Nasze projekty

Dorosłe dzieci swoich rodziców

Główną trudnością w relacjach dorosłych dzieci z ich rodzicami jest, mam wrażenie, opóźniona reakcja na zmiany w sytuacji życiowej, stopniu samodzielności i doświadczeniu.

Reklama

Mój mąż zawsze powtarza, że ma idealną teściową. „Święta kobieta, mówię wam!”. Słuchacze uśmiechają się uprzejmie albo unoszą brwi z niedowierzaniem, a wtedy ja wyjaśniam uprzejmie, że moja mama umarła kilkanaście lat temu i nigdy się z Meterem nie poznali. Taki dość hermetyczny żart, ale ma też drugą warstwę: mama jest obecna w naszej rodzinie, opowiadam o niej, powtarzam jej powiedzenia i często łapię się na myśli, jak by zareagowała w takiej czy innej sytuacji. Jest mi nadal wzorem, drogowskazem i latarnią morską. Jedyną wadą naszej relacji jest brak możliwości przytulenia.

Z żywymi już nie zawsze idzie tak łatwo.

Reklama

Główną trudnością w relacjach dorosłych dzieci z ich rodzicami jest, mam wrażenie, opóźniona reakcja na zmiany w sytuacji życiowej, stopniu samodzielności i doświadczeniu. Większość rodziców traktuje i postrzega swoje potomstwo jakby było o dekadę młodsze. Człowiek po studiach jest w ich oczach nadal nastolatkiem, a czterdziestolatek młodym, ledwie dojrzałym idealistą. Poza tym naprawdę trudno być prorokiem we własnym kraju i żądać równego traktowania od ludzi, którzy pamiętają nasze incydenty przy odpieluchowaniu i wagary w piątej klasie. Im jednak jestem starsza, tym mniej mi to przeszkadza, wręcz staram się wyciągać z taty anegdoty o moim dzieciństwie. Jest to jakoś krzepiące, ta odległa już przeszłość, czasami powtarzająca się w zachowaniach i przygodach moich własnych dzieci. W ogóle przyłożenie szerszego kontekstu i wyższej perspektywy bardzo pomaga na zwiększenie tolerancji dla różnych irytujących zachowań. Szczególnie przydaje mi się ta sztuczka z szerszą perspektywą, kiedy przychodzi do jakiejś utarczki z teściami – ale o teściach będzie innym razem.

Wracając do rodziców: dopóki ich uwagi i czyny nie są wprost szkodliwe i niszczące – szczególnie dla Twojej własnej rodziny – naprawdę nie warto się pyszczyć i udowadniać swojej dorosłości na każdym kroku. Czwarte przykazanie, poza wymiarem nadprzyrodzonym, ma też znaczenie zupełnie doczesne: szacunek i wdzięczność wobec rodziców pomaga w złapaniu ogólnej życiowej równowagi. W ogromnej większości nasze matki i ojcowie starali się jak mogli i w swoim pojęciu zrobili wszystko dla naszego dobra. Analizowanie ich błędów, niedociągnięć, przeoczeń i uchybień ma sens tylko po to, żeby zrozumieć źródło niektórych własnych kłopotów. Ale potem się wybacza i pracuje nad sobą na własny rachunek, a wobec rodziców pielęgnuje się bardziej wdzięczność niż urazy.

Reklama

Wiem, co mówię. To nie jest tylko teoria.

Zupełnie nie oznacza to obowiązku odbywania codziennych telefonów i coniedzielnych obiadów i konsultowania koloru ścian w salonie. Ani mieszkania naprzeciwko, albo przynajmniej w tym samym mieście. Jesteśmy dorośli, mamy prawo robić po swojemu. Ale też myślę sobie, że w końcu już wszyscy na świecie będą nas traktować poważnie, będą od nas wymagać jak od dojrzałych ludzi, będą oczekiwać profesjonalizmu, odpowiedzialności, podatków i kieszonkowego.

I wielką ulgą jest wtedy usiąść przy tacie i mamie, którzy dadzą herbatę i powspominają, jak zwiałeś z przedszkola albo nie umiałeś powiedzieć „akumulator”. I przytulą, a tego – wierzcie mi – paskudnie potem brakuje. Dlatego tulę się do taty ile wlezie, póki go tu mam.

Reklama
Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę