Nasze projekty
Zdjęcie ilustracyjne | Fot. EyeEm/Freepik

Nie cichną głosy oburzenia na tekst red. Kąckiego. “Jestem jedną z ofiar, nie jest wszystko w porządku”

Pożądliwość jest zawsze jakimś ograniczeniem, wypaczeniem sensu ciała, które z samej natury służy do tego, aby je kochać, gdyż wyraża osobę, a nie rzecz, którą można się zabawić, o czym red. Marcin Kącki najwyraźniej zapomniał.

Reklama

Dziennikarz “Gazety Wyborczej” Marcin Kącki w swoim reportażu ujawnił seksualne nadużycia wobec kobiet. Jeżeli myśli, że po skasowaniu jego tekstu i marnym „przepraszamy” ze strony „Gazety Wyborczej”, która tego skasowania dokonała, sprawa ucichnie i wszystko się ułoży, to grubo się myli. Zadziwia tylko niepokojąca cisza postępowych mediów, dla których prawa kobiet, walka z wykorzystaniem seksualnym, była rzekomo priorytetem.

CZYTAJ>>> Wykorzystanie seksualne trzeba nazwać zbrodnią

Albo pijesz, albo w gazecie nie pracujesz

Pomijam już fakt, że dziennikarstwo opisane przez autora (niewielkim usprawiedliwieniem jest, że śledcze), to przede wszystkim szemrane kontakty, środowisko kryminalistów i alkohol, alkohol i jeszcze raz alkohol. Kącki pisze „gdy już pijemy tak, że raz prawie gazeta nie wychodzi, bo sekretarz redakcji to alkoholik i po pijanemu sabotuje naszą pracę, to pijemy na cześć, że jednak wyszła, choć z sabotażem”, to na dodatek pokazuje kulisy tak zwanego „etosu” pracy dziennikarza, który ma krew na rękach zwalniając przyzwoitych i zapewne niepijących dziennikarzy. 

Reklama

Finanse zaś gazety wyglądają tak, że tutaj też cytat z Kąckiego: „już nie tylko Adam, ale wszyscy zaczęliśmy się jąkać, patrząc w przyszłość”. Wcale się więc nie dziwię, że „Wyborcza” szybciutko, choć pod innym pretekstem, tekst Kąckiego z Internetu usunęła, ale jak wszyscy dobrze wiemy w Internecie nic nie ginie. Pal sześć z moralnością redakcji, która jednak wszystkim innym, jakoś o sobie zapominając, tę poprzeczkę wysoko podnosi.

“Kobiety można używać, bo to przynosi ulgę”

Oprócz szczegółów pracy dziennikarskiej, reporter opisuje przypadki swoich seksualnych wyskoków, relacje z kobietami, które wykorzystywał i krzywdził. Z imienia wymienia koleżanki, które z łatwością mu ulegały i które traktował jak „obiekty”, które mają go zaspokić, tak jak szklanka wody zaspokaja pragnienie, co zresztą pewna dawna komunistka, Aleksandra Kołłontaj, właśnie taką rolę w seksie upatrywała. 

Jak widać, taka rola kobietom – bardzo przecież wyzwolonym, nowoczesnym – jednak się nie podoba, co głośno, rozpoznając się w artykule, zamanifestowały. I niech ktoś zakwestionuje, że Wojtyła się mylił: „Pożądliwość ciała przeszkadza o tyle, o ile czyni ona z człowieka przedmiot do używania”.

Reklama

A zdaje się, że z czymś takim mieliśmy do czynienia w opisywanym tekście. Reporter, jak wielu uważa, chciał się nim po prostu wybielić, zmazać swoje winy, wszak sam walczył niejednokrotnie o prawdę ujawniając w swoich reportażach różne afery, także seksualne. Nieco inaczej widzą to jego ofiary, z którymi robił to, na co miał ochotę, a co gorsza, wbrew nim.

ZOBACZ>>> “Dziś człowiek szuka swojej tożsamości poza ciałem”. Jaki sens mają nasze ciała?

Nie wszystko jest w porządku

Na tekst Kąckiego zareagowała dziennikarka Newsweeka Karolina Rogaska, która napisała: „JESTEM JEDNĄ Z OFIAR, NIE JEST WSZYSTKO W PORZĄDKU”.

Reklama

„Tym tekstem naplułeś mi Marcinie w twarz. I każdy komentarz, w którym ktoś wspomina twoją ‘bohaterskość’, bo zdobyłeś się na ‘wyznanie grzechów’, boli i wbija się jak szpilka w serce. Po raz kolejny zapytam: skoro to tak szczere wyznanie, czemu szczerość była tak ograniczona?” – brzmi fragment wpisu dziennikarki. Rogaska zakończyła, że ma „dość klepania po plecach oprawców i ich popisów narcyzmu”.

Jeżeli jeszcze raz usłyszę, że teologia ciała Jana Pawła II jest „przeterminowana” i nieadekwatna do naszych czasów, to odpowiem świeżutkim komentarzem jednej z ofiar Kąckiego, Pani Rogalskiej: „Marcin, skoro byłeś tak szczery w swoim tekście, dlaczego nie napisałeś wprost, co zrobiłeś mi i innym dziewczynom? Czemu nie napisałeś, że moje wielokrotne „NIE” potraktowałeś jak niebyłe…”

To, jak Kącki traktował kobiety, jest doskonałym przykładem na to, jak bardzo brak szacunku, także do swojego ciała, pozwala na jego używanie, a nie kochanie. Dlaczego kobiety – ofiary Kąckiego tak bardzo cierpiały? „Ponieważ w człowieku jest niezaspokojone pragnienie zjednoczenia osobowego, osobowego!, a nie tylko płciowego. Zawsze, gdy te dwie sfery się rozjeżdżają, tam zawsze pojawi się ból i uprzedmiotowienie”. Dlatego teologia ciała tak mocno podkreśla integralność sfery seksualnej. Jeżeli do zbliżenia dochodzi tylko na poziomie fizycznym, a cała reszta jest pominięta, dusza ludzka (tak, dusza!), odczuwa jakiś potężny brak, który rozrywa serce, w tym wypadku wykorzystanych kobiet. Pożądanie dąży do spełnienia pragnień samego ciała kosztem komunikacji i autentycznej jedności osób. A to zawsze boli. Pożądliwość jest zawsze jakimś ograniczeniem, wypaczeniem sensu ciała, które z samej natury służy do tego, aby je kochać, gdyż wyraża osobę, a nie rzecz, która można się zabawić, o czym pan redaktor, najwyraźniej, zapomniał.

Teologia ciała działa

Czytając ten tekst, pomyślałam sobie, jaka szkoda, że ani te panie, ani zapewne dziennikarz, nigdy nie zetknęli się z teologią ciała. Jak bardzo myśl ta chroni i zabezpiecza wartość ciała, zwłaszcza kobiety, (ale nie tylko), właśnie przed takimi postawami. Dlatego jeszcze raz proszę, nie skazujmy tej perły na niebyt, nie zarzucajmy jej anachroniczność w momencie, gdy może ona ocalić ludzkie relacje przed nadużyciem i wykorzystaniem, a serca i ciała przed złem jakim jest używanie i zabawa czymś, co jest święte. Ciałem. Ludzkim.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę