Biegający rektor. Ks. dr Przemysław Kwiatkowski
Tytułu "Rzeźnika" Ksiądz Rektor wciąż nie ma, choć robi średnio 250 km miesięcznie. Mówi, że bieganie do kapłaństwa po prostu pasuje, choć sportowe buty są bardziej odpowiednie do spodenek niż do sutanny. Obok kilometrów jest jeszcze nauczanie św. Jana Pawła II i gitara.
Ks. dr Przemysław Kwiatkowski – rektor gnieźnieńskiego seminarium – nie biega, aby się oderwać, odciąć od świata. Gdy zdejmuje koloratkę, zakłada sportowe buty i rusza w trasę, „bierze ze sobą” konkretne sprawy, osoby. Odkłada rzeczy, którymi się zajmuje, by lepiej do nich wrócić. To dobry czas na znalezienie rozwiązania. Nie robi tego sam, biegnąc odmawia na palcach różaniec.
„Zielone światło”
Ta modlitwa przynosi owoce. Jak przyznaje, cierpliwość nie należy do jego mocnych stron, a przecież jest ona bardzo potrzeba jemu i tym, z którymi żyje na co dzień. Klerycy szybko nauczyli się swojego przełożonego. Zanim pójdą do rektora z informacją, że znów coś poszło nie tak, podpatrują długość paska aktywności fizycznej na jego zegarku albo czekają aż się pojawi to „zielone światło”.
Człowiek, który dziś potrafi przebiec 100 kilometrów po górach, który w ramach przebieżki wyrusza z gnieźnieńskiego Seminarium i odwiedza rodzinną Wrześnię, wielbicielem aktywności fizycznej w szkole nie był. Uczeń Przemek Kwiatkowski, nie tylko uważał, że predyspozycji nie ma, ale miał na to nawet bolesne dowody, skutkujące przymusowym zwolnieniem z WF-u.
Bieg po zdrowie
Skąd zatem u księdza, który w pierwszych latach spędzonych w parafii przytył 20 kg, taka pasja? Wszystko zaczęło się od jasnej wskazówki od lekarza, że czas się ruszyć, zmienić tryb życia. To, co mogło zostać tylko sugestią, w czyn zamienił przyjaciel ks. Przemysława. A kiedy najprostsze buty do biegania zostały kupione, grzechem byłoby nie kontynuować.
Ówczesny wykładowca Instytut Jana Pawła II w Rzymie najpierw krążył tylko wokół uczelni, bo po zaledwie kilku kilometrach czuł, że wyzionie ducha. Bardzo szybko okazało się, że mimo braku kondycji, zawsze wraca zadowolony. Prawdziwe rozbiegał się jednak dopiero jako sekretarz Prymasa Polski. Jak wspomina, to była praca siedząco-jeżdżąca, więc głowa i całe ciało naprawdę domagało się ruchu.
Przeczytaj również
Chociaż nie o odległości i rekordy tu chodzi, Ksiądz Przemysław pokonuje coraz dłuższe i trudniejsze dystanse. Czasem musi jednak zmienić plany. Tak było z ostatnim Biegiem Rzeźnika. Udało mu się zakwalifikować, ale ostatecznie termin zbiegł się z… procesją na Boże Ciało. Ksiądz-uczestnik czeka więc na kolejną edycję. Licznik pokazuje, że w 2019 roku przebiegł prawie 3 tysiące kilometrów. Po 2020 roku przyjdzie mu odbudować formę, a klerykom może w końcu uda się dogonić rektora.
Kwarantanna z Janem Pawłem II
Pięciokrotną kwarantannę i ostatecznie przechorowany COVID-19 spędził na tłumaczeniu na język włoski tekstów Karola Wojtyły o rodzinie i małżeństwie. To kolejna pasja gnieźnieńskiego rektora. Pytany, czy gdy słyszy oskarżenia pod adresem Świętego, to ma ochotę pisać obronę papieża, odpowiada że nie musi. Po prostu wraca do tego co on zostawił i myśli o tych rodzinach, które zna, a które żyją według nauczania Jana Pawła II, których serca on dotknął. Jak dodaje, one nie tylko spotykają Boga, ale są Jego świadkami. A takiej codziennej misyjności rodziny bardzo potrzebują też duchowni. I jak podkreśla nie ma to być towarzystwo adoracji księdza, tylko ktoś, kto stanie obok, jak człowiek, jak przyjaciel, jako wierzący.
Zdecydowanie nie zgadza się, że pasje wśród księży to nowa moda, czy dziwactwo. Uważa, że bardziej zastanawiające jest dlaczego człowiek pasji nie ma. Trudno wtedy powiedzieć, co daje mu szczęście i w jaki sposób je rozdaje. Swoim seminarzystom często zadaje takie właśnie pytania, nie oczekując „kościółkowych” odpowiedzi. Nie oznacza to jednak, że wszystkie talenty potrafi zauważyć. Tłumaczy, że rektor też wiele spraw przeoczy, a i sam przecież potrzebuje nawrócenia. Śmieje się, że klerycy mogą albo wymodlić kogoś lepszego albo trochę bardziej ociosać tego, który jest. Ważne, żeby wspólnie ciągle uczyć się autentycznie być sobą. Przecież takimi właśnie kocha nas Bóg i nic piękniejszego nie możne nam się przydarzyć. Wymagające jest to nasze człowieczeństwo, ale to przecież pierwsza droga zbawienia własnego i innych.
Nieustannie w drodze
Pytany, czy wyobraża sobie życie bez biegania, odpowiada, że czasem musimy zrezygnować z rzeczy dla nas ważnych. Pasja nie ma być przecież bożkiem. Ale od razu dodaje, że chciałby jak pewien 90-letni ksiądz – do niedawna mieszkający w seminarium – wychodzić na długie spacery dopóki zdrowie pozwoli. Z taką samą myślą patrzy na swojego dziadka, pasjonata majsterkowania, który zawsze potrafił zrobić coś z niczego. Ważne, żeby nieustannie być w drodze.
Na razie jednak, gdy wraca z treningu, odwzajemnia uśmiech na twarzy pana Jerzego – który jeszcze od czasów kleryka Przemka prowadzi w seminarium zajęcia WF-u – i widzi, ile drogi ma za sobą, a ile jeszcze przed. Nie tylko w bieganiu.
ZOBACZ TAKŻE: 16 lat w sutannie i 35 za obiektywem. Ks. Mariusz Wedziuk
Cykl “O księdzu mowa”
stwarza przestrzeń, w której poznając lepiej naszych duszpasterzy, możemy stać się sobie nawzajem bardzo bliscy.
Mam nadzieję, że ten cykl zachęci nas do poznawania księży, których mamy wokół siebie – wskazuje Weronika Kostrzewa i dodaje: “ludzka relacja duchowny-świecki jest obu stronom – i Kościołowi – bardzo potrzebna”.
Czytaj pozostałe artykuły serii:
16 lat w sutannie i 35 za obiektywem. Ks. Mariusz Wedziuk
Modlitwa, ewangelia i bańki mydlane. Ks. Teodor Sawielewicz
Santiago de Łeba – by nie ustać w drodze. Ks. Zenon Myszk