Zrozumiałem, że "Feel" to coś więcej niż „kolejny hit” wielkiego idola, gdy skonfrontowałem go z teledyskiem dostępnym na YouTube. Zobaczyć i usłyszeć tam można song, który pretendować mógłby do miana hymnu obecnego młodego pokolenia, o ile w ogóle można mówić dziś o jakimś charakterystycznym dla niego stanie ducha. Choć oglądanie zespołów na małym internetowym ekraniku nie robi na mnie specjalnego wrażenia, ten materiał obejrzałem kilka razy. Wciągnął mnie i zainteresował. Treść piosenki nasuwa jednoznaczne porównania do znanych sprzed lat „I Can’t Get No Satisfaction” – The Rolling Stones czy „My Generation” – The Who.
Gorąca sierpniowa noc wielkiego Festiwalu Muzyki Rock i Pop w Knebworth (Wschodnia Anglia). Jest rok 2003. Dobiega końca występ byłego wokalisty Take That, który w ciągu kilku ostatnich lat zrobił oszałamiającą solową karierę. Przed gigantyczną sceną z telebimami (na nich wyświetlane portrety piosenkarza) – morze widzów, według prasy podobno 375 tysięcy (!). Gwar publiki zamiera, gdy rozlegają się pierwsze dźwięki pieśni „Feel”:
Come on, hold my hand, / Chodź, daj mi rękę,
I wanna contact the living. / Pragnę żywego kontaktu.
Not sure I understand, / Nie potrafię zrozumieć
This role I’ve been given. / Tej roli, jaką mi dano.
Przeczytaj również
Robbie śpiewa na podkładzie samego fortepianu. Jego twarz poważnieje. Już pierwsze słowa sugerują, że zwraca się ku Najwyższemu. Potem następuje…
I sit talk to God, / Siadam, by rozmawiać z Bogiem,
And He just laughs at my plans. / On śmieje się z moich planów.
My head speaks a language, / W głowie słyszę język,
I don’t understand. / Którego nie rozumiem.
Tu Robbie krzyczy w stronę muzyków: „Come on!” i śpiewa refren:
I just wanna feel real love, / Po prostu chcę czuć prawdziwą miłość,
Feel the home that I live in, / Czuć dom, w którym mieszkam,
Cause I got too much life / Bo już zbyt dużo życia
Running through my veins, / Tętni w mych żyłach
Going to waste. / Na próżno.
Po tych słowach dołącza cały zespół – bas, perkusja, gitary. Fortepian wystukuje charakterystyczny house’owy rytm. Utwór zaczyna się rozkręcać, a tłum huśtać… Druga zwrotka kontynuuje bardzo osobiste wyznania wokalisty.
I don’t wanna die, / Nie pragnę umrzeć,
But I aint keen on living either. / Ale nie mam też ochoty żyć.
Before I fall in love, / Zanim się zakocham,
I’m preparing to leave her. / Już planuję ją zostawić (miłość – przyp. red.).
I scare myself to death, / Śmiertelnie się boję,
Thats why I keep on running. / To dlatego wciąż uciekam.
Before I’ve arrived, / Nim dotrę na miejsce,
I can see myself coming. / Już tam siebie widzę.
I just wanna feel real love / Chcę czuć prawdziwą miłość,
Feel the home that I live in. / Czuć dom, w którym mieszkam.
Cause I got too much life / Bo zbyt dużo życia
Running through my veins, / Upływa w moich żyłach
Going to waste. / Na próżno.
And I need to feel real love / Potrzebuję czuć prawdziwą miłość
And a life ever after / I życie na zawsze.
I cannot get enough. / Wiecznie mi tego brak.
W tym momencie akcję przejmuje gitarzysta, jego gra dodaje utworowi wzniosłości. Robbie tańczy, publiczność szaleje!
I just wanna feel real love, / Po prostu, chcę czuć prawdziwą miłość,
Feel the home that I live in. / Chcę czuć dom, w którym mieszkam.
I got too much love / Bo już zbyt dużo miłości
Running through my veins / Płynie w moich żyłach
Going to waste / Na próżno
I just wanna feel real love / Potrzebuję czuć prawdziwą miłość
In a life ever after. / W życiu na zawsze.
There’s a hole in my soul, / Moja duszę rozdziera pustka,
You can see it in my face, / Widać ją w mojej twarzy.
It’s a real big place. / To jest prawdziwe i wielkie miejsce.
Tu Robbie krzyczy, kierując się jakby ku niebu: Hello, is there Anybody out there? – Czy, jest tam Ktoś? Powtarza to pytanie drugi raz. Widownię przeszywa głośny wrzask, przyprawiający o dreszcze… Ręce, tysiące rąk unosi się w górę.
Come and hold my hand, / Chodź i podaj mi rękę,
I wanna contact the living. / Pragnę żywego kontaktu
Not sure I understand / Nie wiem czy rozumiem
This role I’ve been given / Tę rolę jaką mi dano.
Not sure I understand, / Nie wiem czy rozumiem
Not sure I understand, / Nie wiem czy rozumiem
Not sure I understand, / Nie wiem czy rozumiem
Not sure I understand, / Nie wiem czy rozumiem
Piosenka kończy się niezwykłym aplauzem tłumów, na które Robbie patrzy w zamyśleniu. Kamera śledząca chłodno każdy ruch idola odnotowuje łzę, która zakręca mu się w oku. Piosenkarz chowa się za stojącą na podwyższeniu perkusję. Bardzo wzruszająca chwila, być może wyciera oczy i szuka odrobiny intymności… Tłum szaleje. Wzniesione dłonie widzów wykonują jakiś abstrakcyjny taniec. Williams wychodzi zza perkusji i powstrzymując łzy śpiewa raz jeszcze, już bez instrumentów, łamiącym się nieco głosem, sam refren. Znika ze sceny krzycząc zebranym: Dziękuję, dobranoc! – na tle ogłuszającego ryku widowni.
Ten teledysk trzeba zobaczyć! Treść piosenki i jej wykonanie (zwłaszcza przy kilkukrotnym obejrzeniu) robią duże wrażenie, pozwalają wziąć udział w jakiejś prawdziwej sytuacji, w której objawiła się Transcendencja.
Robbie Williams – Feel [live at Knebworth, 2003]
Williams, wykreowany przez media na megagwiazdę, ukrywający się pod wieloma maskami, znany z ekscentrycznych wywiadów, skłonności do narkotyków i łatwych dziewczyn, tu, w Knebworth jest zupełnie poważny. Nie czaruje udawaniem, jest po prostu sobą, jest autentyczny. Słowa jego piosenki brzmią jak wyznanie. Odbiorca widzi i czuje, że śpiewa rzeczywiście o sobie i swoich problemach. A są one podobne do tych, których wielu doświadcza na co dzień. Coraz więcej ludzi w dobie telefonów komórkowych i szybkich łączy odkrywa z przerażeniem, że wypełnia ich ogromna, ogromna pustka. Doświadcza się jej zwłaszcza, gdy przychodzi czas zmierzenia się z odwiecznymi pytaniami – „Po co ja właściwie żyję? do czego zmierzam? kim jestem?”. Na ludzi młodych spadają one zwykle przy wyborze właściwej szkoły, kierunku studiów, gdy odchodzi przyjaciel lub umiera ktoś z najbliższej rodziny.
Dzisiejsze czasy kształtują młodzież w duchu szczególnej wiary w rozum i nieograniczone możliwości człowieka. Z drugiej strony kierują mocno w stronę kultu pieniądza, konsumpcjonizmu i hedonizmu. Bóg w takiej wizji świata nie istnieje, różne formy życia duchowego są odrzucane, lekceważone czy wręcz wyśmiane. Kto na początku XXI wieku może jeszcze wierzyć w te bzdury? Opowieści o Chrystusie to bajki nie różniące się niczym od bajek o Smoku Wawelskim. Modlitwy to magiczne zaklęcia, podobne do tych z filmów fantasy, komiksów lub gier komputerowych. Ludzie praktykujący wiarę to grupy fanatyków w moherowych beretach. Takie „błyskotliwe” stwierdzenia są, niestety, coraz częstsze. Przy bliższym przyjrzeniu się ich autorom, widzimy, że nie likwidują one jednak tkwiących w nich bardzo głęboko gorączkowych poszukiwań sensu i celu ich egzystencji. Każdy zdaje sobie przecież sprawę z tego, że skoro się urodził, znalazł tu i teraz na Ziemi, a kiedyś też umrze, jego życie musi mieć jakieś znaczenie, pytanie tylko – dla kogo?
Freddie Merkury, wokalista rockowej grupy Queen, bohater fanów rocka poprzedniej dekady, w tekście jednej ze swych ostatnich piosenek z albumu „Miracle”, śpiewał: „Czy wie ktoś po co żyjemy?”. Posiadał ogromna fortunę, miliony fanów, a w pewnym wywiadzie, krótko przed śmiercią w 1991 roku, wyznał, że jest rozpaczliwie samotny. „Można mieć wszystko, co jest na świecie możliwe, a jednak być osamotnionym. I jest to najbardziej gorzki rodzaj samotności. Sukces zrobił ze mnie światowego idola i dał miliony, ale jednocześnie pozbawił mnie tego jednego, czego potrzebujemy wszyscy – trwałego związku opartego na miłości.”
Kiedyś Freddie Merkury – dzisiaj Robbie Williams, zbieżność przypadkowa? Idole światowej rozrywki i showbussinesu mogą, jak się okazuje, mocno poruszać tłumy, niekiedy mówić i śpiewać o rzeczach naprawdę ważnych, przemycać pytania, które wielu młodych boi się wypowiedzieć głośno, a które są ich najbardziej osobistymi. Oby udało się im znaleźć na nie prawdziwe odpowiedzi.
Piosenkę i zapis całego zdarzenia zobaczyć można na płycie DVD „And Through It All”. Autorem tłumaczenia tekstu piosenki „Feel” jest Damian Dekowski z Torunia.
Artykuł pochodzi z Magazynu Muzycznego Ruah