Nasze projekty
Fot. Freepik

Jak piją Matki Polki? Niebezpieczny trend [REPORTAŻ]

„Zmęczona po ciężkim dniu macierzyńskich obowiązków? Napij się wina!”. To nie hasło reklamowe, a motyw przewodni pewnego niebezpiecznego trendu. Moda na dzielenie się błogimi chwilami spędzonymi jeden na jeden z kieliszkiem prosecco bije rekordy popularności, szczególnie w social mediach. Pod hasztagiem "wine mum" znajdziemy dziesiątki tysięcy memów, zdjęć i filmików, na których kobiety chwalą się, jak to zakrapianym wieczorem wynagradzają sobie trudy i znoje codzienności.

Reklama

„Na tym polega problem z piciem. Gdy wydarzy się coś złego, pijesz, żeby zapomnieć. Kiedy zdarzy się coś dobrego, pijesz, żeby to uczcić. A jeśli nie wydarzy się nic szczególnego, pijesz po to, żeby coś się działo” – Charles Bukowski.

Na zdjęciu świeca, kieliszek i odkorkowana butelka, a pod nim komentarz: „Dzieci poszły spać. Wreszcie reset i ładowanie baterii!”. Uniesiona w geście toastu lampka białego wina, w tle rozwieszone na suszarce pranie: „To był ciężki tydzień – czas na nagrodę i zasłużony odpoczynek!”. Wieczorne wino mamy bywa też bohaterem żartobliwych memów. Na jednym z obrazków styrana życiem rodzicielka wychyla „lampeczkę” wina, której monstrualna objętość mieści jakieś kilka litrów poprawiającego nastrój trunku.

Ciężki problem, lekkie żarty

O tym, że trend istnieje nie tylko na internetowych obrazkach, świadczy chociażby szeroka oferta „wine mumowych” gadżetów. Świece, koszulki, skarpety, korkociągi, designerskie kieliszki i biżuteryjne breloki w kształcie butelki to zaledwie niewielka część dostępnych w sieci propozycji. Wśród ponad 30 tysięcy przedmiotów znaleźć można nawet wino, które ma imitować… lek. „Zalecana dawka: 125 ml” – czytam na dołączonej do produktu „recepcie”. „Jeśli problemy nie ustąpią, porcję preparatu należy podwoić. W ekstremalnych przypadkach wskazane jest opróżnienie całej zawartości butelki za jednym razem”.

Reklama

Ktoś powie: „Przesada! Przecież tylko żarty…”. Tymczasem, już w 2019 roku wyniki badań CBOS alarmowały o drastycznym wzroście spożycia alkoholu wśród kobiet. Najwyższy odsetek pijących stwierdzono u pań między 25 a 34 rokiem życia. Zjawisko jeszcze bardziej przybrało na sile w okresie pandemii. Po ogłoszeniu lockdawnu, zanotowano najwyższe od kilkudziesięciu lat spożycie mocnych trunków. Największym powodzeniem cieszyło się wino – nie bez przyczyny zresztą, nazywane kobiecym alkoholem. Od tamtego czasu trend wine mum wciąż rośnie w siłę, stając się niemalże synonimem „typowego macierzyństwa”.

Reset w szklance piwa

Katarzyna Czech sama wychowuje czwórkę dzieci. Przyznaje, że jeszcze kilka lat temu zakrapianym wieczorem rekompensowała sobie trudy macierzyństwa. Gdy domownicy zasypiali, ona zaczynała swój „relaks” – z książką albo krzyżówką w jednej ręce i szklanką piwa w drugiej. Stres, zmęczenie, a do wszystko na jednej głowie. „Komu jak komu, ale jej chwila resetu się należy” – usprawiedliwiała się.

Na początku piła tylko w weekendy, bo następnego dnia nie trzeba było rano wstać. Nawet nie zauważyłam jak zakrapiane wieczory rozciągnęły się na początek, a potem środek tygodnia. W pewnym momencie przestałam o siebie dbać, a nadmiar trunków zaczął być widoczny, chociażby na mojej twarzy. Pod wpływem alkoholu organizm zatrzymywał wodę, przez co byłam coraz bardziej opuchnięta – wspomina Kasia. To właśnie wtedy jej problem zaczęli dostrzegać ludzie wokół. Zdawałam sobie sprawę, że wyglądam coraz gorzej, ale alkohol pozbawił mnie resztek motywacji do zmiany. „Przecież liczy się to, co mam w środku, to jakim jestem człowiekiem” – oszukiwałam samą siebie. 

Reklama

Zaznacza jednak, że alkohol na dobre zagościł w jej życiu już kilka lat wcześniej. Będąc w ciąży z drugim dzieckiem, gdy przeżyła duży, życiowy kryzys, wpadła w dwutygodniowy ciąg alkoholowy. Kilka lat po narodzinach u syna stwierdzono uszkodzenie układu nerwowego na skutek FAS (Alkoholowy zespół płodowy – przyp. red.). Po diagnozie długo nie mogła dojść do siebie. Mimo wylanych łez i gigantycznych wyrzutów sumienia, szybko do picia wróciła. Do tego stopnia, że w kolejnej ciąży alkohol towarzyszył jej nieprzerwanie przez osiem miesięcy. Tym razem, syn urodził się zdrowy.

W pewnym momencie uzależnienie osiągnęło już takie rozmiary, że byłam głucha na wszelkie prośby i groźby ze strony bliskich – opowiada Katarzyna. W końcu dzieci trafiły do pieczy zastępczej, do moich rodziców – dodaje. I podkreśla, że gdyby nie wsparcie matki i ojca w tamtym czasie, dziś pewnie by już jej tutaj nie było.

Na odwyk poszła tylko po to, by odzyskać dzieci, a postanowiła zostać trzy tygodnie dłużej, niż było to konieczne. To tam, w ośrodku zapadła przełomowa decyzja o odstawieniu alkoholu. Dziś Katarzyna już od dziesięciu lat żyje w trzeźwości.

Reklama

Piję, więc jestem

Joanna Skwierczyńska przez osiemnaście lat traktowała procenty jak magiczny przycisk „switch off”. Złość, smutek, rozczarowanie, radość. Piciem odpowiadałam na każdy wewnętrzny stan i wszystko, co mnie spotykało. Wtedy nie byłam jeszcze tego świadoma, ale dziś już wiem, że to była nałogowa regulacja emocji, która jest jednym z podstawowych mechanizmów uzależnienia – opowiada. Alkohol pozwalał zarówno zapomnieć o tym, co trudne i niewygodne jak i podkręcić to, do dobre i przyjemne. Koił ból, regulował nastój i łagodził stres po pracowitym dniu.

Złość, smutek, rozczarowanie, radość. Piciem odpowiadałam na każdy wewnętrzny stan i wszystko, co mnie spotykało. Wtedy nie byłam jeszcze tego świadoma, ale dziś już wiem, że to była nałogowa regulacja emocji, która jest jednym z podstawowych mechanizmów uzależnienia

Z powodu picia wielokrotnie balansowała na granicy życia i śmierci. Incydenty utraty przytomności, kolejne wizyty na Izbach Wytrzeźwień, zadławienie własnymi wymiocinami, a nawet sprawa w sądzie. Żadne z tych wydarzeń nie było jednak w stanie skłonić jej do zakończenia toksycznej relacji z alkoholem. Za każdym razem opamiętywała się tylko na moment, aby za chwilę znów wrócić do starego stylu życia.

wine-mum
Fot. Zachary Kadolph/Unsplash

Mówi się, że aby ktoś, kto uwikłany jest w nałóg, zechciał z nim zerwać, często musi najpierw dotknąć dna. U Joanny tym dnem był dzień, w którym spostrzegła, że straciła resztki swojej godności. Pamiętam jak spojrzałam w lustro i zorientowałam się, że nie rozpoznaje w nim już siebie. „Kim jest ta 30-latka, która nie potrafi powiedzieć ani jednego dobrego słowa na swój temat? Gdzie podziała się Asia sprzed lat, która miała tyle planów i marzeń do zrealizowania?” To wtedy zdecydowałam, że nie mogę tak dłużej żyć, że muszę się wreszcie za siebie wziąć. Zrobiłam to dla tej beztroskiej dziewczynki, o której – właśnie przez picie – już dawno zapomniałam – opowiada.

Walka była trudna i długa, ale warta największego poświęcenia. Joanna od ponad 3 lat żyje w trzeźwości. Obecnie prowadzi internetową grupę wsparcia dla kobiet uwikłanych w niezdrową relację z alkoholem oraz kanał na YouTube gdzie dostarcza narzędzi i wskazówek potrzebnych do zerwania z nałogiem. Tym bardziej boli ją upowszechnianie w mediach trendu topienia problemów i zmęczenia w lampce prosecco. „Wino jest dobre na serce, wino pomaga schudnąć…” Krew mnie zalewa, gdy widzę artykuły, które dowodzą pozytywnego wpływu spożywania kieliszka czerwonego wina do kolacji. Podkreśla, że nie istnieje coś takiego jak bezpieczna dawka alkoholu. Etanol – bez względu na spożytą ilość – wykazuje toksyczne działanie na organizm. 

Moda na etanol

Obecnie już passe, ale kiedyś bardzo modny papieros zastąpiono dziś lampką wina. Oba atrybuty, umieszczone w kobiecej dłoni mają jednak symbolizować to samo: wyzwolenie i niezależność – mówi Oliwia Ziębińska, Terapeutka Uzależnień i Współuzależnienia, która sama też ma za sobą kilkuletnią walkę z nałogiem.

Panie z kieliszkiem prosecco uśmiechają się do nas z reklam, filmów, grafik i social mediów. Podprogowy przekaz dociera do naszych głów, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Zaczynamy utożsamiać kobietę z kieliszkiem z kobietą, która sama o sobie decyduje – nieważne czy cały dzień zajmowała się dziećmi, była w pracy czy najczęściej – jedno i drugie. Wieczorem sięga po kieliszek wina, który jest dla niej synonimemwolności. Kieliszek, który sprawi, że po całym dniu tyrania, choć przez chwilę poczuje się damą – tłumaczy.

Nie chodzi o to, by demonizować sporadyczne picia wina. Warto jednak pamiętać, że regularne nagradzanie się tym samym, sprawia że mózg zaczyna ograniczać rozumienie przyjemności do jednej tylko rzeczy. Uczymy go, by niezależnie od emocji, sytuacji i wydarzeń życiowych – podpowiadał nam to samo rozwiązanie. Liczba skojarzeń kurczy się i po jakimś czasie już większość sytuacji zestawiamy ze spożywaniem alkoholu, podczas gdy inne sposoby na relaks i przyjemność powoli zanikają. Nawet jeśli kobieta uprawia jakiś sport lub funduje sobie relaksacyjną kąpiel, masaż stóp czy manicure, to i tak, najczęściej łączy te sposoby na relaks z alkoholem – tłumaczy terapeutka.

Nie chodzi o to, by demonizować sporadyczne picia wina. Warto jednak pamiętać, że regularne nagradzanie się tym samym, sprawia że mózg zaczyna ograniczać rozumienie przyjemności do jednej tylko rzeczy

Odkorkowanie butelki i napełnienie kieliszka winem nie wymaga od nas prawie żadnego wysiłku, a przynosi niemal natychmiastowy efekt błogiego rozluźnienia. Jak się jednak okazuje – tylko na początku. Choć alkohol wykazuje działanie euforyzujące, w rzeczywistości jest depresantem. Przy częstym spożywaniu obniża nastrój i w efekcie potrzebujemy coraz większych dawek, żeby uzyskać pożądany efektostrzega specjalistka.

Zdrowo czy nałogowo?

Po czym poznać, że relacja z alkoholem wymknęła się spod kontroli? W telewizji była kiedyś taka reklama: kobieta wraca z pracy do domu, gdzie już od drzwi każdy coś od niej chce. Umęczona żona i matka ignoruje dzieci i nie zdejmując z siebie płaszcza i butów, napełnia kieliszek winem: upija łyk i z błogim wyrazem ulgi osuwa się na fotel – opowiada Katarzyna Czech. I tłumaczy, że taka kolejność działań jest sygnałem alarmowym, bo może świadczyć o tym, że o zakrapianej chwili wytchnienia myślimy już od rana i to jej podporządkowujemy cały swój dzień.

Ważnym symptomem ostrzegawczym jest próba regulacji emocji za pomocą procentów – dodaje Oliwia Ziębińska. Ale też sięganie po alkohol przy dzieciach albo gdy inni domownicy pójdą spać. Picie zarówno po to, żeby świętować jak i po to, by zrekompensować sobie gorszy nastrój. Trudności z odmawianiem alkoholu w sytuacjach towarzyskich. I tendencja do usprawiedliwiania się przez zdrabnianie: „Przecież to tylko jeden drineczek / kieliszeczek winka”.

Żyjemy w czasach, w których ludzie nie potrafią odpoczywać. Kobiety wychowane jako te, które mają być na każde zawołanie i dogadzać wszystkim dookoła, czują wyrzuty sumienia, kiedy mają odetchnąć i zadbać o siebie. Boją się, że wychodząc na spacer czy oddalając się na relaksującą kąpiel po trudnym dniu zostaną posądzone o lenistwo. Między innymi dlatego wiele kobiet daje sobie prawo do chwili wytchnienia właśnie pijąc alkohol. Tak jakby ten kieliszek wypełniony winem miał magiczną właściwość postawienia zapory, swoistej granicy, której bez niego postawić już nie potrafimy – mówi terapeutka. I dodaje, że alkohol często zamyka nas w naszej głowie: Emocje, które zapijamy powinny mieć zdrowe ujście, najlepiej w rozmowie z kimś bliskim albo z terapeutą. Ale to może być też aktywność fizyczna: spacer, sauna czy basen. Kąpiel w wannie pełnej piany? Jak najbardziej, ale w towarzystwie ulubionej muzyki, a nie drinka”.

Dama, pani życia czy niewolnica?

Największa zaleta trzeźwości? Wolność! – odpowiada bez chwili wahania Joanna. Obsesja picia przestała rządzić moją codziennością, wreszcie mogę podejmować świadome decyzje. I nie muszę się już bać, że rano wstanę z poczuciem winy i wstydu – dodaje. Podkreśla jednak, że na tym korzyści płynące z abstynencji się nie kończą. Odkąd nie piję, mam większą świadomość siebie i drzemiącego we mnie potencjału. Nie sposób poznać prawdy o sobie, pracować nad słabościami czy odkrywać i rozwijać swoje talenty, jeśli idzie się przez życie z zamkniętymi oczami. A tak się dzieje, gdy rzeczywistość – a więc też myśli i emocje – zniekształca nietrzeźwe spojrzenie – tłumaczy Joanna. 

Odkąd nie piję, mam większą świadomość siebie i drzemiącego we mnie potencjału. Nie sposób poznać prawdy o sobie, pracować nad słabościami czy odkrywać i rozwijać swoje talenty, jeśli idzie się przez życie z zamkniętymi oczami. A tak się dzieje, gdy rzeczywistość – a więc też myśli i emocje – zniekształca nietrzeźwe spojrzenie

Katarzyna obawiała się, że codzienność bez alkoholu będzie nudna i samotna. Szybko przekonała się jednak, że jedyne czego pozbawiło ją trzeźwe życie to strach i wstyd. Zaskakujące, że postrzegana przez nas jako symbol wolności i niezależności lampka wina, tak naprawdę tę wolność i niezależność nam odbiera – mówi. Myślimy, że z kieliszkiem w dłoni jesteśmy damami i paniami swojego życia, a tak naprawdę kieliszek często godność nam odbiera i czyni niewolnicami. Czy nie na tym właśnie polega największy alkoholowy blef, na który tak wiele z nas, wciąż daje się złapać? 

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę