy okazywało się, że oni właściwie się nie znają.
Zuzia: Bo wiesz, ludzie po prostu ze sobą nie rozmawiają, nie mówią sobie o konkretach. Tam padało bardzo wiele pytań z różnych dziedzin i wtedy okazywało się, że w kluczowych dla siebie kwestiach oni nie są w stanie się dogadać.
Michał: Lepiej takie rzeczy załatwić od razu, zdecydowanie.
Myślicie, że u was wyszło to naturalnie, bo jesteście otwarci, czy może macie jakieś sposoby, by nauczyć się tego na co dzień?
Michał i Zuzia: Tak, tak zdecydowanie nam było z tego powodu łatwiej!
Michał: Wiesz, są ludzie, którzy nie lubią rozmawiać, którym ciężko mówić o emocjach, uczuciach, albo po prostu – nie widzą takiej konieczności.
Zuzia: Albo boją się rozmawiać…
Michał: Dokładnie, albo po prostu się boją, bo co ta druga osoba pomyśli…
Zuzia: Albo czy dana osoba mnie nie zostawi, jeśli jej powiem co myślę. Przez to, że my przeszliśmy sporo przed naszym związkiem wiedzieliśmy, że nie chcemy pakować się w relację bez przyszłości. Dlatego właśnie od razu wyłożyliśmy kawę na ławę.
Przepracowaliście sobie na początku wszystkie kwestie różnic, a w waszych głowach zaczęły pojawiać się myśli, że ta relacja faktycznie jest przyszłościowa. Pozostańmy na etapie waszego związku przed narzeczeństwem. Jak wyglądały wasze pierwsze konflikty, czy wy się w ogóle kłóciliście?
Michał: Ja nie pamiętam żadnych większych kłótni, żebyśmy faktycznie się o coś bardzo spierali. Pamiętam jakieś emocjonalne wyskoki.
Zuzia: Te konflikty były bardziej na podłożu różnic kobieta-mężczyzna. Kłótnie zależą też od osobowości. Ja jestem spokojna do czasu, ale gdy ktoś przekroczy pewną granicę, to naprawdę rzucam talerzami. Były jakieś spięcia, ale na samym początku wypracowaliśmy sobie schemat postępowania w razie kłótni. Siadaliśmy i mówiliśmy sobie: „Słuchaj, powiedziałeś to i to, zabolało mnie to i to, zrozumiałam to tak i tak”.
Michał: Tak, to prawda, jednak żeby móc w taki sposób rozwiązywać kłótnie, potrzeba jakiegoś doświadczenia w relacjach, które mówi jak funkcjonuje i reaguje drugi człowiek. Jak funkcjonuje kobieta – tu są emocje, a jak funkcjonuje mężczyzna – tu też są emocje w połączeniu z racjonalnym myśleniem. Wtedy można nauczyć się takich prostych rzeczy, że kiedy kobieta się denerwuje to nie gadam z nią od razu, tylko czekam chwilę, żeby ochłonęła. To są takie rzeczy, które każdy z nas powinien wiedzieć, ale w rzeczywistości bywa różnie. Ja mam tak, że jak mnie Zuzia wkurzy, to cały dzień potrafię chodzić z tematem, a Zuzia potrzebuje chwili na przetrawienie i potem idzie dalej.
Zuzia: Na kursie małżeńskim Alpha poznaliśmy taką teorię, że w związku są nosorożce i jeże. Michał jest jeżem, który się chowa i wystawia kolce i mówi nie dotykaj mnie przez najbliższe 24 godziny. A ja jestem nosorożcem, który biega i rozbija ściany. I to mnie uspokaja, a potem mogę wrócić do swoich zadań. Właśnie dlatego małżeństwo jest dopiero początkiem pracy, więc fajnie to przepracować już na początku.
A pamiętacie jakiś mega kryzysowy moment dla waszej relacji?
Zuzia: Nie, ale to dlatego, że my jesteśmy naprawdę bardzo otwarci i zgraliśmy charaktery. Mam koleżankę, która jest bardzo wybuchowa i zupełnie inaczej patrzy na takie rzeczy i wiem, że ona by z takim Michałem Bukowskim nie wytrzymała i odwrotnie. Ja nie jestem uparta aż tak i chcę zawsze się dogadać, Michał ma podobnie.
Czyli Pan Bóg was dobrze dopasował, co?
Zuzia i Michał: Zdecydowanie, idealnie nas dopasował! Wiedział, co robi!
Całość wywiadu zostanie opublikowana już wkrótce, w jednej z najbliższych publikacji Wydawnictwa Stacja7!
Projekt dofinansowany w konkursie Ministra Rodziny i Polityki Społecznej „Po pierwsze Rodzina!” na rok 2021.
Zuzia i Michał Bukowscy będą gośćmi naszej debaty o rodzinie: „Czy warto inwestować w małżeństwo”. Debata odbędzie się online 27 października o godz. 15 na naszym kanale na YouTubie.
ZOBACZ: Czy warto inwestować w małżeństwo? [DEBATA ONLINE]
Już teraz czekamy na pytania od naszych czytelników – możliwość zadawania pytań pojawia się codziennie (do wtorku włącznie) na naszym Instagramie. W naszych mediach społecznościowych przedstawiamy także wszystkich gości debaty. Zachęcamy do śledzenia Stacji7 na Facebooku oraz na Twitterze.