„To miejsce w nas pracuje”
Ich dyżur rozpoczyna się każdego dnia o godz. 13 i trwa do 21. Udają się do namiotu zgodnie z ustalonym grafikiem, do którego może wpisać się każdy kleryk. Wśród nich jest ośmiu koordynatorów, którzy w konkretnych dniach zajmują się organizacją działań w namiocie. Po wypełnionej zmianie omawiają najważniejsze kwestie i ustalają, co trzeba załatwić na następny dzień. Również przy innych okazjach przywołują historie z namiotu. Wracamy do seminarium, ale ten namiot dalej w nas pracuje. Nawet podczas zwykłych spotkań spontanicznie opowiadamy o tym, co się działo, o dobrych i trudnych momentach – mówi kleryk Jakub Romek.
Nie brakuje uśmiechów i nieco nerwowych chwil, gdyż trzeba zatroszczyć się o kilka spraw naraz. Jeśli coś się kończy, to trzeba to szybko zorganizować. A tu kończy się bardzo szybko i dużo rzeczy, głównie jedzenie i sztućce. Ale wielu ludzi nam pomaga – odpowiadają na apele zamieszczone w sieci i w ciągu kilku godzin przyjeżdżają z tym, co jest nam potrzebne. Wyzwaniem jest też to, by przydzielić wolontariuszom zadania. Niektórzy z nich pojawią się tu tylko kilka razy, dlatego chcemy wyjść do nich z sercem – wyjaśnia kleryk Paweł Leszczyński.
STACJA7 POLECA
Alumni dbają o to, by w namiocie niczego nie brakowało. Dlatego też dzielą się dobrym słowem, czasem wspomagając się translatorem. Chcemy, aby każdy potrzebujący, który do nas przyjdzie, czuł się ugoszczony. Skupiamy się głównie na posiłku, ale jeśli ktoś ma pytania czy problemy, również staramy się pomóc – podkreśla J. Romek i dodaje, że rozmowy z Ukraińcami, wolontariuszami oraz darczyńcami są bardzo ubogacające.

„Wielu przekonuje się, że jesteśmy normalnymi ludźmi i można z nami porozmawiać”
Dyżur w namiocie to także okazja do dawania świadectwa i przybliżania ludziom powołania do kapłaństwa. Obecność kleryków w tym miejscu jest bardzo budująca. Czasem to utwierdza ludzi w tym, że Kościół cały czas działa i czyni dobro. W wielu przypadkach przekonują się też, że jesteśmy normalnymi ludźmi, z którymi da się rozmawiać, sprzątać i działać. Współpraca, którą podejmujemy z osobami świeckimi, daje nam możliwość budowania wspólnoty innej niż na co dzień, ponieważ jesteśmy z różnych środowisk. To bardzo otwiera nas na innych i szczególnie innych na nas – wskazuje kleryk Piotr Talik. Paweł Leszczyński dodaje, że ich obecność i działanie połączone z modlitwą stanowią realny wkład w pomoc. To także podążanie za słowami św. Franciszka z Asyżu: „Głoście Ewangelię, a jak zajdzie potrzeba, to i słowem”.
Przeczytaj również
Lekcja otwartości
Zapytani o to, czego uczy ich to doświadczenie, klerycy jednogłośnie odpowiadają: otwartości. Zaznaczają również, że angażując się w to dzieło, to oni wiele zyskują. Najbardziej ubogacające jest to spotkanie z drugim człowiekiem – zarówno z tym, który przychodzi do nas po pomoc, jak i z wolontariuszem i darczyńcą. To ludzie są najwspanialsi. My staramy się tym zarządzać, ale to oni przynoszą nam dary, troszczą się i pytają, czego nam brakuje. I wolontariusze, którzy nie szczędzą czasu i sił, by tutaj przyjść i pomagać. A uśmiech dziecka, który udało się wywołać jakąś drobnostką, rekompensuje cały trud – tłumaczy J. Romek. Często odkrywamy też swoje nowe talenty. Okazuje się, że ktoś umie coś sprawnie załatwić, jest bardzo otwarty na ludzi, dogaduje się w innym języku – wymienia kleryk.

„To dla nas sprawdzian w drodze do kapłaństwa”
Uczę się tutaj cierpliwości. Do samego siebie i do problemów, których nie jestem w stanie sam rozwiązać, np. brak potrzebnych rzeczy. Staram się również podchodzić do każdej osoby z sercem na dłoni – nieważne czy będzie narzekać, że jest taka zupa a nie inna, czy będzie dziękować za wszystko. Chcę traktować wszystkich jak najlepiej – mówi P. Leszczyński.
Dyżur w namiocie pomaga inaczej przeżywać te trudne czasy. Można samemu zobaczyć ból i cierpienie drugiego człowieka, i spotkać się z nim, uśmiechnąć się lub chociaż podać jedzenie. Bycie przy nim uwrażliwia. To dla nas sprawdzian w drodze do kapłaństwa, na ile potrafimy wyjść do ludzi. To doświadczenie uczy też odpowiedzialności za drobne i te ważniejsze sprawy – wskazuje P. Talik.
To miejsce uczy nas bezinteresownej pomocy i dostarcza wiele radości. Często nie rozumiemy tego, co mówią nasi wschodni sąsiedzi, bo bariera językowa daje się we znaki, ale sam uśmiech i ta wdzięczność w oczach wynagradzają wszystko. Nie jest to typowa, rozpisana praktyka, ale myślę, że to doświadczenie jest umocnieniem na drodze formacji. To bycie wśród ludzi i współpraca z nimi, do czego jesteśmy powołani w kapłaństwie – dzieli się kleryk Damian Talowski.
Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej,zś/Stacja7