
Kardynałowie na konklawe. 10 największych faworytów medialnych
Oto dziesięciu największych faworytów medialnego konklawe. Ale czy to właśnie oni cieszą się poparciem kardynałów?
Media uwielbiają tworzyć listy (po włosku: róże) papabili – kardynałów rzekomo najbliższych wyborowi na papieża. A my z pasją je czytamy. Ale czy nazwiska najczęściej powtarzane w gazetach i portalach naprawdę mają znaczenie w Kaplicy Sykstyńskiej? Przypominamy, że róże, choć piękne, mają kolce – i nie zawsze zakwitają w Watykanie.
CZYTAJ>>> Ks. Przemysław Śliwiński o tajemnicach Konklawe: „Bardzo rzadko papieżem zostaje medialny faworyt”
Konklawe 2025. Globalna lista papabili
Listę medialnych papabili wyłowiłem korzystając z metody opracowanej przed laty przy okazji pisania doktoratu. Potrzebnych jest kilka zastrzeżeń. Badanie jest cząstkowe, bo po pierwsze ciągle trwa sede vacante, a po drugie, bez dostępu do wszystkich archiwalnych gazet (często są archiwizowane po upływie kilku-kilkunastu dni), trudno od tego zestawienia żądać pełnego obrazu. Ale “globalna lista” pokazuje przede wszystkim pewne trendy i kilka zaskoczeń. Przede wszystkim zaskakuje tym, że jest inna od jej polskiej wersji.
1. | Parolin | Włochy |
2. | Tagle | Filipiny |
3. | Arborelius | Szwecja |
4. | Zuppi | Włochy |
5. | Pizzaballa | Włochy / Ziemia Święta |
6. | Ambongo | Kongo |
7. | Erdo | Węgry |
8. | Aveline | Francja |
9. | Cupich | USA |
10. | Tobin | USA |
Liderzy medialnego rankingu. Kim są kardynałowie – kandydaci na papieża?
Jak było do przewidzenia już na długo przed rozpoczęciem sede vacante, największym faworytem mediów jest kard. Pietro Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej. Doświadczony dyplomata, najbliższy współpracownik Franciszka odpowiadający za politykę zagraniczną i misje dyplomatyczne Watykanu staje się naturalnym faworytem w obecnej sytuacji geopolitycznej na całym świecie, a jednocześnie jest gwarantem mądrej kontynuacji dziedzictwa papieża Franciszka.
Częstotliwość wymieniania jego nazwiska jest prawdę mówiąc tak duża, jak kard. Montiniego w 1963 roku, większa niż kard. Ratzingera w 2005 roku oraz – by nie przesądzać, iż typy medialne to typy kardynałów – kard. Scoli w 2013 roku.
Przeczytaj również

Miejsce drugie w tym zestawieniu zadziwia. Przede wszystkim pokazuje kogoś, kto w polskich mediach nie jest wymieniany. Chodzi o kard. Andersa Arboreliusa, pierwszego Szweda w kolegium kardynalskim i biskupa Sztokholmu. Jego historia życia przemawia nie tylko jako potwierdzenie tezy, że Franciszek sięga po peryferia, czyniąc kardynałem biskupa kraju kiedyś katolickiego, dziś w większości protestanckiego – Szwecji.
Arborelius dopiero w wieku 20 lat przyjął chrzest i wiarę katolicką, w wieku 22 lat wstąpił do zakonu – karmelitów bosych. W swoim kraju uchodzi za wiarygodny autorytet – diecezja sztokholmska obejmuje cały teren Szwecji, a on jest pierwszym od czasów reformacji etnicznym szwedem na tronie biskupim Sztokholmu. Kiedy socjal-liberalna Szwecja liberalizowała prawo aborcyjne z możliwością otwarcia szpitali dla kobiet z krajów, gdzie aborcja jest utrudniona, apelował do społeczeństwa, by nie tworzyć ze Szwecji raju aborcyjnego. Prosił też, by nie głosować na sojusz partii, które zabiegały o legalizację, mówiąc o poszanowaniu życia. Broni też praw migrantów i uchodźców. W 2017 roku otrzymał od szwedzkeigo magazynu “Focus” tytuł “Człowieka roku”. W komentarzu uznał, iż jest to znak, że Kościół katolicki “staje się coraz bardziej rzeczywistością w Szwecji i częścią szwedzkiej kultury. To część procesu integracji, że można być Szwedem i jednocześnie kardynałem”.

Kolejny w zestawieniu, kard. Luis Tagle, również często bywa wymieniany w polskich mediach. Jego pozycja zdaje się być nieco zawyżona, bo wpłynęły na nią obszerne publikacje w kilku dziennikach – jeśli gazety opiszą w ten sposób innych kardynałów, jego pozycja może spaść na 5-6 miejsce w zestawieniu.
Kard. Tagle, najpierw metropolita wielkiej diecezji Manila w wielkim katolickim kraju, jakim są Filipiny – został kreowany kardynałem jeszcze przez Benedykta XVI. Ale znalazł natychmiast bliski kontakt z papieżem Franciszkiem, który zaprosił go do Rzymu i uczynił prefektem Kongregacji ds. Ewangelizacji. Jeśli miałaby się sprawdzić teza, że po Europie (Jan Paweł II, Benedykt XVI) i Ameryce Południowej (Franciszek) czas teraz na papieża z Azji, kard. Tagle idealnie wpisuje się w ten portret pamięciowy. Łączy w sobie – w przeciwieństwie na przykład do kard. Parolina – doświadczenie pastoralne oraz kurialne, cała jego działalność w Kościele skoncentrowana jest wokół problemu ewangelizacji, również jako pierwszej i jedynej działalności Kościoła, jak tego chciał Franciszek.

ZOBACZ>>> Kim jest kardynał, który wypowie „Habemus papam”?
Kardynałowie papabili. Powrót Włochów
I on, i czwarty w zestawieniu kard. Matteo Zuppi, są na tyle kojarzeni z “partią Franciszka”, na tyle traktowani jako bezpośredni kontynuatorzy pontyfikatu Franciszka, że i jeden, i drugi określani są mianem “Franciszek II”.
Kard. Zuppi jest Włochem, urodził się w Rzymie. Z jednej strony, jest to idealny kandydat włoskich nie tylko konserwatystów, ale też Włochów tęskniących za “powrotem papiestwa do Rzymu” (ostatnim Włochem na Stolicy Piotrowej, zamykającym ponad 400 letni monopol włoskiej nacji wśród papieży był kard. Luciani w 1978 roku). Co więcej, Zuppi jest także rzymianinem, księdzem diecezji rzymskiej, co jeszcze bardziej podkreśla tożsamość papiestwa jako biskupstwa Rzymu. Od wczesnych lat kapłańskich współpracował z Wspólnotą Sant’Egidio, był najpierw wikariuszem, a potem proboszczem parafii Santa Maria in Trastevere – będącej kościołem tytularnym polskich kardynałów: Hozjusza, Wyszyńskiego i Glempa. Benedykt XVI nominował go biskupem pomocniczym diecezji rzymskiej, zaś papież Franciszek w 2015 roku uczynił go arcybiskupem metropolitą archidiecezji Bolonii, której praktycznie wszyscy metropolici są kardynałami. Tak też się stało w 2019 roku. Trzy lata później Franciszek – sprawujący urząd Prymasa Włoch – mianował Zuppiego Przewodniczącym Episkopatu Włoch.
Formalnie Zuppi jest kardynałem – pasterzem diecezji, zresztą od zawsze kojarzonym z działalnością parafialną, wśród najbiedniejszych i ludzi ulicy. Z drugiej strony, trudno nie wskazywać u niego cech “kurialisty”, przede wszystkim jako bliskiego współpracownika papieża Franciszka. I trudno nie dostrzec dylematu konserwatywnych Włochów tęskniących za rzymianinem na tronie piotrowym (ostatnim był Pius XII), którzy kard. Zuppiego wprost, czasem na wyrost, traktują jako “liberała”.

Kard. Pierbattista Pizzaballa nie stał się “papabile” tylko z powodu melodyjnego nazwiska i tylko w Polsce. To trzeci – i ostatni – Włoch na liście top 10 papabili. Warto zauważyć, że w 2013 roku Włochów było jedynie dwóch (poza faworytem, kard. Scolą, w pierwszej dziesiątce był też kard. Ravasi).
Kard Pizzaballa, pochodzący z Lombardii, formację zakonną i kapłańską odbywał w zakonie franciszkanów i tą drogą szybko trafił do Ziemi Świętej, gdzie też studiował teologię biblijną. W 2004 roku został kustoszem Ziemii Świętej, czyli przełożonym franciszkańskiej kustodii tam sprawującej opiekę duszpasterską. Zrezygnował ze stanowiska w 2016 roku, ale wtedy Franciszek prekonizował go biskupem i administratorem apostolskim sede vacante patriarchatu w Jerozolimie. Patriarchą jerozolimskim został w 2020 roku i odtąd – również z powodu wcześniejszego doświadczenia i autorytetu, jaki zbudował – stał się ważną postacią i punktem odniesienia w miejscu bardzo silnych napięć, sporów i konfliktów.

CZYTAJ>>> Co się dzieje, gdy papież nie może rządzić? Serialowa fabuła w zderzeniu z książką „Konklawe”
Globalne południe i Europa
Kard. Fridolin Ambongo. Jego obecność na listach papabili na wysokim szóstym miejscu może być pewnego rodzaju zaskoczeniem, ale nie powinna. To jedna z najbardziej wyrazistych postaci Kościoła w Afryce, w Kongo. To on, a nie kard. Sarah, jest kimś, kogo można nazwać najwybitniejszym przedstawicielem kontynentu afrykańskiego. Ale w przeciwieństwie do kard. Tagle, wysuwanego jako czołowego papabile z Azji, kard. Ambongo nie byłby “Franciszkiem II”. Jeśli Kościół wybierze papieża z Afryki, to on jest dziś najbardziej wyrazistą kandydaturą – zwłaszcza jako znak, że papiestwo może mieć także twarz kontynentu cierpiącego, młodego i dynamicznego zarazem.
Ambongo, choć kreowany przez Franciszka, w wielu sprawach zachowuje autonomiczne, momentami wręcz kontrujące stanowisko. Blisko związany z franciszkanami, wywodzi się z duszpasterstwa terenowego w realiach ekstremalnej biedy i politycznej korupcji. Urodzony w 1960 roku, doktor prawa kanonicznego, przez lata był prowincjałem swojego zakonu, arcybiskupem Bokungu-Ikela, następnie Mbandaki, aż w 2018 roku objął metropolię Kinszasy. Kardynałem został rok później. Znany z mocnych, “proroczych wystąpień” – zarówno przeciw korupcji, jak i eksploatacji zasobów naturalnych przez międzynarodowe koncerny – tu jest niezwykle bliski Franciszkowi. Jest też jednym z najgłośniejszych głosów synodalnych z Globalnego Południa. Podczas Synodu Amazońskiego mówił, że to, co dzieje się w Ameryce Łacińskiej, Afryce i Azji, “jest testem dla wiary całego Kościoła”, nie zaś wyłącznie dla peryferii.

Siódme miejsce w zestawieniu zajmuje kard. Péter Erdő, prymas Węgier, arcybiskup Esztergomu-Budapesztu i były przewodniczący Rady Konferencji Episkopatów Europy. To najpoważniejszy papabile spośród arcybiskupów europejskich, a jednocześnie nestor – jeden z pięciu, którzy po raz trzeci biorą udział w konklawe.
Jego kandydatura od lat pojawia się w rozważaniach o przyszłym papieżu – także przy okazji poprzedniego konklawe. Erdő to erudyta, profesor prawa kanonicznego i historyk Kościoła, wykształcony w Rzymie i Wiedniu, mówiący kilkoma językami. Uchodzi za jednego z najpoważniejszych intelektualistów wśród europejskich kardynałów.
Uwagę dziennikarzy przyciąga jego model przywództwa: oparty na dyskretnej sile, klarownym nauczaniu i harmonizacji tradycji z nowymi wyzwaniami. W czasie Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego w Budapeszcie (2021), z udziałem papieża Franciszka, był gospodarzem wydarzenia, które – wbrew obawom – pokazało zdolność Kościoła w Europie Środkowej do zorganizowania wydarzenia o globalnym zasięgu bez prowokowania napięć ideologicznych. Jego wybór byłby powrotem do “teologicznego centrum Europy” i znakiem docenienia Kościołów postsowieckich.

Erdő To nie jedyny spośród arcybiskupów europejskich stolic, bo na ósmym miejscu znalazł się kard. Jean-Marc Aveline, arcybiskup Marsylii. Jego obecność w zestawieniu zawdzięcza nie tylko francuskiej prasie, która ewidentnie “kreuje” kardynała z Marsylii jako papabile.
Z drugiej strony, rośnie zainteresowanie jego postacią jako promotora dialogu międzykulturowego i międzyreligijnego w kontekście basenu Morza Śródziemnego. Przemawia też jest biografia. Aveline to syn imigrantów z Algierii, filozof i teolog, który przez lata kierował Instytutem Teologicznym w Marsylii, zanim został jego arcybiskupem w 2019 roku i kardynałem w 2022.
Podczas papieskiej wizyty w Marsylii w 2023 roku, to właśnie Aveline był gospodarzem wydarzenia skupionego na migracji, zmianach klimatycznych i duchowości wielokulturowych społeczności południa Europy. Jego głos – spokojny, ale wyrazisty – pokazuje nową wrażliwość Kościoła francuskiego: pozbawioną triumfalizmu, głęboko zakorzenioną w rzeczywistości miejskiej i społecznej. Otwarcie na środowiska laickie, łączy z docenieniem duszpasterzy „frontowych”: pracujących w kontekście napięć etnicznych, wykluczenia i sekularyzacji.
Ostatnie dwa miejsca należą do kardynałów amerykańskich. Ich obecność należy zaznaczyć w kontekście poprzednich wyborów papieskich, w 2005 i 2013. Przede wszsystkim podczas ostatnich, do wielkiej czwórki faworytów medialnych należał kard. Timothy Dolan, arcybiskup Nowego Jorku. W pierwszej dziesiątce był również kard. O’Malley, jak też Kanadyjczyk, Ouellet. Scenariusz wyboru papieża z Ameryki Północnej nie był nigdy chyba tak poważnie brany pod uwagę.
Po pontyfikacie papieża Franciszka koncepcja papieża z Ameryki zupełnie zanikła, podobnie jak dotychczasowych pope-makerów z kard. Dolanem na czele. Jego obecność na listach papabili jest nikła, pojawili się natomiast dwaj inni.

Dziewiąte miejsce to kard. Blase Cupich, arcybiskup Chicago. Kreowany przez papieża Franciszka w 2016 roku, od początku uchodził za jednego z jego najbliższych ideowych współpracowników w USA. W odróżnieniu od innych amerykańskich kardynałów, Cupich konsekwentnie promował wizję Kościoła opartego na dialogu, współczuciu i duszpasterstwie ludzi poranionych.
Jego nominacja do Chicago – jednej z najważniejszych diecezji w USA – była odebrana jako sygnał zmiany. Jako jeden z nielicznych biskupów w USA otwarcie bronił papieża Franciszka przed krytyką ze strony amerykańskich środowisk tradycjonalistycznych. W czasie pandemii COVID-19 angażował się w kampanię szczepień, wzywając katolików do odpowiedzialności społecznej. Jego potencjalne papiestwo byłoby kontynuacją linii Franciszka, ale też mocnym przesłaniem wobec globalnego Zachodu: Kościół nie odwraca się od jego problemów, lecz wchodzi w nie z czułością i odwagą.

Zestawienie zamyka kard. Joseph Tobin, arcybiskup Newark. Amerykanin, redemptorysta, były sekretarz Kongregacji ds. Życia Konsekrowanego i biskup Indianapolis, nominowany przez papieża Franciszka w 2016 roku. Jego nazwisko nie pojawia się może w europejskich dziennikach tak często, ale w USA to postać znana z wyważonych, duszpasterskich decyzji.
Tobin łączy w sobie prostotę życia zakonnego z doświadczeniem pracy w kurii rzymskiej i duszpasterstwa miejskiego. Znany jest z otwartego stylu, dostępności i gotowości do dialogu – zarówno z migrantami, jak i z osobami zranionymi w Kościele. W jednej z wypowiedzi stwierdził, że „zadaniem biskupa nie jest tylko nauczać, ale także słuchać, i to nie tylko katolików”.

ZOBACZ>>> Kamerling. Kim jest, czym się zajmuje i jakie ma funkcje w czasie „sedes vacans”?
Róże mediów i tajemnice konklawe. Czy typowanie nowego papieża ma sens?
Dziesiątka faworytów medialnych to nie dziesiątka faworytów kardynałów. A to oni, a nie prasa, media, nie twórcy “list papabili”, będą wybierać papieża. Pytanie, które warto sobie postawić, brzmi zatem, jak i na ile przedstawiona tu lista odzwierciedla zestawienie prawdziwych faworytów.
Odpowiedź, jakiej udziela historia brzmi: rzadko odezwierciedla. Doświadczenie ostatnich dekad pokazuje, że listy papabili potrafią mieć swoje odzwierciedlenie w rzeczywistych wyborach kardynałów. Tak było niewątpliwie w 2005 i 1963 roku – faworytami medialnych “róż” byli wybrani wówczas papieże. Nie było tak w 2013 roku, podczas obu konklawe w 1978 roku i wielokrotnie wcześniej.
Na medialnych listach z reguły pojawia się kilka nazwisk, których obecność jest tylko i wyłącznie efektem “życzeń” i “oczekiwań”. Nazwiska powtarzane potem przez ogólnoświatową prasę zaczynają być postrzegane jako rzeczywiści faworyci. Można postawić pytanie, na ile obecność kardynałów Arboreliusa, Ambongo czy Aveline’a nie jest właśnie “oczekiwaniem”. Podobnie może być z kardynałami amerykańskimi, a nawet z patriarchą Jerozolimy Pizzaballą. Jeśli tak jest, w rzeczywistości nie otrzymają oni głosów podczas konklawe, jak by to wynikało z wcześniejszych prognoz.
Czy papieżem zostanie kard. Parolin, niewątpliwy lider list papabili – wzorem lat 1963 czy 2005, czy też ktoś, kogo w pierwszej dziesiątce (jak w 2013, w sierpniu 1978) czy nawet dwudziestce (w październiku 1978) nie ma? Kto jest faworytem kardynałów, a nie mediów? Oto pytanie, na które częściowo poznamy odpowiedź zaraz po tym, gdy zobaczymy biały dym.
