Nasze projekty
Reklama
fot. kadry z filmu "Katyń"

Paweł Małaszyński o swojej roli w filmie „Katyń”: „Ugięły się pode mną nogi, poczułem się słabo”

"Zaproponowałem, by dokonać pewnych zmian w mojej postaci: chodziło o coś, jakąś rzecz, która ma charakteryzować porucznika pilota. Podsunąłem pomysł, by był to różaniec, który będzie się potem przewijał przez cały film".

Bywają filmy, które zostają w widzu na zawsze. Takie, które nie tylko opowiadają historię, ale pozwalają ją przeżyć, dotknąć, poczuć. „Katyń” Andrzeja Wajdy to właśnie jedno z tych dzieł – dramat, który boli i porusza, a jednocześnie stanowi hołd dla tysięcy niewinnie zamordowanych Polaków. O pracy nad tym niezwykłym filmem opowiedział Paweł Małaszyński.

„Wszystko było takie realne”

17 września 2007 roku, w rocznicę napaści Związku Radzieckiego na Polskę, odbyła się warszawska premiera filmu. Jednak dla aktorów, którzy brali udział w zdjęciach, przejmująca rzeczywistość Katynia ożyła dużo wcześniej – na planie, który niósł ze sobą nie tylko artystyczną misję, ale też ciężar prawdy historycznej.

„Tego dnia mieliśmy kręcić scenę egzekucji” – wspomina Małaszyński. „Zobaczyłem doły wypełnione setkami zakrwawionych ciał – to były oczywiście manekiny – i spychacz czekający, by przysypać je piaskiem. Pamiętam moje pierwsze wrażenie, poczułem się niedobrze”. Scena nie była jedynie rekonstrukcją wydarzeń – stała się dla aktorów wstrząsającym przeżyciem, niemal fizycznym zetknięciem się z tragedią sprzed dekad.

Reklama

Czytaj także >>> Sara James w utworze „Jesus Christ, You are my life”. Wzruszające wykonanie na Jasnej Górze!

„Wtedy ugięły się pode mną nogi”

Wśród wielu scen jedna szczególnie zapadła aktorowi w pamięć – scena egzekucji. „To było naprawdę dziwne uczucie” – mówi Małaszyński. „Siedzisz w tej ciemnej więźniarce, nagle otwierają się drzwi, światło cię razi, a kiedy już wzrok się przyzwyczaja, widzisz wokół stos ciał. Wtedy przychodzi ci na myśl, że za chwilę umrzesz i nic już nie możesz zrobić.” Ten moment, choć odegrany, na chwilę stał się rzeczywisty.

Najbardziej dramatyczny był drugi dubel. Broń nie wypaliła. Na twarzy aktora pojawił się cień uśmiechu – może znak nadziei? Ale chwilę później broń została przeładowana, padł strzał. Wajda uznał, że to była jedna z najlepszych scen. Była prawdziwa. „Wtedy ugięły się pode mną nogi, poczułem się słabo” – przyznaje aktor.

Reklama

„Boże, jak ludzie byli zdolni do takich zbrodni?”

Katyń to nie tylko historia. To pytania, które wciąż bolą i nie dają odpowiedzi.

„Patrzyłem na plan i myślałem: 'Boże, jak ludzie mogli być zdolni do takich okropieństw wobec bliźnich?’” – wspomina Małaszyński. „Podobne refleksje wzbudza we mnie każda taka tragedia – Holokaust, Hiroszima, Biesłan… Ze zgrozą myślę, że od II wojny światowej nie było ani jednego dnia pokoju na świecie.”

To właśnie ta myśl czyni film „Katyń” tak aktualnym. To nie tylko przypomnienie o przeszłości, ale i przestroga dla przyszłości.

Reklama

Różaniec – znak charakterystyczny bohatera

Dla Małaszyńskiego rola w filmie Wajdy była czymś więcej niż zawodowym wyzwaniem. Była świadectwem. Była też niezwykłym spotkaniem z mistrzem.

„Kiedy zaproponowano mi rolę w 'Opowieści katyńskiej’, nie wahałem się ani chwili” – mówi aktor. Podczas pierwszego spotkania z Wajdą zaproponował, by jego bohater nosił różaniec – symbol nadziei i pamięci. To on miał być ostatnią rzeczą, która trafi do rąk filmowej siostry, Magdaleny Cieleckiej. Pomysł spodobał się reżyserowi. Wajda zapamiętał ten drobny, ale znaczący gest – i podziękował Małaszyńskiemu za tę sugestię.

„Pan Andrzej okazał się bardzo życzliwy, elastyczny i otwarty na sugestie aktorów. Zaproponowałem wtedy, by dokonać pewnych zmian w mojej postaci: chodziło o coś, jakąś rzecz, która ma charakteryzować porucznika pilota. Podsunąłem pomysł, by był to różaniec, który będzie się potem przewijał przez cały film, by w końcu trafić do Magdaleny Cieleckiej, mojej filmowej siostry – jako sygnał o śmierci brata. Pierwotnie miały to być różne drobiazgi, ale zasugerowałem panu Andrzejowi, by ograniczyć się do tylko jednego przedmiotu – właśnie różańca” – mówił Małaszyński.

„To było autentycznie wstrząsające”

Nie da się przejść obojętnie obok historii, która mówi o tak wielkiej niesprawiedliwości i cierpieniu. „Katyń” to film, który przypomina o tym, że zło istnieje – ale pamięć i prawda są w stanie mu się przeciwstawić.

Małaszyński przyznaje, że praca nad tym filmem była jednym z najważniejszych doświadczeń w jego życiu. „Dla takiej chwili warto robić filmy” – powiedział.

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Zatrudnij nas - StacjaKreacja