Nasze projekty

Marek Jurek: „Wiesław Chrzanowski wierzył, że Polska ma przyszłość – póki ma wiarę”

"Żył życiem Polski, na każdym etapie. (...) Tak samo jak towarzyszył historii Ojczyzny, towarzyszył również ludziom, za których czuł się odpowiedzialny. Miał wyjątkowe życie, które zdefiniowała historia i które kształtowało historię" - o Wiesławie Chrzanowskim mówi jego współpracownik Marek Jurek, były marszałek Sejmu.

Reklama

Marcin Makowski: Ponad 10 lat minęło od śmierci marszałka, ministra sprawiedliwości i założyciela Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego Wiesława Chrzanowskiego. Jego życiorysem można by obdzielić wiele osób – był żołnierzem AK, profesorem, dziennikarzem. Gdyby miał go pan jednak scharakteryzować jedną maksymą, jakby ona brzmiała?

Marek Jurek, były marszałek Sejmu, współpracownik Wiesława Chrzanowskiego:  Żył życiem Polski, na każdym etapie. Był człowiekiem idei, ale nie tylko wtedy, gdy odnosił sukcesy w wolnej Polsce i nie tylko podczas komunistycznych prześladowań, ale również w czasach małej stabilizacji PRL, kiedy wydawało się, że niepodległość nie ma perspektyw. Jako żołnierz Narodowej Organizacji Wojskowej i Armii Krajowej walczył w podziemiu, próbował budować opinię publiczną po wojnie, długo działał przy prymasie kard. Stefanie Wyszyńskim. Jego siłą było przekonanie, że Polska jest krajem katolickim, że to jest esencja naszej kultury, a zatem Polska ma przyszłość – póki ma wiarę. Tak samo jak towarzyszył historii Ojczyzny, towarzyszył również ludziom, za których czuł się odpowiedzialny. Miał wyjątkowe życie, które zdefiniowała historia i które kształtowało historię.

Jego siłą było przekonanie, że Polska jest krajem katolickim, że to jest esencja naszej kultury, a zatem Polska ma przyszłość – póki ma wiarę.

Chrzanowski po 1945 r. chwycił za pióro. Zaczynał w rozwiązanym na początku stalinizmu „Tygodniku Warszawskim”. Chciał odreagować walkę zbrojną?

Nie sądzę, był przecież również oficerem powojennego, podziemnego Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Wiedział, kiedy trzeba chwytać za broni i kiedy trzeba wziąć pióro. Reprezentował norwidowską koncepcję patriotyzmu, w myśl której najpierw poznaje się sprawy narodu, potem ustala jego potrzeby, a potem czynem się je realizuje. Dla niego Polska nie była oderwaną ideą, która ma się dopiero ziścić, ale realnym życiem narodu.

Reklama

Czyli?

Przestrzenią życia i dobra. Dlatego właściwie nigdy nie popadał w pesymizm. Zapytał Pan o jego działalność publicystyczną po 45′, ale on pisał już wcześniej w „Młodej Polsce” i „Wszechpolaku” – pismach konspiracyjnych. Pierwsze wychodziło pod okupacją niemiecką, drugie – w podziemiu antykomunistycznym. U Chrzanowskiego myśl zawsze towarzyszyła działaniu.

Czym była dla niego polityka?

Przede wszystkim konieczną formą życia społecznego i czynnym wyrazem opinii publicznej. Działaniem, które nadaje kierunek państwu i społeczeństwu. Często powtarzał za Arystotelesem, że człowiek jest istotą polityczną, więc istota żyjąca poza wspólnotą polityczną to albo Bóg, który jest ponad, albo zwierzę, które do życia społecznego nie dorasta. Człowiek zaś swoje życie łączy z innymi, i z odpowiedzialnością za innych. Rozumiał to bardzo szeroko – od narodu i państwa po rodzinę i inne małe wspólnoty. To wszystko uważał za sferą polityczną, w której udział uważał za wartość moralną. A godności i urzędy to rzeczy drugorzędne i tak je zawsze traktował. Jako okazję do osiągania szerszych celów i nic ponad to.

Zanim jeszcze miał okazję piastować te urzędy, sześć lat spędził w komunistycznym więzieniu. Czy w rozmowach prywatnych wspominał ten czas?

Mówił o tym wiele razy, ale z reguły jakby mówił o innych. Gdy opisywał tortury, to zawsze w stylu: ubowcy się znęcali, czasami od bicia traciło się poczucie bólu i tak wyglądał nasz dzień. Twierdził, że najważniejsze było dotrwanie do końca przesłuchania, bo później na jakiś czas dawali spokój. O najdrastyczniejszych formach opowiadał jakby to dotyczyło innych osób, potem orientowałem się, że to jego własne doświadczenia. Była w nim moralna odraza do prześladowców, ale nie było nienawiści, czegoś z postawy Juranda ze Spychowa. Najczęściej jednak mówił o towarzyszach niedoli, spotkaniach z nimi, zapamiętanych rozmowach, ich bohaterstwie, czasem śmiesznostkach. Dla Chrzanowskiego więzienie było w jakimś sensie również dalszą częścią studiów – poznał tam tylu ludzi, którzy tworzyli historię, polityków wszystkich kierunków, intelektualistów z różnych dziedzin. To była dla niego szkoła życia. Równie często opowiadał jednak o latach okupacji niemieckiej i zobowiązaniach wobec kolegów, którzy polegli. Wobec swojego brata rozstrzelanego kilka miesięcy przed powstaniem warszawskim. Definiowały go ideały Polski Walczącej, które przeniósł przez komunizm do wolnej Polski.

Reklama

Definiowały go ideały Polski Walczącej, które przeniósł przez komunizm do wolnej Polski.

Z tych ideałów wyrosło później Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, którego był twórcą?

Tak, to była partia, która powstała dzięki niemu. Tego kierunku miało nie być, przywódcy nurtu, który zdominował solidarnościową opozycję uważali, że niepotrzebna jest reprezentacja opinii katolickiej, tym bardziej partia narodowa. Miała powstać liberalna Polska, wintegrowana w liberalną Europę, prawica katolicka była tylko przeszkodą. Dlatego straszono, że pojawienie się takie nurtu przyniesie jedynie nietolerancję i dewastację bezdyskusyjnego consensusu. A jednak ten nurt powstał, wyszedł z pierwszych wolnych wyborów jako jedno z ugrupowań zwycięskich, a jego przywódca został marszałkiem Sejmu. Bez Wiesława Chrzanowskiego nie byłoby ZChN-u. On nas połączył, stworzył jeden ruch z różnych środowisk, które z pewnością by działały, ale trudno wyobrazić sobie, żeby bez niego zyskały porównywalny wpływ na życie społeczne. Dzięki Chrzanowskiemu w początkach trzeciej niepodległości nauczanie Jana Pawła II realnie wpłynęło na kształt państwa. Polska opowiedziała się po stronie cywilizacji życia, zawarła konkordat, który stał się modelem i dla innych państw, i dla innych wspólnot chrześcijańskich, racje narodowe stały się kryterium oceny polityki. W wielu aspektach Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe wyprzedzało swoje czasy. Dziś Prawo i Sprawiedliwość w znacznie większym stopniu przyjmuje nasze analizy działalności Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i innych instytucji europejskich, niż kontynuuje dawny optymizm Porozumienia Centrum w tym zakresie. Tymczasem nasza polityka nie wynikała ani z uprzedzeń, ani też z jasnowidzenia, ale po prostu z ustaleń filozofii i myśli społecznej katolicyzmu.

Chrzanowski, mimo pełnienia roli marszałka, posła i senatora, w 2001 r. wycofał się z aktywnej polityki. Dlaczego?

Myślę, że od początku uważał, że jego rolą jest stworzyć zaczyn ruchu chrześcijańsko-narodowego, który potem poprowadzą inni. I tę misję wypełnił. Na pewno też poczuwał się do odpowiedzialności za to, że w 1993 roku ZChN – podobnie jak Porozumienie Centrum, Ruch dla Rzeczypospolitej premiera Olszewskiego, czy sama Solidarność – znalazł się poza parlamentem. Koalicja Ojczyzna zorganizowana przez ZChN uzyskała lepszy wynik od innych środowisk prawicy, ale nie przekroczyła progu 8 %. Ostatecznie był to efekt podziałów na prawicę wałęsowską i prawicę antywałęsowską. Wiesław na pewno uważał, że w nowych warunkach kto inny powinien zaproponować nowe drogi. Do tego doszła gorycz, gdy został pomówiony o współpracę z komunistyczną policją. Tragiczne było już to, że jego, człowieka, który stracił brata, był torturowany, oddał Polsce całą młodość – spotyka jeszcze taka potwarz. Ale jeszcze bardziej bolało go to, że dwuznacznym milczeniem uwiarygadniać je mógł człowiek, którego uczynił najbliższym współpracownikiem i który korzystał z tego aż do samego zerwania, to znaczy Antoni Macierewicz. Przeżywał to do śmierci.

Reklama

CZYTAJ: Człowiek, który żył życiem Polski. Powstaje film dokumentalny o Wiesławie Chrzanowskim

Większość współpracowników jednak go poparła.

Oczywiście, nie był sam, dla nas, zdecydowanej większości jego współpracowników, te zarzuty były nie tylko absurdalne, ale ignorujące dostępne fakty o prześladowaniach i inwigilacji Wiesława. Wspieraliśmy go, a on wspierał dalej odbudowę prawicy. To Wiesław Chrzanowski z Jarosławem Kaczyńskim i Ludwikiem Dornem organizował Przymierze dla Polski – pionierską koalicję prawicową, która po 1993 roku stworzyła trzon prawicy, przekraczając wcześniejsze podziały. Później inicjatywę przejęła Solidarność i tak powstała AWS, ale w sumie to oparcie się na związku zawodowym było krokiem wstecz w odbudowie życia politycznego. Niedawno zmarły marszałek Ludwik Dorn pisał w swoich wspomnieniach, że gdyby Wiesław Chrzanowski dłużej samodzielnie kierował Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym, na pewno powstałaby w Polsce silniejsza prawica, która uniknęłaby późniejszych błędów i anomalii.

Chrzanowski wierzył w wartość szerokiej aktywności społecznej, uważał, że aktywna opinia publiczna jest fundamentem państwa

Co jest w takim razie jego dziedzictwem? Jak określiłby pan spuściznę pierwszego marszałka po upadku PRL?

Przede wszystkim odbudowa Polski w oparciu o zasady cywilizacji chrześcijańskiej, zorganizowanie opinii katolickiej oraz zapewnienie jej reprezentacji politycznej. Chrzanowski wierzył w wartość szerokiej aktywności społecznej, uważał, że aktywna opinia publiczna jest fundamentem państwa. Uważał, że musi ona powstawać oddolnie, a nie polegać jedynie na wyborczej aklamacji deklaracji składanych w telewizji. Wiedział, że „marketingowe” formy demokracji masowej są we współczesnych czasach nieuchronne, ale uważał, że życie publiczne nie może się do nich sprowadzać. I miał czas dla młodych polityków, działaczy, publicystów, dlatego też stał się nauczycielem. Ten wpływ żyje do dziś.


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę