Położna z Auschwitz. Lekcja trudnej miłości od Stanisławy Leszczyńskiej
Stanisława Leszczyńska z “porodówki” w obozie koncentracyjnym uczy mnie patrzeć na wroga oczami Boga. Uczy mnie trudnej miłości wobec okrutnych czynów człowieka wobec człowieka. Miłości, która jest bezwzględnie konieczna, by człowieczeństwo we mnie zwyciężyło.
Obrazy wojny dotykające serce, oczy i myśli
Środek nocy. Przystanek autobusowy. Mama i dziecko. Jedno, dwoje lub więcej. Czekają na autobus, który zabierze je w bezpieczne miejsce. Poznaję, że mówią do siebie po ukraińsku. Choć nie znam tego języka, wiele raz już go słyszałam. W parku. Na ulicy. W sklepie. Mieszkam w dużym mieście, w którym nietrudno spotkać teraz kogoś z Ukrainy.
Te mamy w nocy, z wózkami, z dziećmi to chyba najmocniejszy obraz wojny, który dotyka moje serce. Nie dlatego, że jest najkrwawszy, najbardziej brutalny, okrutny, ale dlatego, że w pewnym sensie rozumiem, co przeżywają te kobiety i dzieci. Strach o męża, jego śmierć, niepokój o dzieci, niepewna przyszłość. Jestem młodą wdową wychowującą dwoje małych dzieci. Moje serce płacze i boi się razem z nimi.
Są oczywiście takie obrazy z wojny, które także mną wstrząsają. Nasączone krwią filmy i fotografie. Zabici porozrzucani po ulicy jakiegoś miasta. Groby zbiorowe. Zniszczone budynki. Zrujnowane życie. Moje oczy chcą się zamknąć i otworzyć, kiedy ten senny koszmar się skończy. Ale okazuje się, że po przebudzeniu, on nadal trwa. To prawdziwe życie, a nie sen.
Kiedy słyszę o dzieciach, na których oczach mamy są gwałcone albo widzą śmierć swoich rodziców, to… Trudno nazwać to, co przetacza się we mnie, w moich myślach. Gdybym miała wybrać jedno jedyne słowo, to byłaby to majacząca, na szczęście jeszcze gdzieś w oddali, ale dobrze już widoczna, nienawiść. Nienawiść, która na wszelkie sposoby próbuje opanować moje serce, oczy i myśli.
Człowiek człowiekowi wilkiem
Nie byłoby tych obrazów wojny, gdyby nie twarz jego. Twarz agresora. Twarz, na którą trudno patrzeć obojętnie. Podobnie jak na twarze innych inicjujących wszelakie wojny toczące się na świecie.
Przeczytaj również
Myślę, że nie bez przyczyny niedługo przed wojną na Ukrainie przeczytałam książkę o Stanisławie Leszczyńskiej: “Położna z Auschwitz”. Skojarzenia z II wojną światową nasuwają się same. Zachowania wojenne agresorów niestety się nie zmieniają. I wtedy, i dziś są okrutne, nieludzkie, niezrozumiałe. Jednocześnie skłaniają mnie one do refleksji jak to się dzieje, że “człowiek człowiekowi (jest) wilkiem”*? Czy ja sama mogłabym się w obliczu jakiegoś splotu wydarzeń stać przesiąknięta nienawiścią? I co zrobić, by do tego nie dopuścić?
Staram się nikogo nie oceniać. Nigdy. Bo nie wiem wszystkiego. Nie muszę tego robić. To daje niesamowicie smakującą wolność. Mogę jednak oceniać zachowanie. I to właśnie ich brutalność sprawia, że gdzieś na horyzoncie mojego własnego serca pojawia się nienawiść. Ona właśnie tak działa. Zło rodzi zło.
CZYTAJ: „Położna”- film o bohaterce, która przyjęła 3 tys. porodów w Auschwitz
Nienawiść czy miłość? Twój wybór
Jednak to do mnie ostatecznie należy wybór czy wezmę ją za rękę czy odwrócę się i pójdę w inną stronę. Z pomocą, od pierwszych dni agresji rosyjskiej przychodzi mi Stanisława Leszczyńska. To, z czym mnie zostawiła lektura książki o niej, to jej postawa wobec wroga, wobec zarządzających obozem w Auschwitz. Każdego, kto z nienawiścią odnosił się wobec oprawcy, próbowała ochronić przed nią, przed nienawiścią. Stanisława Leszczyńska- położna z Auschwitz- jest dla mnie świadectwem niepojętej miłości na wzór Bożej miłości, która w obliczu okrucieństwa dała się ukrzyżować.
Nie pozwoliła, żeby nienawiść w niej zwyciężyła, choć było to zupełnie naturalnie, bez wysiłku nasuwająca się kolej rzeczy i równocześnie ekstremalnie trudne, by nienawiści nie ulec. Kiedy czytałam o obozowej “porodówce” (specjalnie używam cudzysłowu, bo, choć kobiety rzeczywiście w tym miejscu rodziły, to cała reszta była okrutną parodią tego, co porodówka powinna przynieść rodzącym), o scenach, które tam się działy, to dla mnie, jako matki, było to absolutnie przerażające.
Stanisława Leszczyńska z “porodówki” w obozie koncentracyjnym uczy mnie patrzeć na wroga oczami Boga. Uczy mnie trudnej miłości wobec okrutnych czynów człowieka wobec człowieka. Miłości, która jest bezwzględnie konieczna, by człowieczeństwo we mnie zwyciężyło. I by dać szansę, aby stało się to także w człowieku-agresorze, choćby wydawało się to niemożliwe.
Nie umiem tego jeszcze. Nie zawsze jestem w stanie okiełznać to, co rodzi się we mnie, kiedy patrzę, widzę, słyszę zło. Dlatego od kilku miesięcy staram się mocno trzymać za rękę Stanisławę Leszczyńską, a krzykiem mojej duszy w czasie wojny toczącej się tam, na Ukrainie, i tu blisko, w moim sercu, stała się modlitwa, z którą chcę cię zostawić:
„Zachowaj dzisiaj od nienawiści
moje serce moje oczy moje myśli
[…]
Nachyl dziś- proszę- w stronę miłości
moje serce moje myśli moje oczy”
* parafraza z komedii Plauta Asinaria
** Adam Ziemianin, „Modlitwa mojego wieku”