“Lubię to” – przycisk, który jest jak klepanie po ramieniu
“Super”, “wow”, “haha”, “wściekły”, “smutny” - to przyciski, o które kilka lat temu Facebook rozszerzył “lubię to” na swoich tablicach. Stosujemy je na co dzień, wyrażając swoje emocje pod postami naszych ulubionych twórców czy przyjaciół. Okazuje się, że przyciski te wywarły na nas ogromny wpływ, a szczególnie na obszar poczucia własnej wartości. Ile warte jest twoje życie?
Facebook powstał w 2004 r. Od tamtej pory ewoluował, zmieniał swoje funkcje, a dziś jest jednym z najważniejszych mediów społecznościowych i częścią życia większości z nas. Koncern Marka Zuckerberga pod obecną nazwą “Meta platforms” skupia miliony, a nawet miliardy użytkowników każdego dnia. “Lubię to” pojawiło się na Facebooku w 2009 r., natomiast reakcje “super”, “wow”, “haha”, “smutny”, wściekły” w 2016 r.
Mniej lub bardziej korzystamy z tych przestrzeni. Obserwujemy działania swoich ulubionych twórców, sami publikujemy to, co dzieje się u nas ważnego i ciekawego. Z naciskiem na ciekawego, bowiem w internecie nie chcemy mieć nudnego życia, chcemy pokazać, że jesteśmy “kimś”. I nie ma co ukrywać – reakcje (like, wow, super, haha, itd…) pełnią w naszym życiu określoną rolę. Oczywiście – dla jednych większą, dla innych mniejszą. Ale z pewnością – u każdego na widok dużej liczby “like’ów” pojawi się nutka satysfakcji i uśmiechu.
Tyle masz like’ów, ile warte jest twoje życie. Czy rzeczywiście?
Ogromną wagę do “like’ów” przywiązują przedstawiciele pokolenia “iGen”. To młodzi, którzy urodzili się po 1995 r. i od zawsze mieli kontakt z komputerem, internetem i mediami społecznościowymi w różnej formie. A to oznacza, że od zawsze mieli także kontakt z niemym przekrzykiwaniem się “kto da więcej” w postaci reakcji i “like’ów”. To przekrzykiwanie dało im jasno do zrozumienia – tyle masz like’ów, ile warte jest twoje życie.
Trzeba mieć świadomość, że przedstawiciele pokolenia “boomersów” (urodzeni w latach 1946–1964), pokolenia X (urodzeni w latach 1965–1979), czy “milenialsów” ( urodzeni w latach 1980–1995), doskonale radzą sobie w odróżnieniu treści w internecie od życia realnego. Te przestrzenie rozwinęły się, gdy ci mieli już ugruntowaną wiedzę w wielu dziedzinach i w jakimś zakresie poukładany system wartości. I jeśli media społecznościowe wywarły na nich wpływ, to nie jest on tak dostrzegalny, jak w przypadku dzisiejszych młodych, u których obserwuje się zmiany w zakresie psychologicznym, społecznym, a nawet kulturowym, czy naukowym.
Dbaj o image!
Treści, które pojawiają się obecnie w internecie to takie, które wzbudzają reakcję odbiorców. W mediach społecznościowych publikuje się treści, które są ciekawe, radosne, zaskakujące. Nastolatkowie będą dodawać zdjęcia z imprez, bogatych wycieczek z rodzicami, czy innych, fascynujących spotkań i wydarzeń. Dlaczego to robią? Bo dbają o image!
Przeczytaj również
Nastolatkowie natomiast twierdzą, że nie publikują nic w mediach społecznościowych, gdy jest im smutno, gdy mają gorszy dzień. Nie informują swoich przyjaciół w internecie, że dzieje się u nich coś niedobrego. Gdy mają nudny dzień, śledzą Instagrama, Facebooka Tik-Toka i myślą o tym, jakie inni mają “fajne” życie… A w dodatku, powodzi im się w mediach społecznościowych – w końcu mają tak dużo reakcji pod zdjęciem, czy filmem! Z pewnością bywa to dla tych “nudnych nastolatkow” dołujące…
Pogoń za like’ami
Nie ulega wątpliwościom, że gdy dodaje się zdjęcie na media społecznościowe, czy dzieli się jakąś myśl z użytkownikami, po czym dostaje się like’i – może być to uzależniające. Zresztą, u nastolatków wygląda to w następujący sposób – na początku trwa selekcja zdjęć, ich poprawa, nakładanie filtrów. W następnym etapie długo pracują nad ciekawym opisem, a dopiero na końcu – publikują. To niestety nie jest koniec, bo potem przychodzi najważniejszy etap – kontrola liczby like’ów.
Odświeżanie, sprawdzanie komentarzy reakcji – to najważniejszy etap publikacji. Wtedy narasta napięcie – czy aby na pewno to zdjęcie jest wartościowe, czy ja jestem wartościowy? Na te pytania ma odpowiedzieć liczba like’ów i pozytywnych komentarzy. Media społecznościowe – w oczach nastolatków – weryfikują wartość człowieka. Jeśli reakcje się pojawiają, a ich liczba jest satysfakcjonująca dostają feedback, który jest jak klepanie po ramieniu i mówienie: “ tak, jesteś wyjątkowy, mądry, zabawny, atrakcyjny”…
“Puste reakcje”
I choć te analizy są dość przygnębiające, jest nadzieja – nastolatkowie w końcu zrozumieją, że like’i to tylko “puste reakcje”. Badania przeprowadzone przez Jean M. Twenge w książce pt. “iGen” na amerykańskich nastolatkach wskazują, że gdy młodzi dorastają, stają się dwudziestolatkami – zaczynają zupełnie inaczej patrzeć na tę pogoń za like’ami. Zaczynają rozumieć, że to, co dzieje się w internecie to tylko namiastka prawdziwego życia.
Jednak młodzież zanim do tego dorasta, najpierw musi na własnym przykładzie przejrzeć na oczy. Namacalnie dostrzec, jak kruszą się relacje międzyludzkie, gdy “like” zaczyna mieć największą wartość. Jak zgubne jest myślenie, że tyle jestem wart, ile mam komentarzy i reakcji pod postami i jak bardzo gubi się w tym “własne ja” i poczucie własnej wartości.
Przed rodzicami nastolatków, ich opiekunami i wychowawcami stoi jednak wyzwanie, by uświadamiać młodych, że to, co w internecie, nie równa się temu, co dzieje się w realnym życiu. I choć nie odwrócimy trendu, który wskazuje, że przestrzeń internetu to realnie naprawdę duża część życia każdego nastolatka – nauczmy ich świadomie z niej korzystać. Dzięki temu nie będą oni pogubieni i poranieni w mediach społecznościowych, a dzięki nim będą realizować swoje pasje i poszukiwać inspiracji, a nie powodów do zazdrości innym użytkownikom.