Nasze projekty
Fot. Archiwum o. Cordiana Szwarca

Czym jest grzech ekologiczny i dlaczego kupujemy nie z potrzeby, a dla przyjemności? Wyjaśnia br. Cordian Szwarc OFM [ROZMOWA]

Co wspólnego z wiarą i Bogiem ma marnowanie wody, nieczytanie składów i polowanie na najlepsze promocje? Z Br. Cordianem Szwarcem OFM, krajowym animatorem Projektu Caritas Laudato si rozmawiam o niemoralnych zakupach, „kiszeniu” nagromadzonych dóbr oraz ascezie, której w rzeczywistości bliżej jest do daru niż do średniowiecznej włosiennicy i samoumartwienia ciała.

Reklama

Magdalena Prokop-Duchnowska: Temat ekologii bywa bagatelizowany i spychany na margines wiary. No bo umówmy się: czy oszczędzanie wody albo segregacja śmieci mają coś wspólnego z Bogiem albo zabawieniem?

Br. Cordian Szwarc OFM: Jeżeli relacje ze Stwórcą ograniczymy tylko do obecności w kościele, to oczywiście – nie. Tylko że chrześcijanami nie jesteśmy wyłącznie wtedy, gdy się modlimy albo bierzemy udział w nabożeństwach. W relacji z Bogiem trwamy 24 h/7. Jeśli z trudem przychodzi nam łączenie wiary z codziennością, tym bardziej nieosiągalne będzie dla nas dostrzeżenie duchowego wymiaru powszednich, ekologicznych działań. 

W Psalmach, Księdze Mądrości i Księdze Daniela czytamy, że wszystko co żyje, błogosławi i uwielbia Pana. My również jesteśmy częścią dzieła stworzenia. Świat z założenia ma nas karmić, leczyć i podtrzymywać przy życiu. Między innymi dlatego, „franciszkowa” ekologia integralna wskazuje na nasz stosunek do stworzenia i nawołuje do troski o to wszystko, co tak pięknie oddaje Bogu chwałę. 

W jakich konkretach ta troska o środowisko może się objawiać?

W dbaniu o jakość swojego życia, ale też w uważności na konsekwencje dokonywanych wyborów. W zastanawianiu się, czy dane działanie, decyzja, zakup niszczy dzieło stworzenia czy wręcz przeciwnie? Chodzi o to, że tak bardzo chcemy dziś sobie dogadzać, że często tracimy przy tym z oczu najważniejsze wartości.

Reklama

Decydując się na coś, częściej zastanawiamy się czy to coś przyniesie nam przyjemność, niż czy nabycie tego będzie moralnie dobre lub złe. A bywa że przyjemność dostarczamy sobie czyimś (albo własnym) kosztem. „Raz przecież nie zaszkodzi”, „należy mi się jakaś nagroda” – tłumaczymy swoje wybory. Wiemy, że cola i hamburger nie są zdrowe, a w dalszym ciągu takim fastfoodowym jedzeniem sobie dogadzamy. Liczy się dla nas doraźna przyjemność. Częstsze branie pod uwagę konsekwencji naszych działań, mogłoby zapoczątkować dobrą zmianę. 

Decydując się na coś, częściej zastanawiamy się czy to coś przyniesie nam przyjemność, niż czy nabycie tego będzie moralnie dobre lub złe. A bywa że przyjemność dostarczamy sobie czyimś (albo własnym) kosztem.

Czy to właśnie miał na myśli Benedykt XVI, mówiąc że: „Każdy zakup jest aktem moralnym”?

Też, ale nie tylko. Inna kwestia to zakupy, które nie wynikają z realnej potrzeby, a z faktu, że coś akurat znajduje się na promocji. Chcemy kupić przede wszystkim tanio, nie zwracając uwagi na jakość i skład produktu. Nie bierzemy pod uwagę tego, że za niższe koszty produkcji ktoś musiał w jakiś sposób zapłacić. Jeśli nie środowisko, to być może wyzyskiwane w pracy dzieci albo ludzie pracujący za niegodziwe pieniądze. Tymczasem ekologia integralna zakłada branie odpowiedzialności za drugiego człowieka. Zachęca do poprzedzenia zakupu refleksją. Do zastanowienia się, czy kupując tę rzecz nie przykładam przypadkiem ręki do cierpienia zadawanego ludziom żyjącym po drugiej stronie planety.

Reklama
Fot. Archiwum o. Cordiana Szwarca

To jest w ogóle do zrobienia? Borykamy się dziś z wysoką inflacją i problemami finansowymi. Nie mówiąc już o szybkim tempie życia i braku czasu na zagłębianie się w pochodzenie i sposób powstawania produktu, który zamierzamy kupić. 

Żyjemy w bardzo trudnej i skomplikowanej rzeczywistości, szczególnie jeśli chodzi o ilość pojawiających się dylematów moralnych. Dlatego – również w temacie ekologii – trzeba być niesamowicie ostrożnym uważając, by nie wrzucić na ramiona konsumenta ciężarów, których ten nie będzie w stanie unieść. Przykładowo: dokładanie młodym – którzy i tak stają przed milionem potencjalnie dobrych lub złych decyzji do podjęcia – konieczności badania pochodzenia nowej płyty czy słuchawek, nie wydaje się być rozsądne. Z drugiej jednak strony, formacja powinna zmierzać też do tego, by mieć jakąkolwiek ekologiczną świadomość i zwracać uwagę na takie rzeczy.

Inna sprawa, że nie możemy zapomnieć, że ekologia to też jest biznes. Niestety, nie wszystko opatrzone słowem ekologiczne takie właśnie jest. Nie od dziś wiadomo, że ekologiczni producenci też nie zawsze grają fair. Mobilizowanie człowieka do stuprocentowo naturalnego stylu życia nie zawsze jest opłacalne. Przykładowo: jeśli wszyscy ludzie przestali by nagle wyrzucać rzeczy na śmietnik, a zamiast tego zaczęli je naprawiać i odzyskiwać z recyklingu, generowałoby to ogromne straty dla gospodarki.

Wracając do kwestii dylematów moralnych: kluczowa jest tutaj świadomość lub jej brak. Jeśli zdaję sobie sprawę, że coś jest złe, że komuś może zaszkodzić, a mimo to decyduję się na to, bo jest to dla mnie przyjemne, to jakbym uznał, że kategorie moralne chwilowo mnie nie obowiązują. Bardzo dobrze widać tu powiązanie ekologii z duchowością. Dokładnie to samo dzieje się, gdy świadomie wybieram grzech. Prawo Boże prawem Bożym, ale ten grzech jest dla mnie w tej chwili na tyle istotny i przyjemny, że – bez względu na konsekwencje – decyduję się na jego popełnienie.

Reklama

Kluczowa jest tutaj świadomość lub jej brak. Jeśli zdaję sobie sprawę, że coś jest złe, że komuś może zaszkodzić, a mimo to decyduję się na to, bo jest to dla mnie przyjemne, to jakbym uznał, że kategorie moralne chwilowo mnie nie obowiązują

Jeśli już o grzechu mowa, na czym polega ten ekologiczny? Czy powinniśmy spowiadać się, dajmy na to z kompulsywnych zakupów, niesegregowania śmieci i marnowania wody?

To zależy na ile jesteśmy różnych rzeczy i zjawisk świadomi. Na pewno grzechem jest wyrzucanie żywności. W Polsce aż jedna trzecia wyprodukowanej żywności trafia do kosza! Czymś moralnie złym jest też obżarstwo, zachłanność czy składowanie gruzu, opon albo jakichkolwiek innych odpadów w lesie. Najogólniej mówiąc: chodzi o przykładanie ręki do degradacji środowiska, o konsumpcjonizm i taki styl życia w konsekwencji którego, ci którzy przyjdą na świat po nas, nie będą mogli spojrzeć w czyste niebo i napić się czystej wody.

Czy człowiek – taka mała mróweczka – jest w stanie jakoś realnie temu zapobiec?

Wpływają na to jego codzienne decyzje. Robienie zakupów w promieniu 50 kilometrów od miejsca zamieszkania: na targu albo u lokalnych producentów. Zainwestowanie choć połowy czasu, który pożytkujemy na szukanie promocji, w szukanie zdrowych produktów z dobrym składem. Mądre kupowanie to sztuka. Ale żeby nie robić pochopnych, zbędnych zakupów trzeba poprzedzić je refleksją. Już samo zastanowienie się, dlaczego chcę kupić daną rzecz, może powstrzymać nas przed inwestycją w coś, co w rzeczywistości nie jest nam potrzebne. Ile my takich w swoich mieszkaniach mamy! Nigdy nie byłem w pani domu, ale w ciemno mogę obstawić, że z jednej trzeciej przedmiotów, które się tam znajdują nie skorzysta pani do końca życia.     

Mądre kupowanie to sztuka. Ale żeby nie robić pochopnych, zbędnych zakupów trzeba poprzedzić je refleksją. Już samo zastanowienie się, dlaczego chcę kupić daną rzecz, może powstrzymać nas przed inwestycją w coś, co w rzeczywistości nie jest nam potrzebne.

To gromadzenie rzeczy to częściowo pokłosie konsumpcjonizmu. Ale skąd w nas taka wielka chęć posiadania?

Producenci doskonale znają nasze potrzeby i wykorzystują to chociażby w reklamach, manipulując nami. Żadnej z firm nie zależy, by utrzymać sprzedaż na stałym poziomie. Prawdziwym sukcesem jest generowanie kwartalnych lub rocznych wzrostów sprzedaży. I w dążeniu do tego, wszystkie chwyty są dozwolone. Nie potrzebujesz nowego ubrania? Zaraz zobaczysz reklamę, która udowodni ci, że jest inaczej. My temu ulegamy i gromadzimy: odzież, przedmioty, jedzenie, coraz nowsze modele. 

Fot. Archiwum o. Cordiana Szwarca

Dlaczego wciąż dajemy się na to nabrać?

To wynik zagubienia w życiu duchowym. Naszym najgłębszym pragnieniem jest bycie kochanym, tymczasem wielu ludzi cierpi dziś z powodu samotności, braku prawdziwych więzi i zaufania. Pandemia, a potem wojna mocno zdewastowały aktywność społeczną. W sposób szczególny odbiło się to na młodzieży. Nie mamy do kogo się przytulić, więc chcemy chociaż przytulić się do czegoś. Ileż to razy ktoś próbuje nam wmówić, że jak kupimy to czy tamto, to będziemy wreszcie szczęśliwi? Nowe dobro pomaga nam poczuć się lepiej, dowartościować, ale tylko na chwilę. Szukamy więc kolejnej rzeczy, która zaspokoi naszą fundamentalną potrzebę. I koło się zamyka. 

Nie mamy do kogo się przytulić, więc chcemy chociaż przytulić się do czegoś. Ileż to razy ktoś próbuje nam wmówić, że jak kupimy to czy tamto, to będziemy wreszcie szczęśliwi?

Zapominamy, że najcenniejszy co możemy zaoferować drugiemu człowiekowi, to czas. Że ani my ani nasi bliscy nie potrzebujemy tak naprawdę kolejnych prezentów, tylko miłości i relacji. Stąd niezwykle ważna jest umiejętność diagnozowania, co jest faktyczną potrzebą, a co tą wygenerowaną przez reklamę czy social media. Stara prawdą mówi, by nie chodzić na zakupy będąc głodnym. To dotyczy w ogóle nabywania dóbr. Zanim więc zdecydujesz się na zakup kolejnego ubrania, najpierw pozwól sobie odkryć, że jesteś kochany. 

Katolicy wezwani są do ascezy. Ta jednak – biorąc pod uwagę chociażby średniowieczne praktyki samoumartwiania ciała – nie kojarzy się najlepiej.

Asceza nie jest ujmowaniem sobie dla samego ujmowania. To bardziej rezygnowanie z czegoś, po to, by drugi człowiek miał z tego jakąś korzyść. Czyli sztuka dawania i dzielenia się z innymi. Odmawiam sobie, nie żeby gromadzić, ale żeby dać komuś jałmużnę. Odmawianie sobie alkoholu przez 40 dni Wielkiego Postu tylko po to, żeby od Wielkiej Soboty aż do Niedzieli Miłosierdzia „dawać w palnik”, nie ma sensu. Prefacja wielkanocna mówi o tym, że umiejętny post osłabia pychę i otwiera oczy na potrzeby innych.   

Innymi słowy: odejmuję sobie od ust, by odjętym posiłkiem podzielić się z kimś, kto tego potrzebuje?

Nie chodzi tylko o jedzenie, ale o cały wachlarz tego, co związane w konsumpcjonizmem. Jednak i w tym przypadku warto zachować czujność. Z jednej strony jesteśmy wezwani do minimalizmu, z drugiej zaś, nie możemy zapomnieć, że mamy też czas świętowania. Chociażby radość ze zmartwychwstania. Czasem jesteśmy więc wręcz zaproszeni do odkorkowania butelki najlepszego wina. (uśmiech)

Czyli tak naprawdę chodzi o zdrowy rozsądek?

Jak we wszystkim, trzeba być czujnym i uważnym i nie dać się zwariować. I tu, nieocenionym drogowskazem będzie mądrość i relacja z Panem Bogiem.

Jeśli jesteśmy już w temacie ascezy: czy katolik może być bogaty?

Zależy co rozumiemy przez słowo bogaty.

Że ma dużo pieniędzy i stać go na większość rzeczy.

Nie chodzi o to kto ile ma, ale o to, jaki ma do tego stosunek. Można mieć dużo pieniędzy i potrafić dzielić się tym z innymi. A można posiadać niewiele, ale wszystko gromadzić i egoistycznie kisić dla siebie. Innymi słowy: papierkiem lakmusowym dobrego katolika nie jest bogactwo lub jego brak, a raczej poziom przywiązania do tego, co ma.

Fot. Archiwum o. Cordiana Szwarca

Na stronie projektu Caritas Laudato Si, którego jest brat krajowym animatorem znajdziemy mnóstwo pomysłów na podjęcie konkretnych ekologicznych działań. Podzielnik, Słoik św. Franciszka, Spiżarnia św. Izydora to tylko niektóre z nich.

Bardzo polecam zajrzeć do tego miejsca (laaudatosi.caritas.pl), bo to niewyczerpane źródło pomysłów i atrakcyjnych materiałów. Co więcej, dużo z tych pomysłów udało się – w różnych miastach, parafiach i placówkach – zrealizować. Chodzi nam przede wszystkim o inspirowanie do tworzenia – indywidualnie, szkolnie, lokalnie – jadłodzielni, punktów wymiany ubrań czy sprzętu domowego, sadzenia łąk i ziołowych ogródków czy nawet wspólnego gotowania z resztek, a potem dzielenia się tak przygotowanymi posiłkami z potrzebującymi. Na stronie znajdziemy też mnóstwo przepisów DIY dedykowanych konkretnym okresom w roku: na wianki, świąteczne stroiki, ekologiczne potrawy, prezenty i środki czyszczące.

Najpiękniejsze jest to, że to projekt edukacyjny, który udowadnia, że mamy realny wpływ na to, co się w naszym środowisku dzieje. I daje do tego bardzo konkretne narzędzia. Nie tylko uświadamia co i w jaki sposób szkodzi otoczeniu, ale i pokazuje jak możemy temu zapobiegać. Pomaga przeciwstawić się trendowi wszechobecnego konsumpcjonizmu. To co zostaje w sercach dzieci, młodych i starszych, którzy decydują się na działanie, jest największą wartością tego projektu.  


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę