Nasze projekty
fot. M. A. Mohtashami/Unsplash.com

Cisza, ja i On. Modlitwa po męsku

Pierwszy mężczyzna to miał dopiero raj. Zanim Bóg stworzył Eden, nim Ewa wyszła z żebra adamowego, mogliśmy rozkoszować się rozmową z Nim. Każdy z nas tęskni za tymi czasami, a współczesny świat nie pomaga nam do nich wrócić.

Reklama

Tym wstępem zapewne zraziłem do siebie część kobiet, które z ciekawości zaczęły czytać ten tekst. I słusznie, ponieważ treści w nim zawarte zrozumieją tylko mężczyźni. I nie jest to szowinizm z mojej strony, tylko najprawdziwsza prawda. Czytacie więc, drogie panie, ten tekst na własną odpowiedzialność. Żeby nie było, że nie ostrzegałem.

Męska modlitwa. Czy coś takiego w ogóle istnieje? Czy jesteśmy w stanie zaobserwować pewną prawidłowość definiującą rodzaj żeński lub męski przeżywania duchowości? Moim zdaniem tak. Jak to rapował Rychu Peja: “Jakie życie, taki rap”. Idąc tym tropem, mogę już teraz z całą pewnością powiedzieć: jakie życie, taka modlitwa. I jaka modlitwa, takie życie.

Na początku zastanówmy się, czym jest modlitwa. Pod tym terminem kryje się wiele sposobów kontaktu z istotą wyższą. Niektórzy badacze religii, jak na przykład Eliade, twierdzą, iż modlitwa jest dialogiem między ziemią a niebem. Jest to wejście w sferę sacrum, aby nawiązać łączność z Bogiem.

Reklama

I wszystko by się tutaj zgadzało. Modlimy się, aby złapać kontakt z Bogiem. Aby poprzez ten kanał komunikacyjny dowiedzieć się, jak sprowadzić Królestwo Boże na ziemię. Można tego dokonać na wiele sposobów. Jak więc “łączność z bazą” łapią mężczyźni? Mogę tylko posiłkować się tutaj swoim doświadczeniem oraz obserwacjami kilku fenomenów, które doprowadziły mnie do takiego postrzegania modlitwy.

Wszystko zaczęło się kilka lat temu, kiedy to wpadła mi w ręce książka “Dzikie serce”. Znajdowała się tam myśl, iż mężczyzna najlepiej czuje się w ciszy. To właśnie ten spokój, połączony ze spędzaniem czasu na łonie natury, działa na męskie serce uzdrawiająco. Wyjaśnieniem była argumentacja, którą podałem we wstępie mojego tekstu.

I w sumie by się to zgadzało. Możliwe, że pozostałością z tych czasów jest stan mężczyzny, kiedy nie przepływają przez jego głowę żadne myśli. Kobiety nie są w stanie pojąć, jak to jest możliwe. Przecież to nie jest, zdaniem kobiet, technicznie możliwe. I to przekłada się na modlitwę.

Reklama

Najlepszym dowodem na zupełnie inne przeżywanie duchowości są nabożeństwa majowe. W czasie, kiedy kobiety zbierają się przy kapliczkach lub w kościołach, aby śpiewać Litanię Loretańską, mężczyźni wolą pójść na spacer do lasu. Kobieta lubi się wygadać, również podczas modlitwy. Mężczyzna przeciwnie. Woli ciszę i spokój. Wtedy może poukładać swoje myśli.

Kiedyś zastanawiało mnie, co jest takiego pasjonującego w łowieniu ryb. Niektórzy mężczyźni są skłonni wstać bladym świtem, aby usiąść na brzegu stawu, rzeki, czy jeziora i siedzieć tak bez ruchu kilka godzin. To właśnie potrzeba powrotu do czasu “przed Ewą”. W dzisiejszych czasach “czyszczenie myśli” w taki sposób jest coraz trudniejsze. Z każdej strony bombardują nas wszelkiego rodzaju rozpraszacze uniemożliwiające nam zajrzenie w głąb siebie. Coraz trudniej nam skupić, choć pół godziny naszej uwagi tylko na jednej rzeczy.

No dobrze. Ale jak to się ma do modlitwy? Jak już wcześniej napisałem, modlitwa to rodzaj rozmowy z Bogiem. Jest to jednak zupełnie inna rozmowa, niż między ludźmi, ponieważ Bóg wie wszystko o nas. Odbywa się też na innym poziomie świadomości. Wiedzieli o tym Ojcowie Pustyni, którzy posługiwali się techniką modlitewną znaną jako Lectio Divina.

Reklama

Opiera się ona po pierwsze na skierowaniu myśli ku Bogu poprzez czytanie Słowa Bożego. Następnie medytacja przeczytanego fragmentu Biblii. Na końcu pozostaje cisza poprzedzona gonitwą myśli. To najtrudniejszy moment, podczas którego dochodzi do “ukrzyżowania” naszego ciała, aby zrobić miejsce dla Ducha. Gdy jednak ją pokonamy, następuje czas, kiedy Duch może się  z nami połączyć.

Modlitwę postrzegam jako rodzaj rozmowy z moim przyjacielem. Ci panowie, którzy mają przyjaciela wiedzą, że najlepsze spotkania to takie, gdy żaden z nas nic nie mówi, a mimo to wiemy o sobie wszystko. Tak też jest, gdy mamy Boga za przyjaciela. Jedyne czego od nas wymaga, to oddanie Mu swojej uwagi. Dlatego postaraj się spróbować wyłączyć wszystkie rozpraszacze, jakie masz pod ręką i skieruj swe myśli ku Niemu. Na początku będzie trudno, ale uwierz, że się opłaci.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę