Nasze projekty
fot. Paweł Skraba/ MariaAndrejczyk/Instagram.com

Wicemistrzyni Olimpijska Maria Andrejczyk: Wszystko dzieje się według Boskiego planu

Maria Andrejczyk - sportsmenka, która poza sukcesami sportowymi ma na swoim koncie kilka zwycięskich bitew życiowych. W drodze na podium Igrzysk Olimpijskich pokonała kontuzje, swoje słabości i… nowotwór. W trudnych chwilach, zawsze zawierzała się Bogu i stale wierzy w Jego Boski plan.

Reklama

Nigdy nie przestałam wierzyć w jej sukces 

Maria Andrzejczyk mimo sukcesów osiągnęła coś niesamowitego! Na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio wywalczyła srebro z kontuzją barku. Za jej ogromnym sukcesem, stoi między innymi jej mama, która na każdym etapie kariery lekkoatletki wspierała ją i dodawała sił. Kiedy córka wywalczyła medal olimpijski, mama nie mogła powstrzymać łez szczęścia. 

Uroniłam niejedną łzę. Ja, mąż, wszyscy płakaliśmy. To był niezwykle uroczysty, wielki dzień w naszej rodzinie. To ogromny sukces naszej córeczki. Jesteśmy z niej dumni!

Wierzyliśmy w jej sukces bardziej niż inni. Rodzice muszą wierzyć bardziej od wszystkich, kiedy wszyscy zaczynają wątpić.. My niigdy nie zwątpiliśmy, że Maria będzie zdrowa i  że osiągnie zamierzony cel – dodała mama Marii Andrejczyk.  

Reklama

A jak to wszystko się zaczęło?…

Najlepsze miejsce na świecie 

Kukle – mała wieś niedaleko Sejn i granicy z Litwą, Suwałki. 9 marca 1996 r. na świat przyszła dziewczynka, której nadano imię Maria. Dziś ta sama dziewczynka jest kobietą, wicemistrzynią olimpijską, która powracając do wspomnień z dzieciństwa, przywołuje w sercu najcieplejsze wspomnienia. Mówi, że miejsce w którym dorastała jest “najlepszym miejscem na świecie”. 

Reklama

“Charakterek” to coś, co towarzyszyło Marii od najmłodszych lat. Mama oszczepniczki potwierdziła, że faktycznie jej córka od zawsze była uparta i zawsze stawiała na swoim. Kiedy szła do I Komunii Świętej, zażyczyła sobie nietypowy prezent. Dzieciaki najczęściej proszą rodziców o rower, playstation, czy laptopa, a ona chciała…konia! 

Choć dziś znamy ją z sukcesów sportowych, dawniej Maria wcale nie interesowała się sportem. W jej sercu dużo miejsca zajmuje sztuka i to z nią długo lekkoatletka wiązała swoją przyszłość. Nikt nie spodziewał się, że zabije ono dla tak niszowego sportu, jakim jest rzut oszczepem. Wszystko zaczęło się, kiedy w szkole doskonale radziła sobie w rzucie piłeczką palantową. Wtedy wypatrzył ją Karol Sikorski i zaproponował treningi. Zgodziła się i od tego czasu z oszczepem zaprzyjaźniła się już na dobre. 

Licencjonowana lekkoatletka 

Kariera Marii nabierała rozpędu. Na jej koncie pojawiało się coraz więcej zwycięstw i tytułów. Wtedy jej sukcesy dostrzeżono za oceanem! Dla większości osób, byłaby to niesamowite wyróżnienie, a przede wszystkim ogromna szansa. Nie dla niej…

Reklama

Wypełniłam wniosek o zdawanie amerykańskiej matury. Wszystko było już załatwione, został jeden klik myszki i… rozpłakałam się. Ryczałam jak dziecko. Zawołałam mamę, powiedziałam, że nie wiem, co robić. W końcu odpuściłam. Wszyscy mówili mi: leć do Stanów, to wielka szansa. W końcu zadałam sobie jednak pytanie: czy to są moje marzenia, czy kogoś innego? Zrezygnowałam w ostatniej chwili i to chyba jedna z najlepszych decyzji w moim życiu – powiedziała w rozmowie z Onetem.

Lekkoatletka zdała polską maturę i poszła na studia na Uniwersytecie Białostockim, a rok później przeniosła się do Państwowej Wyższej Szkoły w Suwałkach. Studiowała filologię angielsko-rosyjską. Wkrótce obroniła pracę licencjacką, którą napisała na temat anglicyzmów w sporcie. 

2 centymetry do medalu

Wracając do kariery sportowej oszczepniczki, Maria w 2016 r. reprezentowała Polskę na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Wówczas w eliminacjach rzuciła aż ponad 67 metrów – w ten sposób ustanowiła nowy rekord polski. Niestety, dwa dni później zabrakło jej dokładnie 2 CENTYMETRÓW do brązowego medalu. Jednak dla rodziny, przyjaciół i całej Polski – Maria wygrała wtedy wszystko. 

Gdy zobaczyliśmy na ekranie Majkę, dla nas Ziemia zaczęła obracać się szybciej. Po konkursie nie nadążaliśmy odbierać telefonów. Środek nocy, a każdy chciał się cieszyć razem z nami z sukcesu. Nie było domu, gdzie nie czekaliby na występ Majki. Człowiek zmęczony, cały czas pracuje, bo region biedny. A każdy czekał. Każdy chciał wziąć trochę tej radości dla siebie. Pocieszyć się z czegoś – opowiadała w jednym z wywiadów mama oszczepniczki.

„Przed Rio” i „po Rio” 

Kiedy Maria wróciła z Rio, rozwój jej sportowej kariery zatrzymała kontuzja barku. Dokładnie tego barku, który jest najważniejszym punktem decydującym o sile, precyzji rzutu oszczepem. Wówczas musiała przejść operację, a później żmudny proces rehabilitacji, który trwał miesiącami, a nawet latami. Kiedy wydawało się, że Maria powoli wraca na linię rozbiegu, tymczasem znów musiała się zatrzymać. 

Bóle głowy coraz częściej pojawiały się w różnych okolicznościach. Były coraz silniejsze, aż doszło do momentu, w którym ból był rozsadzający. Wtedy do akcji wkroczył narzeczony Marii, który zaprowadził ją na badania. Po prześwietleniu okazało się, że jest nowotwór w zatokach, na szczęście – łagodny. 

Do momentu zabiegu miałam kłopoty ze snem, byłam wciąż zmęczona, nie mogłam prawidłowo oddychać, a organizm się nie regenerował. Operację trzeba było po jakimś czasie ponowić, bo pojawiły się drobne powikłania – powiedziała lekkoatletka w rozmowie z Przeglądem Sportowym. Mimo wszelkich problemów zdrowotnych, Maria nie pogrzebała swoich marzeń o zwycięstwie podczas Igrzysk i tak wywalczyła dla Polski srebro! 

Sport + rodzina + wiara = szczęśliwe życie! 

Maria u swego boku ma mężczyznę, który wspiera ją na każdym etapie sportowej kariery. Jest bowiem jej partnerem życiowym i…menadżerem. Poza rodziną, sportem jest trzeci element jej życiowej układanki, który pomaga jej udźwignąć najtrudniejsze momenty życia.  Jest nim wiara. 

To nie tak, że jest pięć różańców dziennie i dziesięć mszy w tygodniu, ale rodzice wychowali nas w głębokiej wierze chrześcijańskiej. Wiara jest w moim życiu bardzo ważna. Uważam, że wszystko dzieje się według boskiego planu. A jeśli rzeczy układają się po mojej myśli, traktuję to jako potwierdzenie tego, że działam zgodnie z jego wolą. Przed każdym konkursem się modlę. Czuję, że to mi pomaga. Zdaję sobie sprawę z tego, jak moje słowa zostaną odebrane przez ludzi. Niektórzy to zaakceptują, inni powiedzą, że Andrejczyk jest jakaś porąbana. Nie przejmuje się tym. To jest moja wiara, moje życie – powiedziała Maria. 

kw/Twój styl/Interia/Stacja7

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę