Nasze projekty
Reklama
Fot. Pixabay/Adina Voicu

Gdyby tylko świat wiedział, jak jesteś dobra

Kiedy jest się dzieckiem, wszystko jest takie proste, oczywiste. Wyobraźnia, z którą się rodzimy, pozwala na tworzenie w głowie obrazów, które tylko jako dzieci jesteśmy w stanie tak realnie zobaczyć. Tam nie ma miejsca na wątpliwości, rachowanie, podchwytliwe pytania i szukanie dziury w całym.

Kiedy jest się dzieckiem ma się prawdziwą wiarę, ufność w to, co człowieka otacza i serce wypełnione radością z wszystkiego, co nas spotyka.

Matka Boża Koziebrodzka

Tak też było ze mną. Ciekawiło mnie wszystko. Każdy kąt był dokładnie przejrzany, każdy kamień na podwórku policzony, a zapach każdego kwiatu i drzewa poznany. Nie mogło więc żadną miarą uciec mojej uwadze to najważniejsze miejsce, serce miejscowości, w której mieszkałam – kościół. Mój kościół parafialny, moje Sanktuarium w Koziebrodach, a w nim – Ona.

Ta niesamowita, przepiękna, dostojna i tajemnicza kobieta. Od zawsze wiedziałam, że to ktoś niezwykły. Kiedy Dziadkowie opowiadali, że ludzie przychodzą tu z bardzo daleka, ponieważ dzięki temu, że się Jej pokłonią i pomodlą – doświadczają cudu: ci, którzy nie widzieli, odzyskują wzrok; zaczynają chodzić, ci którzy wcześniej chodzić nie mogli; stają się szczęśliwi ci, którzy przyjeżdżają zapłakani… W ogóle mnie to nie dziwiło. Wiedziałam, że to możliwe. Wiedziałam, że ta niezwykła Osoba może to sprawić.

Reklama

Życie w rytmie modlitwy do Matki Bożej

Mimo, że tych wszystkich cudnych opowieści mogłam słuchać godzinami, to i tak najbardziej lubiłam być tam, w kościele i po prostu na Nią patrzeć. Wpatrywałam się tak długo, że byłam przekonana, że jest do mnie podobna, a raczej pewnie to ja marzyłam, by być podobną do Niej. Wpatrywałam się w Jej oblicze z jakąś dziecięcą nadzieją, że w pewnym momencie spojrzy na mnie, uśmiechnie się i powie coś miłego…

Tam, w naszym Sanktuarium w Koziebrodach, było oczywiste, że w każdy dzień maja biegniemy do kościoła przypominać łąkom umajonym, że mają chwalić Maryję. Oczywiste było że od 15 sierpnia do 8 września, przy Jej figurce obok kościoła, w oczekiwaniu na Jej dzień urodzin śpiewamy, prosząc, by każde dziecko polskiej ziemi, wzięła w swe Matczyne ramiona, Polskę uczyniła ludem nowym, a przez swego Syna konanie wyprosiła naszym sercom zmartwychwstanie. Oczywiste także było to, że każdego dnia w październiku z różańcem w ręku, idziemy przed Jej oblicze, prosić, dziękować, przepraszać i być. 

Tak się tam żyło, w rytm modlitwy do Matki Bożej.

Reklama

Mijały lata, a ja dojrzewałam pod Jej okiem. Każdą trudną chwilę, każdy trudny sprawdzian, egzamin, trudne relacje powierzałam zawsze Jej. Tak przyzwyczaiłam się do tego towarzystwa, tak byłam przekonana, że wystara się o wszystko, o co tylko poproszę, że aż czasem bałam się prosić. Bałam się, że niefrasobliwie coś wymyślę, a Ona oczywiście to dla mnie załatwi, jak zawsze, tak po prostu, a ja przecież jeszcze nie jestem pewna, czy tego chcę. Ot, nastoletnie rozterki.

Jak każdy młody człowiek ginęłam z Jej pola widzenia i znów się odnajdywałam, oddalałam się i znów wracałam. 

fot. Laser Guided / Flickr

Maryja jest dobra

To u Niej wymodliłam męża. To przed Jej obrazem złożyliśmy sobie przysięgę małżeńską. To Ona mi wyprosiła moje dzieci, kiedy leczyłam się i bałam, że nigdy nie będę ich mieć. To przed Jej oblicze pędzimy każdego roku dziękować za wszystkie łaski, w każdą rocznicę ślubu (mimo, że od 22 lat mieszkamy w odległości 500 km). I to tylko przy Niej zawsze czuję się jak w domu. 

Reklama

Każdego dnia budzę się z poczuciem, że nie wiem, czym się „Panu Bogu odpłacę za wszystko, co mi wyświadczył” i natychmiast spoglądam na Jej figurkę, która stoi przy moim łóżku i myślę sobie: Matko, wiem, że to wszystko Ty mi „załatwiłaś” u Swojego Syna. Kiedy myślę sobie, że każdego dnia w moim życiu odgrywa się scena z Kany Galilejskiej, że ta Matka codziennie w mojej sprawie szepcze swojemu Synowi „nie mają już wina”, wówczas przypominają mi się słowa wyrażone w modlitwie pompejańskiej: O, gdyby cały świat wiedział, jak jesteś dobra, jaką masz litość nad cierpiącymi, wszystkie stworzenia uciekałyby się do Ciebie. 

Dlatego tak bardzo zależy mi, by świat dowiedział się, jak Maryja jest dobra. Wszędzie będę opowiadać o dobru, które mi wyświadczyła.

Gdyby wszyscy zdawali sobie sprawę z mocy Matki Bożej, nie byłoby ludzi nieszczęśliwych. 

Więcej niż Wonder Woman

W wyobraźni wielu ludzi pokutuje jednak obraz Maryi – jak pisała kiedyś moja przyjaciółka i mistrzyni Alina Petrowa – ukazanej jako „ciche, uległe dziewczę, bierne i straszliwie słodkie”. Tymczasem Maryja to kobieta, która jest (powinna być) inspiracją dla współczesnych silnych kobiet. Jeden z biblistów piszących dla portalu Stacja7, porównuje ją nawet z superbohaterką – Wonder Woman – tyle, że ta superbohaterka przy Maryi odpada w przedbiegach. Bo jak może równać się Maryi jakakolwiek bohaterka?

Jest tylko jedna kobieta, za sprawą której został ocalony świat. To ona zmiażdżyła  głowę węża – zła, które próbuje nas ciągle atakować. Zwłaszcza na obrazach z XV wieku, widać, jak ta niestrudzona Wojowniczka rozprawia się ze złem w taki sposób, że, jak pisze biblista w swoim artykule: “szatan dostaje prawdziwe lanie od Najświętszej Panienki”.

Siła i skuteczność w działaniu Maryi jest nieoceniona i jednocześnie niedoceniona. Przecież gdybyśmy my wszystkie kobiety razem złapały za różańce i za przyczyną Matki Bożej podniosły szczery alarm do Pana Boga, wtedy nie byłoby zła na świecie. Jak pisał św. Augustyn „dajcie mi modlące się matki a uratuję świat”. Świat byłby uratowany gdybyśmy razem z Maryją zwarły szeregi i ruszyły z modlitwą. Ta nasza skuteczna Przewodniczka poprowadziłaby nas w szturmie o lepszy świat, o Królestwo Niebieskie dla wszystkich i to tu i teraz.

Maryja Matka Kościoła
fot. Lawrence OP / Flickr / CC BY-ND

Wolność i odwaga, by powiedzieć „TAK”

Maryja jest najdzielniejszą, najbardziej wpływową i inspirującą kobietą wszech czasów.

Nie wiem, którą z nas stać byłoby dziś na taką ufność Bogu i ufność w swoją mądrość. Maryja, by zgodzić się, by powiedzieć to najważniejsze na świecie „Tak”, musiała wykazać się niezwykłą odwagą i niezależnością. Czy my umiemy dzisiaj tak stawiać wszystko na jedną kartę, na tę właściwą kartę, czyli całkowitą, niepodważalną ufność Bogu? Jaka musi być wolność człowieka, jaka odwaga, żeby w każdej chwili być gotowym powiedzieć Bogu – TAK.

Powiedzieć: zgadzam się na wszystkie trudności, niewygody, problemy. Rezygnuję z komfortu mojego życia dla Ciebie Boże, dla prawdy, dla wierności, dla miłości, dla szczerości. Zgadzam się, Boże, być jak Maryja i nie ulegać modom, łatwiejszej perspektywie życia, nawet za cenę „męczeństwa opinii”, jak pisał Prymas Wyszyński do polskich dziewcząt. Co zrobić, by mieć taką odwagę?

Służba to siła i mądrość

Współczesne kobiety starają się mieć ogromną świadomość swojej niezależności, szukają wzorców, szukają jakiegoś własnego stylu życia, ciągle niestety naśladując mężczyzn. Tymczasem mają przed sobą najdoskonalszy wzór kobiecości, siły, odwagi, niezależności i nie chcą przyjąć tego wzoru. Myślę, że z tego powodu, że nadal nie mogą Jej zrozumieć. Przewrotnie rozumieją pokorę, skromność, mylą to ze słabością. Nie rozumieją roli kobiet w świecie. Nie czują, że rządy nad światem, nad swoim domem, otoczeniem, życiem sprawuje się tak jak Maryja – służąc. Nie ma w tym żadnej uniżoności, a jest właśnie siła i mądrość.

Niezależność i władza to przede wszystkim odpowiedzialność i służba. Pewnie każda z nas chciałaby, aby „odtąd błogosławiły ją wszystkie pokolenia” tyle tylko, że to osiąga się nie przez źle pojmowaną niezależność i władzę, a przez to, że Bóg „wejrzy na uniżenie swojej służebnicy”. Boża definicja równouprawnienia, siły kobiet i władzy może być dla wielu z nas tak zaskakująca jak dla matki synów Zebedeusza – jak to pięknie jest ujęte w Ewangelii. Kiedy to matka Jana i Jakuba, chciała „załatwić na boku” z Jezusem, by pamiętał o jej synach, przy dzieleniu zaszczytów. 

Nasza ludzka matematyka równouprawnienia nie ma nic wspólnego z matematyką Bożą. Dlatego zamiast liczyć na swoje rachunki i bilanse, lepiej patrzeć na Nią. Na gotowy wzór do naśladowania. Niezastąpiony, nieskazitelny i zawsze na wyciągnięcie rąk, oczywiście w modlitwie i na zgiętych kolanach.

Tego uczyła mnie moja Matka Boża Koziebrodzka od wczesnej młodości. Tej postawy służby staram się trzymać całe życie. Wychodzi czasem różnie. Ludzkie słabości często wygrywają na trudnej drodze dościgania Maryi, mojego niedościgłego Wzoru. Jednak, gdy zawsze ma się ten wzór przed sobą, gdy idzie się za tym drogowskazem, o wiele łatwiej jest nie zgubić właściwego kierunku. 

Moc Maryi

Chciałabym więc, aby wszyscy o tym wiedzieli. By wszyscy mieli świadomość i ufność w moc Maryi. Z Nią po prostu jest łatwiej. Wszelkie inicjatywy, jakie podejmuję z portalem Stacja7, służą temu, by świat dowiedział się, że Maryja to najlepsza, najbliższa i najprostsza droga do Jezusa.

Dlatego każdego roku szczególnie w maju i w październiku, ale także w innych miesiącach przygotowujemy specjalne wydania, cykle, artykuły, wspólne modlitwy, by ludzie mieli możliwość poznać i zrozumieć rolę Maryi w ich życiu. Mocno w to wierzę, że nasze starania z pomocą Maryi sprawią, że coraz więcej osób pozna Jej moc i dobroć i zawsze będą się do Niej uciekać. Mam także nadzieję, że ja sama, bez względu na łatwiejsze i trudniejsze chwile w życiu, zawsze będę pamiętać o mojej Przewodniczce i że na zawsze pozostanie we mnie ta ufność w Jej moc, jaka towarzyszyła mi od dzieciństwa.

Obrazy z dzieciństwa zostają na całe życie. Nawet, gdy ufność i wiarę, życie próbuje przykryć niepowodzeniami, wyrachowaniem czy bagażem trudnych doświadczeń. Wierzę, że mój obraz Matki – takiej, jaką znam od dziecka, zawsze będzie przy mnie. Mówi Pan Jezus, „jeśli się nie zmienicie i nie staniecie znów jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego”.

Pamiętając więc o tamtej sobie, ufnie wpatrzonej w Maryję, podobnej do Niej, staram się każdego dnia wracać do tamtej dziewczynki, którą chciałabym mieć w sobie zawsze i zawsze mieć to poczucie, że jestem taka jak Ona. 


Tekst ukazał się w miesięczniku „List do Pani”.

Pismo ukazuje się od lutego 1993 r., a jego wydawcą jest Polski Związek Kobiet Katolickich. Miesięcznik poświęcony szeroko pojętej formacji religijnej, adresowany jest do kobiet, które pragną ogarnąć refleksją swoje życie i zadania wynikające z kobiecego powołania. Punktem odniesienia dla twórców pisma jest Ewangelia i nauczanie Jana Pawła II, Jego teologiczna wizja kobiety i jej zadań w misterium Stworzenia i Zbawienia. Wpisany w nurt tak pojętego nowego feminizmu „List do Pani” ukazuje niezwykłą rolę kobiety w rodzinie, społeczeństwie, w nowej ewangelizacji; upomina się o powszechny szacunek dla macierzyństwa, ojcostwa, rodziny, dziecka, o politykę prorodzinną; stara się wykazać, jak błędne i szkodliwe są postawy i ideologie zaprzeczające w pełni ludzkiemu i duchowemu rozumieniu rodziny, kobiety i dziecka.

Reklama

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Zatrudnij nas - StacjaKreacja