„Zjaw się na niebie, o Boże… O Panie!” Poruszający wiersz Kazimierza Przerwy-Tetmajera
Kazimierz Przerwa-Tetmajer to wybitny poeta, który w swojej twórczości odwoływał się do wielu emocji, jakie towarzyszyły mu przez życie. Poznaj poruszający wiersz, który opowiada o wątpliwościach dotyczących wiary. "Zjaw się, jak słońca blask na oceanie, daj ludziom Siebie! Zjaw się na niebie, o Boże... O Panie!..."
Kazimierz Przerwa-Tetmajer to wybitny polski poeta, nowelista, powieściopisarz, przedstawiciel Młodej Polski. Urodził się 12 lutego 1865 roku w Ludźmierzu, tam też spędził swoją młodość dobrze poznając Podhale.
Zadebiutował w 1886 roku poematem prozą „Illa”, jednak jego faktycznym debiutem była nowela pt. „Rekrut”. Za wiersze ku czci Mickiewicza i Kraszewskiego został nagrodzony nagrodą literacką. Współpracował z kilkoma pismami. Pełnił funkcję prezesa Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy Polskich (1921 r.), natomiast w roku 1934 został honorowym członkiem Polskiej Akademii Literatury.
Przez długi okres swoje życia zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. W pewnym momencie słabnący wzrok i zaburzenia umysłowe doprowadziły go do wycofania się z życia społecznego i towarzyskiego. Zmarł 18 stycznia 1940 roku w Szpitalu Dzieciątka Jezus w Warszawie.
„Niewierny” to wiersz opisujący kryzys wiary. Podmiot liryczny opowiada o swoich wątpliwościach i potrzebie dowodów na miłosierdzie i dobro Boga, bez których nie jest w stanie dostrzec Jego obecności. Jednocześnie kieruje swoje słowa właśnie do Boga.
Mimo wszystkich swoich wątpliwości i trudności z jakimi się zmaga, osoba mówiąca nie wyobraża sobie życia bez wiary. Wizja świata bez Boga jest dla niej mroczna. Podsumowując swoje rozterki, błaga Stwórcę, aby ukazał mu się na niebie i upewnił o swojej obecności.
Przeczytaj również
Niewierny
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Przychodzą na mnie godziny zwątpienia,
gdy tracę wiarę w Twoją dobroć, Panie,
w Twe miłosierdzie, w Twoje miłowanie,
w wolę zbawienia,
a nawet w Twoją istność i władanie.
Naówczas pragnę, abyś w błyskawicach
na niebo wstąpił i w płomieniach cały,
Pan pełen mocy i Bóg pełen chwały,
choćby w źrenicach
Twoich złowróżbne dla mnie skry gorzały:
choćbyś mnie stracić miał karzącą ręką
z powierzchni ziemi gdzieś w czarne bezdenic
na beznadziejne wieczyste cierpienie;
albowiem męką
najokropniejszą z wszystkich jest wątpienie.
Gdy Ty mi konasz, dusza we mnie kona,
noc się ogromna, wieczna rozpościera;
myślom się otchłań i przepaść otwiera,
nieprzenikniona – –
i dusza kona, i serce umiera.
Zjaw się, o! zjaw się na wysokim niebie
na wozie wichrów, na ognia rydwanie,
zjaw się, jak słońca blask na oceanie,
daj ludziom Siebie!
Zjaw się na niebie, o Boże… O Panie!…
literatura.wywrota.pl, poezja.org, wikipedia.org, pa/Stacja7