Gdzie ten koniec świata? Wyjaśnia o. Badeni
"Jeżeli ktoś chce poznać dokładną definicję końca świata i poznać datę, to z Panem Bogiem się nie dogada." Dlaczego nie znamy dokładnej daty Paruzji? Wyjaśnia ojciec Joachim Badeni w rozmowie z Judytą Syrek.
Fragment książki „Siła nadziei” autorstwa Judyty Syrek i ojca Joachima Badeniego OP
Judyta Syrek: Czy Pan Bóg nas zaskoczy? A może jednak łagodnie przygotuje, zanim przyjdzie nas sądzić?
O. Joachim Badeni: Sam fakt paruzji, jak wynika z tekstu Pisma Świętego, będzie raczej nagły. W Biblii zawarte jest wyraźne ostrzeżenie: „Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie” (Mk 13, 33). I: „kto będzie na polu, niech nie wraca, żeby wziąć swój płaszcz” (Mk 13, 16).
Ale kiedyś Ojciec mi mówił, że Pan Bóg lubi przychodzić w ciszy.
Tak, ale nie zawsze. Stąd wynika potrzeba skupienia.
Nie rozumiem, przecież skupienie to cisza. Jaki więc będzie to powtórne przyjście? W ciszy czy w nagłości?
Może być nagle w ciszy – w ciszy modlitewnej. Cisza nie przeszkadza nagłości. Przeciwnie, wydaje mi się, że cisza przygotowuje do nagłości. Jeśli jestem zabiegany, myślę o tysiącach rzeczy, to nie jestem przygotowany do czegoś nagłego. Jeśli zaś jestem skupiony i wyciszony, to wtedy nagłość mnie nie zaskoczy. Cisza, a raczej skupienie przygotowuje mnie do nagłości. To jest bardzo ciekawa myśl: czy cisza przeszkadza nagłości, czy jej sprzyja? Myślę, że sprzyja. Bo to cisza skupienia, która nas odrywa od doczesności. W tej chwili jestem skupiony i to może być bardzo odpowiedni czas…
Czyli może w tym jest klucz, że paruzja będzie wtedy, kiedy świat się wyciszy?
Czy jest możliwe, żeby świat się wyciszył? Chyba nie. Spekulacje tutaj nie mają sensu. Warto skupić się w myślach na paruzji i potraktować to jako ćwiczenie się w medytacji
osobistej: „Paruzja jest pewna… Kiedy?… Nie wiem… W tej chwili nie wiem…”.
Przeczytaj również
CZYTAJ: Paruzja czyli obecność
W Ewangelii według św. Marka (Mk 13, 28-32) jest wskazówka, żebyśmy obserwowali drzewo figowe. I ten opis sugeruje, że paruzja będzie bliska wtedy, kiedy ono zacznie wypuszczać liście. Jak Ojciec zinterpretuje ten fragment?
Powiem szczerze, że nie wiem… W Apokalipsie jest też bardzo wyraźnie powiedziane o klęskach, które poprzedzą paruzję. Jak te dwa fragmenty pogodzić? Trzeba zapytać dobrego biblistę… Ale próbowałbym to zrozumieć tak, że przy końcu świata może będzie liczna grupa ludzi wybranych. I ze względu na nich, na owoce dobra, zostanie skrócone cierpienie i mniej będzie katastrof poprzedzających paruzję – to jest powiedziane w innym miejscu (Mk 13, 20).
Szukamy teraz ludzkich, jasnych pojęć, a to jest ciemność wiary, w którą trzeba wejść z miłością. Dyskusja nigdy nie rozwiąże tajemnicy, tylko doprowadzi do frustracji.
Przy końcu świata może będzie liczna grupa ludzi wybranych. I ze względu na nich, na owoce dobra, zostanie skrócone cierpienie i mniej będzie katastrof poprzedzających paruzję
Czy oczekiwanie na przyjście Pana może pogłębić relacje z Panem Bogiem?
Na pewno, bardzo. W relacji z Bogiem jest podobnie jak w relacji małżeńskiej. Wyobraźmy sobie taką historię: mąż wyjechał do Ameryki zarobić na dom. Żona przestaje oczekiwać jego powrotu, nie myśli o nim, nie dzwoni. Stwarza się między nimi dystans. Natomiast jeżeli żona codziennie czeka na telefon od męża, mimo upływu czasu, to pogłębia stale swoją więź z nim. Podobnie jest z Panem Bogiem. Oczekiwanie na Jego powtórne przyjście pogłębia relację. Oczekujmy przyjścia Pana, ale bardzo spokojnie.
A może Pan Bóg specjalnie będzie nas trzymał w napięciu, żeby nasza wiara się pogłębiła?
Napięcia co do paruzji nie ma zupełnie i nie będzie. Nie wiem, czy w Krakowie znalazłabyś choć jednego człowieka, który byłby spięty czekaniem na Pana Boga… Sadzę, że nawet wśród zakonników nie ma takiego. Ja też do czasu widzenia nigdy nie myślałem o paruzji, chociaż interesowały mnie opisy zawarte w Piśmie Świętym.
Skąd bierze się w ludziach potrzeba poznania daty paruzji?
Tajemnice Boga podlegają niestety sfałszowaniu. Myślę, że potrzeba, aby dobro zwyciężyło nad złem, jest zawsze w nas obecna, ale objawia się czasem w sposób fałszywy. Wiem, że jednym z najważniejszych zadań życia wewnętrznego jest umiejętność rozpoznawania takich „fałszywek”, które są dość częste. W życiu nie raz dałem się nabrać na coś, co było genialnie podrobione – bo diabeł nie jest głupi, czasami udaje głupiego, ale jest bardzo inteligentny. Ludzie niby pragną zwycięstwa dobra nad złem, więc wyznacza się datę paruzji – przecież było już coś takiego, że tłumy w białych szatach zgromadziły się na szczycie góry w oczekiwaniu na koniec świata. Ale „fałszywka” nie spełnia się i wtedy następuje załamanie wiary.
Myślę, że jeżeli ktoś chce poznać dokładną definicję końca świata i poznać datę, to z Panem Bogiem się nie dogada. Pan Bóg, owszem, daje człowiekowi dokładne rozporządzenia, takie jak na przykład dał Mojżeszowi na górze Synaj – dokładny opis Namiotu Spotkania w najdrobniejszych szczególikach. Ale wtedy Panu Bogu chodziło o kult i formację Izraela. Natomiast jeśli indywidualnie chcemy się czegoś od Pana Boga dowiedzieć, to nawet nie powinniśmy pytać Go, tylko możemy prosić, żeby objawił swoją wolę przez natchnienie, przez księdza, przez znajomego… Mnie osobiście wiele rzeczy uświadomili ludzie świeccy. Przypadkiem, coś nagle powiedzieli i to była prawda.
Dzisiaj miałem telefon, dzwoni kobieta i mówi, że moje książki są dla niej modlitwą. Świecka kobieta! Duchowny by tego nie powiedział, a ta kobieta tak. Jej zdaniem są one pisane w sposób modlitewny, to jest prawda. Myślę, że ludzie, którzy chcą wszystko zamkną w pojęciach, nie są w stanie bezpośrednio odczytać wiadomości tego typu. Wszystko klasyfikują starannie i dokładnie, ale to ich zamyka na niespodziewane światło Boga, bo nie potrafią go zmieścić w żadnym rozdziale podręcznika do teologii. Pan Bóg mówi o czymś, zgodnie z Dekalogiem, bo sam go podyktował, ale mówi czasem poza wszelkimi układami i schematami ludzkimi, nagle. To jest zaskakujące, ale prawda wtedy uderza.
Instynkt prawdy wydaje się dość częsty u ludu Bożego. Spotykam się z nim u zupełnie prostych osób – żonatych, mających dzieci. U księży raczej nie spotkałem się z nim, choć może niektórzy go mają. W teologii istnieje przekonanie, że Duch Święty jest obecny w ludzie Bożym, zarówno w duchownych, jak i w świeckich. Owszem, do tego ludu należą też pijaczyna i morderca, ale Duch Święty jest ponad tym. A czy jest wśród duchowieństwa? Oby, ale wydaje się mniej czytelny w duchowieństwie zakonnym czy diecezjalnym niż u świeckich.
Ale to przecież księża powinni być tym czytelnym znakiem Boga.
Niestety nie są. Znam bardzo świątobliwych i pracowitych kapłanów, modlących się, ale oni nie są podatni na nagłe przyjęcie światła bożego. Są zbytnio uporządkowani, mają zbyt wiele zajęć. Ja osobiście nie mam żadnego porządku dnia, bo nie widzę, nie słyszę, wobec tego nie chodzę do chóru na modlitwy czy liturgię godzin. Na Mszy świętej słucham tylko mszału i dużo mnie to nauczyło. Słuchając tekstów z mszału, często otrzymuję odpowiedzi na różne pytania. Ale może przez to, że nie prowadzę życia czynnego i mam dużo wolnego czasu, łatwiej widzę światło – mimo moich wszelkich braków.
To samo dotyczy ludzi świeckich. Wiara u nich jest głęboka. Chodzą do kościoła, do spowiedzi, ale nie są zorganizowani wobec Pana Boga, nie mają ustawionego planu. Pan Bóg zwykle działa ponad planem, w sposób zaskakujący. Wybory Boga są nie do przewidzenia, chociażby opisany w Biblii wybór króla Dawida. Nagle przychodzi światło, które poucza człowieka, i nie można ustalić, że będzie to o piątej czy szóstej godzinie. Zakonnicy zwykle mają medytację o określonej porze. Nic się wtedy specjalnego nie dzieje. Owszem, wszystko jest poprawne, ale to, co Pan Bóg chce powiedzieć nagle, istnieje poza wszystkim.
Czasem światło przychodzi do mnie na Mszy świętej, bo tam jest sprawowana ofiara Syna Bożego. Ale niekoniecznie, bo czasem przyjdzie w najmniej oczekiwanych sytuacjach życiowych. Pan Bóg daje wtedy poczucie absolutnej prawdy, tym większe, im zwyczajniejsze są okoliczności tego przeżycia, na przykład podczas obiadu. Pan Bóg nie ogranicza się do rozkładu zajęć klasztoru czy plebanii, owszem, uznaje ten układ, ale w razie potrzeby go przekracza. To jest tajemnica bożego działania. Jest zgodne z prawdą, z Dekalogiem, z zarządzeniami w Kościele, a jednak Pana Boga nie mogą żadne kategorie uchwycić. To, co mówi – tak, ale Jego samego – nie. Mistrz Eckhart bardzo dobrze wyczuwa Pana Boga i dobrze do Niego podchodzi – poprzez negację. Paradoksalnie, często więcej się wie o Panu Bogu przez to, że się nic nie wie. W tej chwili, kiedy to mówię, to czuję absolutną pewność paruzji i czuję, że to, co mówię, ma być powiedziane.