Nasze projekty
Fot. Freepik

Lekcje religii w szkole. Formułki, wkuwanie na pamięć, a może nauka budowania relacji z Bogiem?

Jak reagować, gdy nasze dziecko chce zrezygnować z katechezy? Czy uczniowie przychodzą na religię, żeby... odpocząć? O spotkaniu przy ciastkach, "robieniu grzechu" i niewygodnych pytaniach, rozmawiamy z s. Beatą Zawiślak – urszulanką, katechetką oraz wychowawczynią dzieci i młodzieży.

Reklama

Magdalena Prokop-Duchnowska: Katechetka mówi dzieciom, że Jezus był człowiekiem. „A skąd siostra wie, że człowiekiem, a nie na przykład… kurczakiem?” – pyta jeden z uczniów. Oburzona zakonnica nie podejmuje tematu, tylko wstawia chłopcu uwagę. Tę historię usłyszałam ostatnio od 10-letniego syna. Choć przypadek jest jednostkowy, nie da się ukryć, że brak otwartości na dialog to częsta przypadłość nie tylko pedagogów, ale w ogóle – dorosłych…

S. Beata Zawiślak: Przypuszczam, że ten uczeń następnym razem nie odważy się już o nic spytać. Jeśli o mnie chodzi – nigdy nie realizuje jednego tematu tak samo w kilku klasach. Co z tego, że lekcja dotyczy tego samego, skoro po drugiej stronie mam już inne osoby, z innymi wątpliwościami i potrzebami? Wystarczy, że ktoś zada tego typu pytanie i już trzeba odwrócić wszystko o trzysta sześćdziesiąt stopni. Inna sprawa, że podobne prowokacje wywołują zwykle dużo ogólnej radości (śmiech). Ale to nadal nie jest powód do tego, by zostawić to dziecko – z taką czy inną wątpliwością. Szczerze? Wpisanie uwagi do dziennika to dla mnie ostateczność. Stawiam na dialog i… mówienie prawdy. Nie znam odpowiedzi? To się do tego przyznaję. I staram się choć na chwilę przy takim uczniu zatrzymać np. proponując rozmowę na osobności.

Tej rozmowy chyba najbardziej nam dzisiaj brakuje.

Wiadomo, że w jakimś stopniu jesteśmy ograniczeni przez oceny czy podstawę programową, ale religia z założenia ma się różnić od innych przedmiotów. My naprawdę nie musimy kurczowo trzymać się tabelek, kontroli zeszytów i zaliczania modlitw. Mimo że jestem autorką podręczników do religii, nigdy nie stawiam książek na pierwszym miejscu. Dla mnie wkuwanie tajemnic różańca nie ma większego sensu, jeśli uczniowie nie będą praktykować tej modlitwy w domu.

Religia z założenia ma się różnić od innych przedmiotów. My naprawdę nie musimy kurczowo trzymać się tabelek, kontroli zeszytów i zaliczania modlitw. Mimo że jestem autorką podręczników do religii, nigdy nie stawiam książek na pierwszym miejscu

Reklama

Co Siostra robi, by jednak chcieli się modlić?

Nie mam na to gotowej recepty. Nie odpytuję uczniów z formułek ani nawet nie modlę się z nimi w taki sposób. Wychodzę z założenia, że skoro religia ma wiązać z Bogiem, to kucie na pamięć niewiele tu pomoże. Z tego względu proponuję modlitwę spontaniczną. Tłumaczę też, że w relacji z Panem Bogiem jesteśmy non stop. Często nie zdążamy wypowiedzieć wszystkich próśb na lekcji i wtedy zachęcam uczniów, żeby dokończyli w domu czy w drodze do szkoły. Czy to robią? Nie wiem, nie rozliczam ich z tego. 

Jeśli nie formułki i kontrola wiedzy, to co?

Pójście z duchem czasu i próba rozbudzenia w uczniach ciekawości. Dzieciaki korzystają teraz z różnych aplikacji, więc pokazuję im takie, które mogą ich zaciekawić, a jednocześnie przynieść jakieś dobro. Nie wiem czy ostatecznie z nich skorzystają, ale moją rolą jest wskazanie im dobrych narzędzi.

Niestety, katecheza w dalszym ciągu odstaje poziomem od innych przedmiotów. Pojawiają się świetnie zrobione podręczniki do chemii czy angielskiego, a książki do religii wciąż pozostawiają wiele do życzenia. Dlatego redagując podręczniki w wydawnictwie św. Wojciecha, tak bardzo zależało mi na wysokiej jakości. Bardzo nie chciałam robić tzw. „katolipy”. I to się udało: są proste teksty, nowoczesne grafiki, a nawet kody QR. Do korzystania z tych ostatnich przyznają się nawet niektórzy rodzice…

Reklama

Dobra lekcja religii, czyli jaka?

Tu nie chodzi o nieustanne fajerwerki. Znacznie ważniejsze jest odpowiadanie na bieżące potrzeby uczniów. Można po prostu kazać dzieciakom wypełnić karty pracy, ale można też zorganizować zajęcia z kaligrafii i zlecić przepisanie jakiegoś zdania z Pisma Świętego. Łatwo domyślić się, na czym uczeń bardziej skorzysta i co pozwoli mu lepiej przyswoić przerabiany materiał.

Jaki związek z wiarą i Panem Bogiem ma sprzątanie mieszkania i robienie ekologicznego płynu do czyszczenia?

Zauważyłam, że jak pokażę młodzieży, że temat ekologii jest ważny i to również z perspektywy Jezusa i Pisma Świętego, to oni bardzo chętnie w to wchodzą. Projekt Caritas „Laudato si” jest odpowiedzią na wezwanie Papieża Franciszka oraz potrzebę budzenia w nas ekologicznej wrażliwości. W skrócie: chodzi o promowanie encykliki „Laudato si” i próbę przełożenia jej na konkretne działania.

Na przykład?

Jakiś czas temu, na Adwent dla klas 4-8 przygotowałam tzw. pudełka inspiracji. W środku – oprócz encykliki „Laudato si” – był jeszcze m.in.: orzech, kawałek drucika, przyprawa do piernika czy świece z pszczelego wosku. Uczniowie każdego dnia czytali fragment dokumentu, a potem wdrażali go w codzienność: np. piekąc dla kogoś pierniczki albo tworząc ekologiczny wieniec adwentowy. A teraz wyobraźmy sobie, że zamiast tego, zadaję im po prostu lekturę encykliki… Przypuszczam, że szybko by mi podziękowali i odesłali – wraz z tą encykliką – do klasztoru (śmiech).

Reklama

Siostrze zdarza się łączyć religię nie tylko z ekologią, ale i z… chemią.

(śmiech) Fakt, robimy od czasu do czasu różne doświadczenia. Uważam, że obrazowy przekaz bardziej do ucznia trafia i łatwiej koduje się w jego głowie.

Jak robi się grzech?

Trzy plastikowe kubeczki napełnia się kolejno – wodą, atramentem i wybielaczem. Atrament przelewa się do wody, w efekcie czego zawartość kubeczka ciemnieje. To świetny obraz tego, co w naszej duszy powoduje grzech. Potem tę brudną wodę wlewamy do kubeczka z wybielaczem. I ciemna woda niemal natychmiast staje się na powrót przezroczysta. Czy nie na tym właśnie polega mechanizm działania sakramentu spowiedzi?

Wróćmy do wkuwania „gotowców”. U dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii to kwestia wymogu i konieczności.

Co prawda nie uczę religii w trzecich klasach, ale od czasu do czasu pomagam w przygotowaniu dzieci do Sakramentów w Barankach. W naszych barankowych grupach wspieramy rodziców w samodzielnym poprowadzeniu dzieci do Pierwszej Komunii. I tam faktycznie odbywa się to bez tej całej otoczki i niepotrzebnego stresu. Nie ma chociażby ocen i odpytywania z modlitw. To najlepszy dowód na to, że można zorganizować to inaczej.

A co z formułą spowiedzi?

Wystarczy przecież uklęknąć, przeżegnać się, a potem po prostu wyznać grzechy. „Zabawa” w regułki, tabelki i odpytywanie przyczynia się do tego, że dzieci zaczynają kojarzyć Boga z sędzią, który chce karać i rozliczać. Tak może wyglądać każda inna lekcja, ale nie religia. Rolą katechety jest pokazać uczniom dobrego i miłosiernego Boga. Tylko takim Bogiem będą chciały dzielić się z innymi.

W praktyce niestety rzadko tak się dzieje.

Z racji, że prowadzę kursy dla katechetów, mam okazję poznawać wielu świetnych nauczycieli religii. Niestety, są i tacy, którym sama również, na miejscu rodziców nie powierzyłabym pod duchową opiekę swoich dzieci.

Fot. Freepik

Dlaczego?

W tym zawodzie najważniejsze jest serce. Ktoś, kto sam czegoś nie „czuje”, nie będzie w stanie pociągnąć do tego innych. Nie uda się nakłonić uczniów do spowiedzi komuś, kto nie widzi w tym sakramencie wartości i korzysta z niego rzadko lub co gorsza – wcale. Dzieci i młodzież obłudę czy brak konsekwencji wyczują na odległość.

Nie uda się nakłonić uczniów do spowiedzi komuś, kto nie widzi w tym sakramencie wartości i korzysta z niego rzadko lub co gorsza – wcale.

Po czym poznać dobrego katechetę?

Po otwartości na dialog i umiejętności przyznania się do błędu lub słabości. To człowiek, który nie udaje, że wszystko wie i że pozjadał wszystkie rozumy. A kiedy ma gorszy dzień lub brakuje mu siły, potrafi to uczniom szczerze zakomunikować.

…i nie stawia uwag za niewygodne pytania?

Ani jedynek za nieodpowiedni strój, bo o takim przypadku też słyszałam. Myślę, że na katechezie brakuje często dialogu, ale i dystansu do niektórych spraw. Pamiętam jak jedna z uczennic spytała: „A jakbym dała siostrze torbę z tęczą, to siostra by ją nosiła?”. „Jak byłby to prezent od ciebie, to tak” – odpowiedziałam. Swoją drogą, do dzisiaj tej torby nie dostałam (śmiech). Chcę tylko pokazać, że czasem lepiej obrócić coś w żart niż z automatu ucinać dyskusję, mówiąc, że coś jest złe i niedobre. Uczniowie, a już w szczególności młodzi – lubią wkręcać i prowokować. Wiadomo, że nie zawsze będę się z nimi zgadzać, ale w każdej sytuacji mam obowiązek ich szanować.

Ilu uczniów przychodzi do Siostry na religię?

Sto procent! Wbrew pozorom, to nie jest kwestia wybitnych zdolności katechety, tylko obowiązku, który w mojej obecnej szkole jest odgórnie narzucony, a nawet zapisany w umowie (śmiech). Bardzo boli mnie, gdy słyszę ilu uczniów rezygnuje teraz z religii. Najgorsze, że często robią to z założenia, nie zdążając nawet poznać nauczyciela. Dla mnie największą radością jest, gdy zdecydują się wrócić. Miałam kilka takich przypadków, jeszcze za czasów gdy uczyłam w jednym z lubelskich liceów i dla mnie każda taka osoba była wręcz na wagę złota!

Bardzo boli mnie, gdy słyszę ilu uczniów rezygnuje teraz z religii. Najgorsze, że często robią to z założenia, nie zdążając nawet poznać nauczyciela. Dla mnie największą radością jest, gdy zdecydują się wrócić.

Jak reagować, gdy nasze dziecko chce się wypisać z religii?

To się niestety zdarza i to również w wierzących, praktykujących rodzinach. Wydaje mi się, że jeśli ktoś doświadcza świadectwa wiary i Bożej miłości w domu, to odpuszczenie szkodliwie prowadzonej religii – przynajmniej w niektórych przypadkach – może wyjść uczniowi na dobre. Dotyczy to jednak sytuacji, w których katecheza budzi w dziecku jakiś bunt. I nie mówię tu o buncie z rodzaju: „to niesprawiedliwe, że inni nie chodzą, a ja muszę” czy „wolałbym pograć w tym czasie z chłopakami w piłkę”. Nie ma na to pytanie gotowych odpowiedzi – każdy przypadek jest inny i wymaga indywidualnego rozpatrzenia. 

Siostra „łowi” młodych na wolontariat.

Jak ktoś fajnie to poprowadzi (np. tak jak ma to miejsce w Szkolnych Kołach Caritas) to to jest taka Ewangelia w praktyce. Nie dość, że wszystko dzieje się w ramach kościoła, to jeszcze dzieciaki robią masę dobrych rzeczy. Na wolontariat zapisują się nawet ci, którzy nie chcą chodzić na religię. A Boga i wiarę najlepiej pokazujemy przez pomaganie innym. Wolontariat ma swoje źródło w Biblii.

Dużo leży tutaj w rękach katechety. Jeśli potrafi zainteresować, wychodząc chociażby od ekologii,  pokaże jakiś fajny film czy książkę, to większa szansa, że uczniowie stwierdzą, że mają z nim o czym rozmawiać. A jeśli będzie chciał jedynie robić kartkówki, sprawdzać zeszyty i zrealizować podstawę programową, to jest spalony na wejściu. Tacy maturzyści na przykład przychodzą na religię odpocząć. Dlaczego więc nie wziąć ciastek i herbaty i poświęcić tych czterdziestu pięciu minut na bycie z nimi i rozmowę?

Nie bez przyczyny mówi się, że nie ma formacji bez relacji.

Pewnie że łatwiej jest przyjść do klasy i – przeszkadzają czy nie przeszkadzają – zrobić swoje. Ale relacja wymaga obecności, zatrzymania się. U mnie wyjścia z uczniami na lody czy łyżwy są na porządku dziennym. Bo katecheta po skończonej lekcji nie może po prostu zamknąć klasy i sobie pójść. Kluczem do serc dzieci i młodzieży jest czas, empatia, wysłuchanie, rozmowa. Zdaje sobie sprawę, że to brzmi co najmniej tak, jakbym miała na tym polu same sukcesy. Gwarantuje jednak, że tak nie jest. Mimo to, zdarza się, że dawni uczniowie wracają do mnie, żeby zaprosić na ślub, chrzciny czy… zwyczajnie pogadać. A to chyba znaczy, że mimo wszystkich błędów, jakie popełniłam i porażek, które poniosłam, udało się zadbać o to, co najważniejsze, czyli relacje.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę