Anna Przybylska zmarła 5 października 2013 r. Pozostawiła po sobie miliony wspomnień, filmowych kadrów, kochających fanów, a przede wszystkim rodzinę, która była dla niej najważniejsza. Dziś w 7 lat po śmierci Anny, Jarosław Bieniuk wraz z radosną ferajną opowiadają, jak pogodzili się ze stratą ukochanej żony i mamy.
W rozmowie z Krystyną Pytlakowską dla magazynu VIVA, Jarosław Bieniuk – wieloletni partner Przybylskiej i jej najstarsza córka Oliwia, opowiedzieli o życiu po śmierci Ani. Piłkarz nie ukrywa, że śmierć ukochanej była dla niego prawdziwą traumą. Co więcej, nie mógł w swojej żałobie zamknąć się, stworzyć bezpiecznej bańki, bowiem przed nim czekało kolejne wyzwanie – wychowanie trójki dzieci bez udziału mamy.
Myślę, że żaden facet nie jest w stanie zastąpić dzieciom matki. Ja w każdym razie nigdy bym się nie podjął takiego zadania. Oczywiście musiałem przejąć część obowiązków kobiecych, ale nie byłem w tym sam, bo moja mama mieszkała z nami przez dłuższy czas – mówił w wywiadzie.
Najgorszy dzień w życiu
Jarosław Bieniuk podkreślił, że robił wszystko wraz z całą rodziną, aby dzieci nie odczuły braku obecności mamy. Tuż po śmierci Ani zdał sobie sprawę, że wkrótce będzie musiał budować życie na nowo. I choć stosunkowo szybko zaczął wdrażać to postanowienie w życie, zdarzały się naprawdę trudne momenty… Jednym z nich był obchodzony w przedszkolu najmłodszego syna Jana, Dzień Matki.
Popełniłem błąd i zamiast zatrzymać wtedy Jasia w domu, to pozwoliłem mu być w przedszkolu. Tam śpiewał piosenkę dla mam z innymi dziećmi, a ja widziałem, jak po policzkach lecą mu łzy, choć nie potrafił chyba nazwać tych emocji, miał trzy lata. A dla mnie to był jeden z najgorszych dni w życiu. Czułem się, jakby ktoś moje serce kroił na kawałki. Niepotrzebnie posłałem go do przedszkola. Powinienem wcześniej porozmawiać z nauczycielkami. Z drugiej strony jednak pamiętam, jak mówiły, że Jasio też „ma mamę”, ładnie śpiewa te piosenki i że musiał się przecież ich nauczyć. Wiedział więc, że będą śpiewane dla matek naszych uczniów.
Przeczytaj również
Trudno się z tym pogodzić…
Oliwia – najstarsza córka Anny Przybylskiej wyznaje, że nie pamięta momentu, w którym dotarło do niej, że mama nie żyje. W dniu śmierci Ani, miała zaledwie 11 lat. Do dziś trudno jej pogodzić się ze stratą mamy.
To niemożliwe wytłumaczyć komuś, co się czuje, jeżeli ktoś nie przeżył tego co my. Trzeba sobie jednak radzić w codziennych sytuacjach z emocjami, smutkiem. Bywają dni gorsze i lepsze. Dużo ludzi mnie pyta, jak dzieci to przeżywają, ale ja nigdy nie straciłem mamy, więc tak naprawdę nie wiem, co one czują – komentuje słowa córki Jarosław Bieniuk.
Wspomnienia, trudne pytania od dzieci powracają do dziś w szczególnych momentach, takich jak: rocznice, urodziny, czy święta. Bardzo ważne są dla nich te momenty, a na co dzień starają się iść przez życie, by udowodnić Ani, że radzą sobie i są szczęśliwi.
kw, viva.pl/Stacja7