W wielkanocny poniedziałek w Rabce-Zdroju pod powalonym drzewem zginęły trzy osoby. "Ksiądz przybył na miejsce zdarzenia po około ponad dwóch godzinach od tragedii, kiedy były już prowadzone czynności procesowe" - podkreśla podkom. Dorota Garbacz, oficer prasowy dla Stacji7.
W poniedziałek, 1 kwietnia w Parku Zdrojowym w Rabce-Zdroju doszło do tragedii. W wyniku porywistego wiatru przewróciło się drzewo, pod którym zginęły trzy osoby, w tym 7-letni chłopiec. Wypadek poruszył całą Polskę.
Sprawę skomentował także w mediach społecznościowych ksiądz, który miał zostać wezwany na miejsce wypadku. Jak przyznał we wpisie, nie został on dopuszczony do ofiar z ostatnim namaszczeniem. „Święta jeszcze straszniejsze, bo prokurator nie dopuścił księdza z namaszczeniem, mimo że przyjechałem na telefoniczna prośbę – jak odkiwnął głową na moje stwierdzenie – bierze to na swoje sumienie” – napisał ks. Dariusz Pacula, na facebookowej grupie „Rabka Moje Miasto”.
Na wpis księdza zareagował policjant, który miał być również na miejscu zdarzenia. W swoim wpisie potwierdził, że opisana przez księdza sytuacja miała miejsce. „Nagle wpada ksiądz i chce wejść. Ja zareagowałem na to i stwierdziłem, że to nie miejsce i czas na jego sakramenty” – stwierdził policjant dodając, że „ksiądz ma (w mojej ocenie) bardzo dziwne pretensje i wypisuje bzdury”. Dalej nawiązał bezpośrednio do postu kapłana, stwierdzając, że „Święta nie są w jego ocenie straszniejsze, bo zginęło dziecko z matką, tylko że on nie został tam dopuszczony!!!”. Na koniec policjant skwitował, że „każdy ma wiedzieć, gdzie jego miejsce w szeregu, a nie wiecznie czuć się najważniejszym…”. Po jakimś czasie post policjanta został usunięty.
„Ksiądz przybył na miejsce zdarzenia po około ponad dwóch godzinach od tragedii”
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z komisariatem policji w Rabce-Zdroju. Zapytaliśmy o to, czy przedstawiona w mediach społecznościowych sytuacja miała miejsce. Z odpowiedzi od oficer prasowej, podkom. Doroty Garbacz dowiadujemy się, że „o dostępie do miejsca zdarzenia osób postronnych decydował obecny na miejscu i nadzorujący czynności prokurator”.
„Pomimo prowadzonych działań ratowniczych bezpośrednio po zdarzeniu nie udało się uratować dwóch kobiet i chłopca, stwierdzono zgon na miejscu” – czytamy dalej. Jak zaznaczyła oficer prasowa „ksiądz przybył na miejsce zdarzenia po około ponad dwóch godzinach od tragedii, kiedy były już prowadzone czynności procesowe, w tym oględziny miejsca zdarzenia oraz ciał ofiar. W tym przypadku istotne były również względy bezpieczeństwa z uwagi na zmieniające się warunki pogodowe”. Warto podkreślić, że przybycie dwie godziny po zgonie oznacza brak możliwości udzielenia sakramentu namaszczenia chorych. Można co najwyżej odmówić modlitwę nad zmarłym.
Przeczytaj również
Zapytaliśmy również czy w sprawie nie dopuszczenia księdza do zmarłych z ostatnim namaszczeniem prowadzone jest postępowanie wyjaśniające. Jak podkreśliła podkom. Dorota Garbacz takie postępowanie nie jest prowadzone. Jednak prowadzone są czynności wyjaśniające w związku z wpisem policjanta, który pojawił się w mediach społecznościowych po całej sprawie.
pa, wiadomości.wp.pl, eska.pl/Stacja7