Krzyż Pański i zburzona świątynia. Święta Helena jakiej nie znacie
Na miejscu Bożego grobu cesarz Hadrian wybudował świątynię Wenus, czyli bogini miłości. A wiecie, co zrobiła Helena? Rozwaliła tę świątynię do szczętu, przedarła się przez siedem metrów gruzu i dokopała się do... grobu Bożego.
Św. Helena i Krzyż Pański
Jest taka historia z IV wieku, zgodnie z którą święta Helena, matka cesarza Konstantyna, przyjechała do Ziemi Świętej na wykopaliska, bo chciała znaleźć to, co dotyczyło Chrystusa i rzeczy, które były z Nim związane. Tylko wiecie, jaki napotkała problem? To było trzy wieki po Panu Jezusie – 326 rok. W ciągu tych trzech wieków na terenie dzisiejszej Jerozolimy bardzo wiele się wydarzyło. W latach 40. I wieku król Herod Agrypa rozbudował miasto – przesunął mury miejskie i dzisiejszy grób Boży wszedł w rejon miasta Jerozolima. W roku 70 przyjechał Tytus, syn cesarza Wespazjana, i stłumił powstanie żydowskie, zburzył całą Jerozolimę, zasypując ją siedmiometrową warstwą gruzu. Na tym miejscu powstało w zupełności nowe miasto, Aelia Capitolina, zbudowane przez cesarza Hadriana w 130 roku. To miasto przetrwało do 326 roku, i do niego właśnie przyjechała cesarzowa Helena.
Gdzie jest Boży grób?
To, co ostatnio uderzyło mnie w tej historii, i to przez całkowity przypadek – znałem ten fakt, wiedziałem i czytałem o tym, ale w ogóle sobie tego nie uświadamiałem – to fakt, co przetrwało przez te trzysta lat w chrześcijanach, którzy teoretycznie nie powinni tam nawet być. Przetrwała pamięć o tym, gdzie jest grób Boży. Cesarzowa Helena przyjechała i zapytała się, gdzie jest grób, gdzie było ukrzyżowanie, i znalazł się jakiś człowiek, który powiedział: „Tu, w tym miejscu”. Trzy wieki. Ja nie wiem, gdzie położyłem niektóre rzeczy w pokoju, a trzy wieki przetrwała pamięć o tym, gdzie jest Boży grób.
„Rozwalić” świątynię
I jeszcze druga rzecz, która przyszła mi wtedy do głowy. Wiecie, co cesarz Hadrian wybudował na tym miejscu, prawdopodobnie nie wiedząc, że to jest Boży grób? Wybudował świątynię. Świątynię Wenus – albo Afrodyty (zależy, z której strony patrzeć) – czyli bogini miłości. A wiecie, co zrobiła Helena? Rozwaliła tę świątynię do szczętu, przedarła się przez te siedem metrów gruzu i dokopała się do grobu Bożego.
Mamy sobie uświadomić, że w naszym życiu, na podwalinie naszej miłości chcieliśmy zbudować coś pięknego, a wybudowaliśmy sobie świątynię jakiejś pseudomiłości – najpierw prawdziwą miłość zrujnowaliśmy, potem zasypaliśmy siedmioma metrami gruzu, a na końcu powstał na niej dziwny twór, który tylko nazywa się miłością. Może z boku wygląda ładnie, ale to zupełnie inna miłość niż ta, która powinna być.
Przeczytaj również
To, do czego chcę zaprosić jest najbardziej bolesna. Może nawet wywoła u kogoś płacz. Bo dzisiaj musimy spróbować uświadomić sobie, co jest u każdego z nas bożkiem, jaką wybudowaliśmy świątynię tej naszej miłości i spróbować ją rozwalić, zgruzować, przekopać i zobaczyć, co jest źródłem naszej prawdziwej miłości oraz co powinniśmy w związku z tym zrobić.
Co trzeba zburzyć?
Powstaje zatem pytanie: co należy burzyć w naszym życiu? Przychodzi mi na myśl przykład, który dotyka niestety wielu rodzin. Części społeczeństwa wydaje się, że jak dochodzi do rozwodu, to musi zaistnieć jakiś spektakularny powód, który kategorycznie zakończy związek małżonków raz na zawsze. Wiecie, że jako ksiądz – a jestem dziewięć lat księdzem – nigdy nie słyszałem, żeby ktoś się rozszedł z powodu jakiejś spektakularnej rzeczy? Ale o wielu bardzo prozaicznych i głupich powodach, które doprowadziły do rozwodu, to słyszałem. Mnie też się kiedyś wydawało, że aby ludzie się rozeszli, to naprawdę musi wydarzyć się coś wielkiego. Czas mnie nauczył, że nie musi tak być. Powodem mogą być tysiące małych rzeczy. Tysiące, setki dziennie, które sprawiają, że po upływie czasu w jakiś sposób rozchodzimy się w różne strony. Oddalamy się od siebie – czy to w przypadku małżeństwa, czy chodzenia ze sobą, czy jakiejkolwiek innej relacji. Tysiące powodów, które zaczynają nas dzielić.
Fragment książki ”Więcej aniżeli ci”. Rekolekcje wielkanocne. Ideał miłości” ks. Kacpra Nawrota