Nasze projekty

Miał być piłkarzem Romy, a zostanie księdzem. Wyświęci go sam papież

Wśród dziewięciu diakonów, którym w niedzielę papież Franciszek udzieli święceń kapłańskich jest niedoszły piłkarz włoskiego klubu Roma. Kiedy spełniał marzenia i miał podpisać kontrakt, zaczął odkrywać inne powołanie. "W tym momencie poczułem, że nie do tego jestem stworzony" - mówi diakon Samuel Piermarini.

Papież udzieli w niedzielę, 25 kwietnia święceń diakonom, którzy przygotowywali się do kapłaństwa w rzymskich seminariach. Wśród nich jest sześciu Włochów, Rumun, Brazylijczyk i Kolumbijczyk.

Spośród całej dziewiątki „najmocniej”, bo przez piłkę nożną, jest związany z Rzymem 28-letni Samuel Piermarini. Wzrastał przy stołecznym klubie Roma. Jak wyznaje w rozmowie z Radiem Watykańskim, jego proces odkrywania powołania do kapłaństwa rozpoczął się w dniu, kiedy zaproponowano mu podpisanie kontraktu w klubie. Z jednej strony czuł, że spełniają się jego marzenia, ale zarazem miał poczucie, że nie jest to jego droga. To dążenie do rzeczy większych zostało mu zaszczepione na Drodze Neokatechumentalnej, w której uczestniczył od dziecka wraz ze swymi rodzicami.

„Poczułem, że nie do tego jestem stworzony”

Powołanie nie spada z nieba, a ty odpowiadasz: ok, zgadzam się. Powołanie to długi proces, w czasie którego odkrywasz, że twoje życie ma być inne. Ja byłem już zaręczony, grałem w piłkę. I nadszedł ważny dzień, kiedy powiedzieli mi w Romie, że od stycznia mógłbym być drugim bramkarzem. Widziałem się ze Stramaccionim, który był wtedy naszym trenerem. Powiedział, że się zgadza i mogę podpisać kontrakt. Ale właśnie w tym momencie poczułem, że nie do tego jestem stworzony – mówi diakon Piermarini.

Reklama

Później, jak tłumaczy, potoczyła się seria różnych wydarzeń – rozstał się z dziewczyną a w głowie pojawiło się pytanie, „czy Pan nie powołuje mnie przypadkiem do kapłaństwa”. Oczywiście takie pytania nie biorą się znikąd. Należałem do Drogi Neokatechumenalej, w ten sposób od dziecka przeżywałem swoją wiarę. Ale nigdy nie przeżywałem tego w sposób dojrzały. Wiedziałem, że jest to istotne, ale dalej żyłem swoim życiem. Tym niemniej wiedziałem, gdzie są rzeczy ważne i piękne. Wezwanie do wiary zostało we mnie zasiane, choć na nie nie odpowiadałem. Zasiano we mnie to przekonanie, że żyjemy po to, aby robić coś wielkiego. I to we mnie pozostało. Dotarło do mnie to głoszenie Ewangelii – podkreśla.

kh/Vatican News/Stacja7

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę