Nasze projekty
SONY DSC

„Miała jasne włosy za ramiona, aż do kolan”

Jasną Panią z Gietrzwałdu bardzo dokładnie opisywały dziewczynki, którym się Ona objawiała. Już drugiego dnia objawień mała Justyna Szafrańska relacjonowała, że Maryję "otaczała wraz z błękitnym obłokiem niezwykła jasność, jaśniejsza od śniegu. Z odkrytej głowy spadały sute, długie, jasne włosy poza ramiona i piersi aż do kolan, uszy po części zostawiając odsłonione". Przeczytajcie niezwykłe opisy z gietrzwałdzkich spotkań z Matką Bożą!

Reklama

Opisy są fragmentami publikacji „160 objawień polskim języku” wydanej w 2005 roku przez Warmińskie Wydawnictwo Diecezjalne. Zachowano oryginalny zapis.


Pierwsze spotkanie z Matką Bożą

Była już blizko dziewiąta wieczorem, kiedy matka po załatwieniu wszystkich swoich sprawunków pożegnała się z bratem swym. Mateuszem Szlongą, u którego gościła, i zabierała się ku domowi. Zaledwie na drodze prowadzącej przez Woryty do Nowegomłyna uszły obie kilka kroków i znajdowały się tuż niedaleko stodoły plebańskiej, kiedy głos dzwonka z pobliskiego kościoła odezwał się na Anioł Pański. Matka odmawiając pacierz szybko postępowała naprzód; a ponieważ zmierzchało się coraz bardziej i chmurzyć się poczynało, wezwała i Justynę do pośpiechu.

Reklama

Tymczasem Justyna stojąc twarzą ku kościołowi zwrócona odrzekła: „Poczekajcie, matko, aż zobaczę, co to jest to białe tam na drzewie i gdzie się podzieje.” Zniecierpliwiona tą zwłoką matka nie zważała z początku na jej słowa, gdy jednak Justyna nie ruszała się z miejsca, zapytała się, coby tam takiego widziała? „Widzę,” — odrzekła, – „coś wielkiego, co tak wygląda, jak człowiek.” „I co tak wciąż patrzysz?” – pytała matka dalej. „Tak długo będę patrzała, aż się gdzie nie podzieje. Drzewo jest całe jasne, może się pali, albo co innego.”

Ponieważ matka nic nie widziała, długo myślała nad tem, coby to być mogło i przypomniała sobie, że słyszała kiedyś, jakoby niektórym ludziom dusze zmarłych się były pokazały. Nigdy jednak nie zaprzątała sobie głowy podobnemi sprawami, i już znowu chciała wezwać córkę, że czas iść dalej, gdy ks. proboszcz Weichsel wracając z przechadzki zbliżył się i temi słowy zagadnął Justynę: „Pewnie się cieszysz, moje dziecko, że w przyszłą niedzielę przystąpisz do Komunii Św.?” Dziewczę milczało, matka zaś opowiadała z pewnem rozdrażnieniem, że córka nie chce ruszyć się z miejsca, że się ciągle na klon przy plebani! obraca twierdząc, że tam widzi wielką jasność i białą jakąś postać. Ponieważ drzewo było oddalone około 200 kroków, a Justyna przy swojem obstawała, ks. proboszcz tedy, któremu zachowanie się dziewczęcia dziwnem się wydawało, po krótkim namyśle wprowadził ją do ogrodu swego, aby widzenie lepiej mogła rozpoznać i opisać. Dziecko wskazało tedy prawą ręką na ono miejsce, między dwiema suchemi gałęziami drzewa, które około dziesięć kroków było oddalone, i opowiadało, że na złotem, perłami wysadzanem krześle, widzi piękną w bieli dziewicę z długiemi, jasnemi, na ramiona spływającemi włosami.

Reklama

Z opisu dziewczęcia wnosił ks. proboszcz, że to jest objawienie Przeczystej Panny, kazał dziecku zmówić Zdrowaś Marya, poczem chciał odesłać ją do domu. Zaledwie jednak Justyna skończyła Pozdrowienie Anielskie zawołała: „O, teraz wszystko jeszcze jaśniejsze. A teraz, zstępuje dzieciątko z nieba, w białem żółto połyskującem odzieniu, na piersiach spięte złotem, z złotemi skrzydełkami i z białym wieńcem na głowie. A teraz – dodała w pewnych odstępach – teraz kłania się dzieciątko Dziewicy, – teraz powstaje Dziewica i wstępuje do nieba z dzieciątkiem po lewej stronie – u góry samo niebo bez obłoków.” – Poczem przez dłuższy czas jaśniącemi oczyma patrzała w górę i w końcu rzekła: „Oto wszystko znikło i teraz tylko jasność widzę” po chwili zaś dodała: „Teraz nic już nie widać.”

Reklama

Nazajutrz wieczorem stosownie do rozkazu ks. proboszcza przybyła znowu pod klon Justyna w towarzystwie kilku współuczennic, którym zwierzyła się, iż do Gietrzwałdu pójdzie i dla czego. Dzieci uklękły i rozpoczęły głośno piętnaście tajemnic różańca św. w sposób, jak go w domu i w kościele, mianowicie podczas Majowego nabożeństwa, odmawiać były zwykły.

– Przy dzwonieniu na Anioł Pański – opowiadała Justyna już podczas różańca, dokładniej jeszcze później odpowiadając na różne stawiane jej pytania – ogarnęła drzewo dziwna jasność jako by od błyskawicy. Na tem samem miejscu, gdzie wczoraj wieczór ukazała się była ona piękna pani, ujrzałam podłużny pierścień błyszczący, a w nim podczas trzeciej tajemnicy radosnej zjawił się znany mi już wspaniały tron, mieniący się jak złoto, sadzony perłami; dwie miał poręcze do rąk, a z tyłu wysokie zaokrąglone oparcie dla pleców.

„Wkrotce potem zstąpiła z nieba pięknej postaci Pani pomiędzy dwoma aniołami w bieli z jasnemi skrzydełkami zielono mieniącemi się. Pani zasiadła na TRONIE, aniołowie zaś puściwszy jej ramiona, które podtrzymywali w pochodzie, pokłonili się głęboko i stanęli po obu stronach.”

Gdy minęło pierwsze uczucie bojaźni i strachu, które ponownie Justynę owładło, była zdolną objawieniu temu dokładniej się przyjrzeć. Pani siedziała w postaci dziewicy niezrównanie pięknej, liczącej wieku 16 do 18 lat; niezwykła jasność, jaśniejsza od śniegu, otaczała ją wraz z błękitnym obłokiem. Z odkrytej głowy spadały sute, długie, jasne włosy po za ramiona i piersi aż do kolan, uszy poczęści zostawiając odsłonione. Łagodnym blaskiem pałające oczy były niebieskie, policzki oblicza podłużnie zaokrąglonego zdawały się być różowo-złotawe, szyja obnażona aż do wysoko zapiętego rąbka białej przestwornej na nogi spadającej szaty, ramiona zakrywały dobrze przylegające rękawy; biodra okalała biała przepaska; ręce spoczywały ze spokojną godnością na kolanach; z rąk tak samo jak z szyi i stóp rozchodziły się długie na jakie pół łokcia promienie; nogi, z których tylko prawą było widać, żadnego nie miały na sobie obówia. Cała postać zresztą miała całkiem określone i pewne zarysy, nie jak malowany lub rzeźbiony obraz, ale jak prawdziwie żyjące ciało, różniące się chyba tylko blaskiem i pięknością od zwyczajnej postaci niewieściej.

Cudowne widzenie chwilę siedziało spokojnie, po czym dwóch aniołów przyniosło z nieba jaśniejące dzieciątko odziane w białą złotem tkaną szatę. Dziecię to trzymało w lewej ręce błyszczącą kulę z krzyżykiem u góry, prawa ręka spoczywała na prawem kolanie. Aniołowie złożyli dzieciątko na lewem kolanie czcigodnej Pani i zniknęli ku niebu, po czym ukazali się dwaj inni aniołowie niosąc koronę złożoną z wielkich, przepysznych, szerokich obrączek, których blask wszystko inne przewyższał. Jakoby zawieszeni w powietrzu trzymali KORONĘ ponad głową Dziewicy.

Nieco później przybył jeszcze trzeci anioł trzymając w prawej ręce śliczną laskę, „pikę”, jak mówiła Justyna, z złocistym kwiatem na końcu, która według opisu tylko berło oznaczać mogła. Anioł ten stanął po za dwoma trzymającymi koronę i w równej, co tamci, wysokości trzymał berło nad koroną.

Na koniec nad tymi trzema aniołami zsunął się krzyż błyszczący, wielkości owego krzyża, który jest w kościele, lecz bez wizerunku Zbawiciela, i zawisł poziomo na jasnych obłokach. Na tem skończyło się całe objawienie.

Zmiany następowały zawsze spokojnie na początku każdej nowej tajemnicy Różańca. Po odmówieniu wszystkich piętnastu tajemnic, a zatem po upływie mniej więcej pół godziny, całe to zjawisko uniosło się zwolna w górę i zniknęło.

Wiadomość o tem cudownym zjawieniu rozeszła się lotem błyskawicy po całej parafii i poza jej granice.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę