Nasze projekty

Każdy biskup i przełożony musi zdać sobie sprawę, że za zaniedbania spotka go kara

Watykan nałożył sankcje na abp. Sławoja Leszka Głódzia oraz bp. Edwarda Janiaka. Obaj mają mieszkać poza diecezjami, którymi kierowali, nie wolno im brać udziału w żadnych uroczystościach organizowanych na ich terenie, każdy ma wpłacić także pieniądze na konto Fundacji św. Józefa.

episkopat.pl

Decyzja Stolicy Apostolskiej jest szeroko komentowana. Wynika z nich, że pozostawiła ona spory niedosyt. Podkreśla się przede wszystkim łagodność owych sankcji i pewien symboliczny ich wymiar. Oczekiwano, że kary będą bardziej surowe, i że co najmniej jeden z hierarchów zostanie wydalony ze stanu duchownego. W komentarzach podkreśla się także, że do końca nie wiadomo za co biskupi zostali ukarani. Spróbujmy jednak zostawić na boku emocje i przyjrzeć się decyzjom Stolicy Apostolskiej na chłodno, uwzględniając przy tym także sankcje nałożone w ub. roku na kard. Henryka Gulbinowicza. Porównanie tych trzech przypadków pokaże bowiem, że z jednej strony Nuncjatura Apostolska już się trochę nauczyła w kwestii komunikacji, z drugiej okaże się także, że kara karze nierówna i we wszystkich sprawach mamy do czynienia z innymi sankcjami.

Kiedy w listopadzie ub. roku ogłaszano decyzję Watykanu w sprawie kard. Gulbinowicza, to poza tym, że zakazano mu posługiwania się insygniami biskupimi, zabroniono udziału w spotkaniach publicznych, odebrano prawo do pochówku w katedrze i nakazano wpłatę na rzecz Fundacji św. Józefa opinia publiczna nie usłyszała nic więcej. Komunikat Nuncjatury Apostolskiej nie podawał wedle jakiej procedury prowadzono postępowanie, nie precyzował także za co na sędziwego hierarchę nałożono sankcje. Stwierdzał jedynie, że stało się to „w wyniku przeprowadzonego dochodzenia w sprawie oskarżeń (…) oraz po przeanalizowaniu innych zarzutów dotyczących przeszłości kardynała”. Śledzący temat domyślali się jedynie, że sprawa toczyła się z uwzględnieniem motu proprio Franciszka „Vos estis lux mundi” (VELM), a powody nałożenia sankcji (molestowanie seksualne, akty homoseksualne, a także współpraca z SB) podał najpierw watykański portal informacyjny vaticannews.va (wersja włoskojęzyczna), potem oficjalny dziennik Watykanu – „L’Osservatore Romano”. Nic dziwnego, że pojawiło się w tej kwestii wiele pytań – zwłaszcza, że sankcje do łagodnych nie należały.

Nuncjatura podała więcej informacji

Teraz mamy sytuację odmienną. Watykańskie media milczą – lakoniczna informacja o karach dla abp. Głódzia i bp. Janiaka znalazła się jedynie w polskojęzycznej wersji vaticannews.va. Za to Nuncjatura Apostolska w Polsce zdobyła się na podanie nieco większej ilości informacji. Przede wszystkim wiadomo już, że obie sprawy prowadzono w oparciu o VELM. Wiadomo też, że dotyczyły one „sygnalizowanych zaniedbań (…) w sprawach nadużyć seksualnych popełnionych przez niektórych duchownych wobec osób małoletnich, oraz innych kwestii związanych z zarządzaniem (…)”. Jakiś postęp informacyjny zatem jest i jeśli ktoś śledził – nawet niezbyt uważnie publikacje medialne – to doskonale wie za co obaj hierarchowie zostali ukarani. Pojawiające się żądania wskazania konkretnych spraw, które w tych procesach były badane wydaje się być zatem odrobinę przesadzone.

Reklama

Odrębną kwestią są nałożone na hierarchów sankcje. Pojawiają się bowiem pytania czy nie są one za delikatne, a wręcz symboliczne. Przede wszystkim każdą z tych spraw należy rozpatrywać indywidualnie, uwzględniając nie tylko przewiny hierarchów, ale także ich status w momencie nałożenia kar.

Przypomnijmy: emerytowanemu metropolicie wrocławskiemu zakazano jakichkolwiek wystąpień publicznych, odebrano prawo do posługiwania się insygniami biskupimi oraz przywilej pochówku w katedrze. Gdyby pokusić się o pewną stopniowalność sankcji wydaje się, że dalej w kolejności mogłyby być: usunięcie z Kolegium Kardynalskiego, usunięcie ze stanu duchownego. Nie można wykluczyć, że były one brane pod uwagę, ale zrezygnowano z ich zastosowania z uwagi na podeszły wiek purpurata. W każdym razie zarzuty postawione hierarsze były na tyle poważne, by ukarać go właśnie w ten sposób.

Ani na biskupie Janiaku, ani arcybiskupie Głódziu nie ciążyły zarzuty molestowania seksualnego, czynnego homoseksualizmu czy współpracy z SB. Tu i ówdzie pojawiały się w przestrzeni medialnej informacje o niemoralnym prowadzeniu się obu hierarchów, potencjalnych nałogach, nie do końca jasnych kontaktach z organami bezpieczeństwa państwa w okresie PRL, ale to nie te kwestie były przedmiotem postępowań, które w stosunku do nich prowadzono. Były to wyłącznie sprawy z zakresu zaniedbań przy wyjaśnianiu nadużyć seksualnych oraz dotyczących zarządzania powierzoną diecezją. A zatem nie jakiś większy fragment ich życia lecz niewielki wycinek – i jego właśnie dotyczą sankcje. Trudno było oczekiwać, że będą one bardziej surowe niż te nałożone na kard. Gulbinowicza. Bądź co bądź, ale jakiegoś rozróżnienia przewin i stopniowalności kar dokonywać trzeba.

Reklama

Poważniejsze konsekwencje dla bp Janiaka

Na jeszcze jedną kwestię trzeba w tym miejscu zwrócić uwagę. Oba jednakowo brzmiące komunikaty Nuncjatura Apostolska wydała w tym samym dniu. Wielu komentatorów i duża część opinii publicznej nie zauważyła jednak, że biskupa Janiaka spotkały dużo poważniejsze konsekwencje aniżeli abp. Głódzia Nie wolno nam bowiem zapominać o tym co stało się w ubiegłym roku. Po złożeniu zawiadomienia przez prymasa o ewentualnych zaniedbaniach oraz po wszczęciu postępowania wyjaśniającego biskup kaliski został zawieszony w czynnościach. W październiku złożył zaś rezygnację z urzędu. Oczywiście tego nie wiemy, ale raczej nie była to rezygnacja dobrowolna. Bardziej prawdopodobnym jest, że po tym jak w lipcu 2020 r. abp Stanisław Gądecki (jako metropolita poznański prowadził postępowanie na etapie krajowym) przekazał do Watykanu swoje ustalenia, ruszyła tam procedura zmierzająca do usunięcia biskupa z urzędu. Papieski dokument „Come una madre amorevole” z czerwca 2016 r., w którym opisano tę procedurę stwierdza, że w przypadkach wykorzystywania seksualnego małoletnich do usunięcia biskupa wystarczy „poważny brak sumienności” z jego strony przy wyjaśnianiu takich spraw. Dokument ten daje hierarsze, w stosunku do którego zarzuty się potwierdzają, wyjście z sytuacji „z twarzą”. Przed wydaniem dekretu o usunięciu go z urzędu daje mu się możliwość rezygnacji. Jeśli nie zrobi tego w ciągu 15 dni zostaje wydany dekret o usunięciu.

Wszystko wskazuje na to, że ten proces przeprowadzono na przełomie września i października ub. roku i zakończył się on „dobrowolną” rezygnacją biskupa Janiaka. Złożoną na siedem lat przed osiągnięciem przez niego wieku emerytalnego. I choć nikt tej rezygnacji nie nazywa karą, to w ten sposób trzeba ją odczytywać – uwzględniając również i to, że dymisje tego typu zawsze uzasadnia się kanonem 401 & 2 Kodeksu Prawa Kanonicznego, w którym zawarta jest prośba do biskupa, „który z powodu choroby lub innej poważnej przyczyny nie może w sposób właściwy wypełniać swojego urzędu”, by przedłożył rezygnację.

Biorąc to wszystko pod uwagę, biskupa Janiaka najpierw obłożono czasowym zakazem przebywania na terenie diecezji kaliskiej, potem odebrano mu urząd biskupa diecezjalnego, teraz nakazano zamieszkanie poza terenem diecezji kaliskiej i dołożono zakaz udziału w celebracjach na jej terenie.

Reklama

VELM działa

Zupełnie inaczej wygląda to w odniesieniu do arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia. Zawiadomienia dotyczące jego zaniedbań pojawiły się kilka miesięcy po wejściu w życie VELM (czerwiec 2020). Już wtedy mało prawdopodobne było, że procedury zakończą się przed osiągnięciem przez niego wieku emerytalnego 75 lat (sierpień 2020 r.). Hierarcha odszedł więc na emeryturę i sankcje „dopadły” go dopiero teraz. Oczywiście można się zastanawiać nad tym czy nie są zbyt delikatne, czy np. zakaz udziału w celebracjach liturgicznych nie powinien obejmować całego kraju, etc. Teoretycznie go nie ma, ale wydaje się, że arcybiskup i tak nie wychyli nosa poza miejsce swojego zamieszkania. Swego czasu nagminnie robił to abp Juliusz Paetz i skończyło się to w stosunku do niego interwencją Watykanu, a po śmierci w wyniku nacisków wiernych pochówkiem poza katedrą.Trzeba mieć świadomość tego, że ludzie będą pamiętać.

Na koniec warto podkreślić jeszcze coś. VELM działa. Nawet jeśli procedura trwa długo, a sankcje wydają się być delikatne, to każdy biskup oraz wyższy przełożony zakonny musi dziś zdawać sobie sprawę z tego, że za zaniedbania może spotkać go kara. I nawet jeśli będzie ona miała wymiar wyłącznie symboliczny, to w życiorysie zapisana zostanie. Nie da się jej ot tak po prostu wymazać.

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Zatrudnij nas - StacjaKreacja